Shattered Souls: Rozdział 15
nie wiem czy uwielbiam ten rozdział czy nienawidzę
live laugh love supportive Ron
beta: nie.
Ostrzeżenia: Wspomnienie przemocy seksualnej
Rozdział 15
Po wizycie w Hogsmeade z Ronem i Hermioną w sobotnie poranek, Harry od razu udał się na trening Quidditcha. Po tym jak Umbridge opuściła Hogwart, Dumbledore odwołał się do Ministra i zdjęto zakaz Harry'ego. Nigdy nie sądził, że będzie mógł znowu zagrać, ale Dyrektor miał zawsze jakiś sposób by namawiać ludzi na to co chciał.
Trening był katastrofą. Było lodowato, a deszcz bez przerwy padał. Dodatkowo Gryfon nie mógł się skoncentrować, jego myśli cały czas orbitowały wokół jego randki z Severusem tego wieczora. Prawie dwa razy dał się strącić z miotły przez tłuczki, ale średnio go to obchodziło i zdawało się, że nic nie zmaże jego głupiego uśmiechu jaki towarzyszył mu przez całą grę. Kiedy Harry po okropnych, trzech godzinach nie zdołał złapać Znicza, Angelina zarządziła przerwę.
- Jeśli będziesz grał tak na meczu, to jesteśmy w dupie, Harry! Co dziś z Tobą? - zażądała odpowiedzi.
- Nic. Wszystko w porządku.
- Zakochaaał się~~ - ktoś wyśpiewał kpiąco, ale Harry nie był w stanie zobaczyć kto. Myślał czy to była prawda. Czy zakochał się w Snapie? Lubił mężczyznę, dorósł do tego by traktować go z szacunkiem przez te kilka miesięcy, tęsknił za nim, gdy nie było go obok, ale czy to była miłość? Zdał sobie sprawę, że był podekscytowany ich randką jakby spotykał się z kimś kto mu się podoba.
Jego serce przyśpieszyło, gdy wyobrażał sobie co mógłby założyć nauczyciel jako mugolskie ubranie. Snape nie będzie miał tych obszernych szat, które chowały jego ciało. Harry pozostał w przebieralniach, marząc by wszyscy się pośpieszyli by mógł wziąć prysznic w samotności. Nadal nie czuł się na tyle komfortowo by ktoś mógł widzieć go nago. Kiedy ostatni członek zespołu wyszedł, Potter zamknął za nimi drzwi.
Rozebrał się szybko, rzucając jego sportowy strój na ławkę i wszedł pod prysznic. Odkręcił najgorętszą wodę jaką mógł wytrzymywać, balansującą na granicach bólu. Namydlając dłonie, zaczął się myć tak jak zawsze od szyi i ramion, potem jego klatkę piersiową. Poczuł pociągnięcie w podbrzuszu, kiedy przypadkiem musnął paznokciem sutek. Zrobił to potem jeszcze raz, ale celowo i sapnął na to dziwne uczucie. Wyglądało na to jakby, jego sutki były połączone z jego penisem i Harry powtórzył ruch jeszcze kilka razy. Nie miał pojęcia, że mogło to wywołać takie uczucia.
Prawie nie był świadomy wody oblewającej jego skórę, zbyt pochłonięty nowymi doznaniami. To było jakby latał na miotle, uczucie euforii, którego nigdy nie sądził, że będzie w stanie poczuć stojąc na ziemi. To miał Snape na myśli, gdy mówił o dotykaniu Harry'ego? Czy nauczyciel błądziłby tymi swoimi palcami przez jego skórę. Dotykałby jego sutków? Jego penisa? Myśl sprawiła, że zakręciło mu się w głowie, a jego członek spuchł od krwi. Oparł głowę o płytki pod prysznicem, dysząc, gdy krople jak igły gorącej wody wbijały się w jego skórę. Zadrżał z pożądania i strachu. Zamykając oczy, wyobraził sobie obraz Snape'a stojącego obok niego pod prysznicem, Harry powoli sunął dłonią w dół jego brzucha.
Zatrzymał się krótko przed jego penisem, był w uczuciu taki ciężki i obcy, nie był w sumie pewien co powinien zrobić. Powinno to się stać naturalnie? Powinien go po prostu dotknąć i sprawdzić czy to przyjemne? Harry niepewnie sięgnął dłonią i przejechał przez długość penisa palcem wskazującym, jego brzuch ścisnął się, gdy penis drgnął. Nie było to złe, więc spróbował znowu, ale miał wrażenie, że powinien zrobić coś więcej, gdyby tylko jeszcze wiedział co.
