Shattered Souls: Rozdział 6

Że też Ci się przypomniało Potter,
by się zwracać do Snape'a per pan w połowie rozdziału.

Został zmieniony link źródłowy, gdyż strony na których został
ten fanfik opublikowany powoli wygasają. (duh, został napisany w 2005 roku)
Jeśli i ta wygaśnie, mam zarchiwizowane całe opowiadanie (i sequel) na moim dysku google.
Także, znikające źródła mi nie straszne!

Enjoy!

beta: what beta?

Rozdział 6

Jeśli Harry w ciągu swojego szesnastoletniego życia poświęcić choć jedną myśl odnośnie jego nocy poślubnej, nigdy by nawet nie wyobrażał sobie, że spędzi ją w Hogwarckich lochach ze Snapem. Ożeniony ze Snapem. Nigdy w życiu by o tym nie pomyślał.

- Zostaniesz tu ze mną do początku roku, panie Potter - powiedział starszy mężczyzna zdejmując swój płaszcz i wieszając go na wieszaku. Chłopak zrobił to samo - Chciałbyś coś zjeść? Coś się napić?

Harry pokręcił głową. Nie czuł się głodny, tylko trochę pusty.

- Powinieneś się czegoś napić. Czar wiążący i dzielący magię czasami może odwonić.

- Um. Okej. Dziękuję - głos Pottera przypomniał skrzek. Dlaczego był tak nerwowy? Przecież Dumbledore i Snape potwierdzili, że nic tutaj takiego się nie stanie. Ale był to nowy grunt dla niego tutaj. Okazało się, że nauczyciel martwił się o niego, był zainteresowany jego stanem po rytuale.

- Siądź więc, - kłapnął Snape, wracając do swojego naturalnego charakteru i Gryfon niemal się uśmiechnął. To Snape którego zna - To teraz też twoje kwatery. A przynajmniej do początku roku.

Harry usiadł na zielonej, skórzanej sofie, czując jak jej guzki wbijają się w jego plecy. Wiercił się na kanapie próbując usiąść wygodniej. Severus uniósł brew na niego.
- Co się tak mościsz jak sroka*, Potter?

- Guziki uwierają mnie w plecy. W rany. - zarumienił się kiedy to powiedział.

- Za chwilę wrócę. - powiedział mężczyzna zanim zniknął za parą jednych z trzech drzwi jakie wypełniały przestrzeń. Harry wykorzystał tą okazje by rozejrzeć się po pokoju. Przez brak fanaberii w dekoracjach jak u ciotki Petunii, mógł stwierdzić, że kwatery należą do mężczyzny i żadna kobieta nigdy ich nie odwiedziła. Nie było żadnych ozdób czy innych bibelotów porozstawianych wszędzie. Po za meblami i kilku pochodniami na ścianie były tylko dwie personalne rzeczy w pokoju. Dwie srebrne rami z fotografiami stały na gzymsie kominka.

Mógł je obejrzeć nawet z kanapy, na której siedział. Jedno zdjęcie przedstawiało bardzo młodego Snape'a, około czwartego lub piątego roku życia. Uśmiechał się i machał do osoby która wykonywała zdjęcie. Potter zastanawiał się kto to mógł być. Może jego matka lub ojciec? Druga fotografia była formalnym, szkolnym portretem, nastoletniego Severusa Snape'a, niewygodnie posadzonego na taborecie przed zielono-srebrnym banerze Slytherinu. Rzucał gniewne spojrzenie. Co się stało, że zmieniło szczęśliwego czterolatka w ponurego mężczyznę jakim był dzisiaj? Czy wszystkie czterolatki były po prostu szczęśliwe? Zanim dowiedziały się jaki świat jest naprawdę?

Dla osób postronnych, Harry domyślał się, że jego dzieciństwo musiało się wydawać okropne. Zamordowani rodzice, sierota wysłana do bliskich, którzy go nienawidzili. Głodzony, bity, zamykany w komórce pod schodami, prawie... nie zamierza o ty myśleć. Już nie. Już nigdy nie będzie musiał tam wracać. Jest bezpieczny. Jest bezpieczny. Jest bezpieczny...

- HARRY! - głos wybuchł w jego uszach. Zamrugał i spojrzał do góry. Leżał na sofie i wpatrywał się w oczy Severusa Snape'a. Snape stał nad nim z dużą szklanką wody w w jednej ręce i słoikiem czegoś w drugiej.

- Zasnąłem? - zapytał zdezorientowany. Nie pamiętał by się kładł.