Westchnął i kontynuował mycie się ponownie wiotki, jego myśli nadal były wokół Snape'a. Czy on w ogóle chciałby go dotknąć czy wyznanie, że robił sobie dobrze myśląc o Harry'm było tylko kłamstwem by odstraszyć chłopaka? Czy będzie to robił tylko dlatego, że Harry go zapytał? I czemu miałby to robić tylko dlatego, że zapytał?
Był skołowany. Wiedział, że lubi Snape'a, miał odwagę by wyobrażać sobie jak mężczyzna go dotyka. Ale był też wystraszony. Wystraszony tym co mogą zrobić, ale głęboko wiedział, że ta myśl go również podniecała. Czy to oznacza, że podobało mu się co jego wuj mu zrobił? Jeśli lubił mężczyzn, lubił Snape'a, to czy to oznacza, że powinien czerpać przyjemność z uwagi jaką dawał mu wuj?
Potrząsnął głową, próbując oczyścić jego myśli, które nie dawały mu odpowiedzi, a jedynie powodowały ból głowy. Ciepło i para w pomieszczeniu nie pomagała; wyłączył wodę i szybko się wysuszył, zanim powrócił do dormitorium by przygotować na randkę z Snapem.
Uśmiechnął się i pchnął drzwi dormitorium, a wtedy zawahał się jeszcze zanim wszedł. Harry nie miał pojęcia co się nosi na randki. Na tą fatalną randkę z Cho miał po prostu szaty szkolne, ale nie mógł tego założyć dzisiaj. Nie miał zamiaru jeszcze bardziej zwracać na to uwagi, jak bardzo jest młodszy od nauczyciela.
Ron był jedyna osobą, która przebywała w ich pokoju, on pierwszy wyszedł po treningu. Rudzielec nie musiał brać tam prysznica, mógł używać łazienki Prefektów. Jego twarz była rumiana, a włosy lekko wilgotne. Ron spojrzał na Pottera znad Miesięcznika Quidditcha.
- Hej, Harry
- Hej, Ron. Um... mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne, co jest? - Ron przerzucił następną stronę.
- Uhmm, zastanawiałem się mógłbyś mi poradzić w czym? Nie wiem co ubrać na randkę.
Oczy Rona rozszerzyły się jak dwa niebieskie spodki.
- Stary, masz randkę?
- Nie ma powodu byś był taki zaskoczony!
- Cóż, nie wydawałeś się zainteresowany dziewczynami. Myślałem, że skupiłeś się na nauce albo coś, jak Hermiona.
- Nie jestem. - Harry zarumienił się.
- Nie jesteś zainteresowany czym? Nauką czy dziewczynami?
- Dziewczynami - odparł płasko.
- Mhm, - mrukną Ron - cóż, w końcu nadszedł czas byś to ogarnął.
- Wiedziałeś? Skąd? - Do niedawna sam Potter o tym nie wiedział.
- Hermiona powiedziała mi po tym jak Cho powiedziała jej.
- Co jej Cho powiedziała? - zażądał Harry. Dobry Boże, czy cała szkoła wiedziała wszystko o jego życiu prywatnym?
- Że pocałowałeś ją jak ktoś, kto nie za bardzo brał z tego przyjemność. Myślała, że wolałbyś jakby była chłopakiem. Że traktowałeś ją jak faceta, rozmawiając o Quidditchu i w ogóle, i ani razu nie komplementowałeś jej wyglądu. Uznała, że jesteś gejem.
Cho potrafiła to stwierdzić po jednym pocałunku?
- Przeszkadza Ci to Ron? Że wolę facetów?
- Nie, czemu ma mi to przeszkadzać? Pochodzę z bardzo tolerancyjnej rodziny, Harry. Moja mam zawsze mówiła, że większość czarodziejów jest biseksualna i ma po prostu silniejsze preferencje w jedną lub drugą stronę. Miłość to miłość, nie ważne gdzie ją znajdziesz.
Harry nie był pewien, czy Ron byłby w stanie powtórzyć te same słodkie słowa, gdyby wiedział, że idzie na randkę z Snapem.
- To twoja pierwsza randka? - zapytał wstając z łóżka by zacząć przeglądać jego kufer.
- Ta.
- Na pierwszą randkę polecają styl smart casual.
- Kto poleca, i do diabła co to jest smart casual? - Ron jednak nie dał mu od razu odpowiedzi.
- Aha! Znalazłem! - rudowłosy wyciągnął z kufra inny magazyn. Tytuł migał neonowo różowo i zielono w pięciosekundowych odstępach. To w niczym nie pomogło na ból głowy Harry’ego. Przewodnik Młodego Czarodzieja po Pielęgnacji Osobistej.
- Prezent od Hermiony - powiedział Ron. No tak, oczywiście, że to od niej. Potter nie mógł sobie wyobrazić swojego przyjaciela kupującego takie magazyny. Weasley przekartkował strony i zatrzymał się gdzieś w środku - Spójrz - wepchnął gazetkę w dłonie Harry'ego.