- Nie, twoje oczy były otwarte, ale nie mogłeś mnie usłyszeć. Byłeś w takim stanie przez ponad półgodziny. Myślałem, że będę musiał Cię zabrać do skrzydła szpitalnego. Napij się - podał mu szklankę wody. Harry wdzięcznie ją przyjął i nie mógł powstrzymać westchnienia zadowolenia, kiedy opróżnił szklankę. Woda była chłodnym ukojeniem dla jego gardła.

- Miałeś już wcześniej takie omdlenia?

- Nie, nie wydaje mi się. Co to? - wskazał na słój w drugiej ręce nauczyciela.

- Maść na twoje rany. Molly powinna mi powiedzieć, że potrzebujesz takiej pielęgnacji.

- Czemu jesteś tym taki zainteresowany? - zażądał Harry, grając na zwłokę. Nie chciał by Snape widział w jakim stanie nadużyć był. Nie wytrzymałby współczucia od Mistrza Eliksirów.

- To moja robota by o Ciebie dbać, Potter. Nasz układ oznacza, ze jestem teraz twoim opiekunem.

- Dbać o mnie? To brzmi jakbym był dzieckiem.

- Dopóki nie ukończysz siedemnastu lat, panie Potter, w oczach czarodziejskiego świata jesteś nadal dzieckiem. Do tego wspaniałego kamienia milowego w moim interesie jest twój dobrobyt. Cały twój dobrobyt. Będę cię obserwował niczym sokół i jeśli złamiesz jakiekolwiek szkolne zasady, Potter, to ja będę decydował o twojej karze. Nie dyrektor, nie inni nauczyciele. Za wszelkie wykroczenia odpowiadasz tylko przede mną.

- To niesprawiedliwe! - zaprotestował,  zastanawiając się jakie paskudne kary będzie wymyślał mu Snape, tylko dlatego, że mógł. Harry będzie musiał się postarać, by zachowywać się najlepiej jak może, jeśli nie chce skończyć opływając w szlabanach albo gorzej do końca roku szkolnego.

- Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe, panie Potter. Powinieneś się do tego już przyzwyczaić. A teraz zdejmij koszulę i odwróć się.

- Koszulę?

- Mogę być czarodziejem, Potter, ale nawet ja nie będę mógł posmarować twoich ran zanim nie zdejmiesz ubrania. 

- Oh, okej, możesz się odwrócić, proszę? - sapnął Harry, zdając sobie sprawę, że nie ma możliwości by tego ominąć. Nie byłby w stanie nałożyć maści na swoje plecy sam.

- Nieśmiały jesteś, Potter? - Snape uśmiechnął się złośliwie, ale odwrócił się, by chłopak mógł zdjąć koszulkę w tej nikłej prywatności. Kiedy ją zdjął, złożył ją w kostkę i położył na ziemi obok sofy, obrócił się tyłem i położył głowę na swoich ramionach. Jego buty dotykały krańca sofy i żałował, że nie pomyślał wcześniej by ich zdjąć. Nie chciał pobrudzić mebli Snape'a,

- Możesz już patrzeć. - powiedział.

Był świadomy kiedy nauczyciel się odwrócił przez stające włoski na tyle jego szyi. Nie było to to samo jak wtedy, gdy Vernon się na niego gapił. To było coś więcej. Intensywniejsze. Jakby Snape widział w Harrym puzzle, których jeszcze nie udało mu się ułożyć.

Potter krzyknął i wygiął się na sofie, kiedy palce pokryte maścią dotknęły jego pleców.
- Boli? - Snape zatrzymał palce.

- Nie, po prostu było zimne.

Nauczyciel wymamrotał czar ogrzewający i kontynuował wmasowywanie maści w skórę chłopaka. Losowe wzory jakie robił były kojące, a sama maść lekko mrowiła kiedy Snape wcierał ją w jego rany. Harry czuł jakby całe napięcie które zebrało się pod jego skórą w ciągu tych kilku dni wypływało z niego, kiedy maść wchłaniała się w jego skórę. Snape sprawiał, że to wszystko odchodziło. Był ospale zadowolony i niemal śpiący kiedy nauczyciel powiedział szybko:
- Już. Skończone. Możesz założyć koszulę z powrotem

Harry stwierdził, że jest niechętny wybudzenia się z ospałego stanu w jakim się znalazł, ale mimo to posłuchał się i założył z powrotem ubranie. Kiedy zapinał guziki rzucił okiem w stronę nauczyciela, który próbował zakręcić słoik. Jego ręce drżały i nie potrafił spojrzeć Potterowi w oczy.

- Co Dumbledore powiedział ci o tym małżeństwie? - zapytał Snape - Czy w ogóle wspomniał coś o rytuale wiążącym?

- Nie, tylko to, że jesteś moim opiekunem teraz i nie będę musiał wracać do Dursley'ów.

- Typowe dla naszego drogiego dyrektora, mówić tylko połowę rzeczy. Harry, jak pewnie się już domyśliłeś, Dumbledore wykonał pełny rytuał wiążący, który łączy ze sobą dwóch czarodziejów. Czy wiesz co to oznacza?

- Nie, niezbyt. - przyznał, zdziwiony, że Snape użył jego imienia. Od kiedy stał się bardziej Harrym, a mniej Potterem?

- To znaczy, że jesteśmy połączeni ze sobą. Będziemy musieli spędzać czas ze sobą, kiedyś ewentualnie będziemy w stanie czuć nawzajem swoje uczucia i myśli, nawet rozmawiać bez użycia słów. Ale by dokończyć rytuał, musimy spędzić naszą pierwszą noc, noc poślubną w tym samym łóżku.

- NIE! - Harry wstał wstrząśnięty i wycofał się pod ścianę - Obiecałeś! Oboje obiecaliście, że nie będziemy musieli tego robić! Nie pozwolę Ci dotykać mnie w ten sposób! Nie zmusisz mnie! - zapłakał i zsunął się po ścianie, przytulając nogi do swojej klatki piersiowej, przerażenie jakie wywołał w nim wuj, powróciło do niego, ale sto razy bardziej. - Proszę, nie... - wyszeptał w swoje kolana.

Usłyszał szelest ubrań kiedy Snape uklęknął na podłodze przed nim. Wyciągnął rękę i podniósł lekko brodę młodszego czarodzieja. Harry starał się nie wzdrygnąć. Nie był przyzwyczajony do innego dotyku niż wściekłe pięści. Nauczyciel wyglądał na smutnego. Nie złego czy zawiedzionego.

- Harry - gładził szczękę chłopaka, a on zapłakał - Nie chciałem Cię przestraszyć.

Harry ukrył twarz w klatce piersiowej mężczyzny przed nim i po prostu zaczął krzyczeć. Nie mógł tego powstrzymać. Dotyk Mistrza Eliksirów był jak pękająca tama w jego piersi i musiał to po prostu wyrzucić z siebie. Wyrzucić z siebie wszystko. Voldemorta, jego wuja, śmierć Syriusz, strach przed śmiercią, która mogła nadjeść w każdym momencie. Ramiona Snape'a go objęły i kołysały nim delikatnie.
- Shh, Harry. Już dobrze. Już wszystko dobrze - kojący głos nauczyciela powtarzał w kółko - Już jest dobrze, już jest dobrze.

Gryfon płakał dopóki nie poczuł się boleśnie wyczerpany, jego dłonie nadal zaciskały się na koszuli nauczyciela i zdał sobie sprawę, że nie może go puścić. Jego kostki nie chciały się poruszyć.
- Przepraszam - wymamrotał w jego koszule, ale nie był pewien za dokładnie przeprasza. Snape przyciągnął Harry'ego do siebie bliżej, tak, że chłopak leżał mu na kolanach, opierając głowe na jego ramieniu. Przylgnął do mężczyzny jak osoba, która przeżyła katastrofę morską, przylgnęłabym do pływające belki. Jego ciało wciąż drżało od wcześniejszego szlochania.

- Harry, - zaczął Snape, gładząc kojąco kółka na lędźwiach Pottera - Skąd masz te rany?

- Nie wiesz? - wyszeptał, jego gardło było zdarte.

- Nie, Harry. Nikt mi nie powiedział, że byłeś ranny.

- To mój wuj. - powiedział Harry.

- A twój wuj robił Ci jeszcze... inne rzeczy? - Harry czuł złość jaka promieniowała od mężczyzny. Snape będzie zły, jeśli dowie się co pozwolił zrobić Vernonowi.

- Proszę, nie pytaj mnie o to.

- Dobrze, Harry. Ale jeśli kiedykolwiek poczujesz, że potrzebujesz porozmawiać, proszę wiedz, że będę gotów Cię wysłuchać.

Prawie znowu się popłakał, ale udało mu się powstrzymać. Było miło być trzymanym w kogoś ramionach, uczucie które mało znał. Nikt mu wcześniej nie zaoferował takiego pocieszenia. Było to strasznie bez sensu dla Harry'ego, czemu Snape był nim zmartwiony. Czyżby wziął sobie obowiązki opiekuna tak poważnie? Oboje siedzieli w ciszy przez chwilę. Głowa Harry'ego spoczywała na ramieniu nauczyciela, a on gładził jego plecy.

- Harry, odnośnie wiązania - Potter stężał i prawie próbował poruszyć, by się odsunąć - Nie wytłumaczyłem tego poprawnie. Musimy tylko dzielić łóżko w którym śpimy, nie więcej nie musi się wydarzyć. Musimy jeszcze wypić eliksiry by dzielić te same sny w naszą noc poślubną by ukończyć zaklęcie wiązania. To wszystko, nie ma to nic wspólnego z seksem, obiecuję. - Snape przestał go gładzić i tylko go trzymał. Harry był cicho jeszcze przez chwilę.

- Przepraszam, że się tak wystraszyłem - powiedział finalnie.

- A ja przepraszam, że Cię wystraszyłem. Nie było to w mojej intencji - mężczyzna wstał, ale Harry nadal był w jego uścisku. Znalazł się w dziwnej pozycji, kołysany w czyiś ramionach, jak nigdy nie był, odkąd był dzieckiem.** Snape postawił go na podłodze i spojrzał na niego - Harry twoje rzeczy są już w sypialni. Idź się przyszykuj do łóżka, a ja dołączę do Ciebie potem.

- Emm, dobrze - powiedział czując dziwne skręcanie w żołądku, ilekroć starszy czarodziej patrzył na niego w ten sposób - A co z pozostałymi nauczycielami, proszę pana?

- Zostali poinformowani, że jestem twoim opiekunem, ale nie o tym, że jesteśmy poślubieni. I w ten sposób to pozostanie.

- Tak, proszę pana - odwrócił się od niego, kołysząc się lekko. Nadal był trochę oszołomiony - Sypialnia...? - wymamrotał, zdając sobie sprawę, że nie wie gdzie jest.

- Drugie drzwi na lewo - powiedział Snape i Harry ponownie się odwrócił. Nie był pewien, ale miał wrażenie, że widział ślad uśmiechu, tańczącego na ustach Mistrza Eliksirów. Chłopak pokiwał i poszedł do Sypialni.

Pośrodku pokoju stało wielkie dębowe łóżko z srebrno-czarnym baldachimem. Narzuta była z zielonego jedwabiu na którym był wyhaftowany srebrny wąż po jednej stronie. Barwy Slytherinu. Potter miał spędzić noc w barwach Slytherinu. Roześmiał się, ale wcale nie czuł się wesoło. Zdjął swoje okulary i przetarł oczy z łez, które wcześniej wylał w salonie. W ramionach Snape'a. Nie mógł uwierzyć, że to zrobił i nie mógł uwierzyć, że Snape mu na to pozwolił bez późniejszego dręczenia go z tego powodu.

Bardzo znajoma sowa zahuczała niedaleko i Harry odłożył okulary.
- Hedwiga! - doskoczył do wnęki w ścianie, gdzie siedziała sowa, mierzwiąca pióra. Woda i jedzenie było zostawione, ale nigdzie w zasięgu wzroku nie było klatki. Wnęka była niczym malutki dom dla niej. Czy Snape to zrobił? Zrobił mały dom dla Hedwigi? Poczuł jak łzy znowu napływają mu do oczu, ale powstrzymał się od płaczu. Już się wystarczająco wypłakał na dzisiaj. Hedwiga zahuczała znowu i wygięła szyję, gotowa do bycia pogłaskana przez Harry'ego. Gryfon był zadowolony by spełnić jej prośbę, zanim wypatrzył swój kufer na dole łóżka.

Otworzył go i pierwsza rzecz jaką zobaczył to była jego różdżka. Więc Voldemort jej nie zabrał, ale w takim razie co ze snem? Czy to rzeczywiście był tylko sen? To jak wytłumaczyć jego rany na nadgarstkach? Harry zapatrzył się na nie znowu. Snape nie wspominał o nich, kiedy smarował jego plecy. Może myślał, że je również sprezentował wuj chłopaka. Odłożył różdżkę i zaczął przeszukiwać swoje skromne stroje, próbując znaleźć coś odpowiedniego do założenia do spania.

Jego krewni przestali kupować mu piżamy na czwartym roku, dając mu stare, używane ubrania Dudleya, które były o wiele za duże na Harry'ego. Ale nie było ich w jego kufrze. Znalazł jakąś koszulkę i zdecydował ją założyć z bokserkami (bieliznę kupował sobie sam po tym jak Petunia odmówiła mu ją kupować) i liczył, że jego piżama będzie w ten sposób wystarczająco skromna.

W pokoju były drzwi, które prowadziły do łazienki, więc wszedł tam by się przebrać, nie chcąc być przyłapanym przez Snape'a. Jego czy rozszerzyły się w zaskoczeniu, gdy zobaczył jego szczoteczkę do zębów i pastę leżącą na zlewie. Umył zęby i użył toalety zanim wrócił do sypialni i wspiął się na wielkie łóżko.

Po chwili wszedł Snape, jakby dokładnie wiedział kiedy Harry będzie gotowy. Nie zdziwiłoby go, gdyby dokładnie tak było. Nauczyciel rzucił mu krótkie spojrzenie, po czym wziął czarną, jedwabną piżamę, która leżała na krześle i poszedł do łazienki.

Harry leżał na łóżko sztywno jak kłoda, kiedy słuchał kogoś innego w łazience. To było dla niego bardzo dziwne, czekać na kogoś by dzielić z nim łóżko. Jego serce biło jak bęben w piersi i zaczął się pocić mimo chłodu lochów.

Snape wyszedł z łazienki wycierając włosy w ręcznik. Miał na sobie spodnie od piżamy i niezapiętą bluzkę. Gryfon próbował się nie gapić, naprawdę próbował, ale jego wzrok sam z siebie przesuwał się po klatce piersiowej mężczyzny. Obszerne szaty skrywały jego ciało atlety. Mięśnie Snape'a naprężyły się, gdy ten suszył włosy, a Harry był zafascynowany włoskami rozsypanymi po klatce mężczyzny. Kilka kropel wody, spłynęło ścieżką w dół gładkiej przestrzeni jego ciało i zniknęło pod spodniami od piżamy. Harry przełknął ślinę, wiercąc się na łóżku i poczuł znowu to dziwne skręcenie w żołądku.

Snape spojrzał na niego i ich oczy spotkały się. Harry zarumienił się i odwrócił wzrok. Czy ten dzień może stać się jeszcze bardziej zawstydzający?
- Przepraszam, proszę pana. - powiedział cicho.

- Za co?

- Za gapienie się na pana.

- Masz szesnaście lat i jesteś ciekawy. Nie przeszkadza mi to - powiedział. Ale przeszkadzało to Potterowi. Nie chciałby, by ktoś gapił się na niego, gdyby był nagi (lub jak w tym przypadku pół nagi). - Wszystkiego Najlepszego, Harry?

- Słucham?

- Jest po północy. - powiedział Snape - Są twoje urodziny.

- Oh, byłem tak podekscytowany, że zupełnie zapomniałem. - odparł Harry.

- Byłeś podekscytowany? Ślubem ze mną?

- Tak, nie czuł pan tej magii? - poczuł jakiś dziwny ból w piersi, kiedy pomyślał, że Snape nie czuł nic takiego, możliwe, że to była tylko wyobraźnia Gryfona.

- Robiłem to z obowiązku, Potter i jako przysługa dla Dumbledore'a. Nie było innych powodów.

- Oh - głos chłopaka był cichy, zmartwiony tym, że znowu starszy czarodziej nazywał go Potterem. Nie powinno to tak boleć, prawda? Wiedza, że Snape nie ma w jego stronę żadnych uczuć, oprócz obowiązku? Mężczyzna wyszedł z pokoju i wrócił z dwoma malutkimi fiolkami. Jedną podał Potterowi, a druga zostawił sobie.
- Gdy je wypijemy, tej nocy będziemy dzielili ten sam sen. To ukończy zaklęcie wiążące i od tej pory, tak długo jak zostaniesz przy mnie, będziesz bezpieczny po za granicami Hogwartu.

Harry wypił płyn jednym łykiem, wzdrygając się na jego gorzki smak. Snape wypił swój i wszedł obok niego do łóżka.
- Jest Ci ciepło? Może potrzebujesz jeszcze jednego koca?

- Nie, dziękuję. - odparł. Po prawdzie, było mu raczej za gorąco, ale nie chciał tego wspominać, bojąc się, że Snape jeszcze zasugeruje by Harry spał bez koszulki.

- Dobranoc, Harry.

- Dobranoc, profesorze.

- Nox, - powiedział Snape i w pokoju zapadła ciemność.

CDN...

*w oryginale było coś o wiciu się jak węgorz, ale jakoś to powiedzenie bardziej mi pasowało.

**to zdanie może brzmieć trochę dziwnie, ale tutaj autorka popełniła jakiś dziwny błąd logiczny i postanowiłam go poprawić, ale nie chciałam zbytnio zmieniać znaczenia zdania. Ogólnie napisała, że Snape wstał, ale nadal trzymał Pottera na kolanach, co wydawało mi się mało sensownie. 


Poprzedni Rozdział | Następny Rozdział

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shattered Souls: Rozdział 12

Shattered Souls: Rozdział 14

Surrender: Rozdziały 1 - 10