Przyglądał się wszystkim modelom czarodziejów, było ich w sumie pięć, w wieku od około dwudziestu do trzydziestu lat, wszyscy ubrani w jakąś formę szat w różnych kolorach. Niektórzy mieli kołnierzyki, inni nie. Niektórzy mieli krótkie rękawy, inne długie. Modele uśmiechali się i machali do niego ze zdjęć.
- Idziemy w Mugolskie miejsce, - zaprotestował Harry - Nie mogę założyć szat.
- Oh, mogłeś powiedzieć. - odparł Ron. Wyjął różdżkę i skierował na magazyn. Potter szybko odłożył papier na łóżko. Nadal do końca nie ufał różdżce jego przyjaciela. - Translatore!* - rozkazał Weasley i modele szat zmieniły się na różne zastawy mugolskich ubrań.
Harry spojrzał na modela, który teraz nosił ciemnoniebieskie jeansy i błękitną koszule,
- Szkoda, że nie mam niebieskiej koszuli - powiedział. Zawsze mógł założyć jedną z jego białych szkolnych koszul, ale niebieska wyglądała o wiele lepiej z jeansami, a ich miał mnóstwo.
- Ja też nie mam - powiedział Ron - Ale wiem, że możemy przetransmutować jedną z twoich szkolnych.
- Nie jestem pewien Ron. Profesor McGonagall mówiła, że transmutacja ubrań może być dość trudna, a my jeszcze nie uczyliśmy się zaklęć do tego.
- Znam zaklęcie - powiedział - Możemy spróbować, co nam szkodzi?
- No dobra. - zgodził się Potter. Wszystko byleby nie musiał nosić szat szkolnych.
Ron wyjął z szafy jedną z koszul Harry'ego i wykonał inkantację. Harry'ego zamurowało. Zamiast białej, bawełnianej koszuli, na łóżku leżała błękitna z jasnymi guziczkami. Potter podniósł ją i materiał zdawał się mu przelewać przez palce jak woda.
- Jedwab! Wow, stary nie wiedziałem, że tak potrafisz!
- Nawet Hermiona nie zna jeszcze tego zaklęcia, - powiedział dumnie - Ale kiedy żyjesz z ciuchów po kimś, transmutowanie ubrań staje się bardzo przydatne. Bill mnie nauczył. Zaklęcie jest czasowe oczywiście, ale powinno wytrzymać na cała randkę.
- Dzięki, Ron, serio. Doceniam.
Potter założył jeasny i jego "nową" koszulę. Zadrżał czując jak jedwab muska jego skórę, ociera się drocząco o jego sutki. Przypomniał mu się jego prysznic i poczuł jak rośnie twardy w spodniach, błagał by Ron nie zauważył.
- Oh! - sapnął Harry - Co za dziwne uczucie.
- Nigdy wcześniej nie nosiłeś jedwabiu, co stary? - rudzielec wyszczerzył się - Przyjemne, nie? Tylko poczekaj, aż ktoś inny Cię dotknie przez to. Będziesz myślał, że umarłeś i trafiłeś nieba!
Całe ciało chłopaka rozgrzało się na myśl, że Snape mógłby zrobić coś takiego. Do diabła, jak on przeżyje tą randkę. Od samego rana wrzy na granicy pożądania i podniecenia, a wieczór z mężczyzną tylko to pogorszy. Harry gorączkowo przeklinał siebie w myślach, że nie potrafił sobie pomóc, oprócz tego drobnego droczenia się pod prysznicem. Czuł się jak mocno zwinięta sprężyna, która lada moment może pęknąć na pół.
- Która godzina? - zapytał Rona, zbyt nerwowy by spojrzeć samemu na swój zegarek.
- Za piętnaście szósta.
- Okej, będę już szedł. Nie chcę się spóźnić. - powiedział idąc do drzwi.
- A właśnie, Harry? - zatrzymał go rudzielec.
- Tak?
- Jeśli Cię zrani, to go zabiję.
- Dzięki Ron. - Harry uśmiechnął się i wyszedł.
Obrał najbardziej pokrętną drogę do lochów jaka przyszła mu do głowy, zawracając kilkukrotnie. Minął się z Filchem pare razy i w końcu udało mu się dotrzeć do korytarza przed gabinetem Snape'a.
Jego podniecenie zniknęło jakby został oblany kubłem lodowatej wody. Właśnie gabinet Snape'a opuszczał Draco Malfoy z bardzo zadowolonym z siebie uśmieszkiem na twarzy. Był to wyraz kota, któremu udało się podkraść bezkarnie śmietanki i jeszcze oblizać pyszczek przed wycofaniem się z miejsca kradzieży. Brzuch Harry'ego zacisnął się, ale tym razem nie było to spowodowane pożądaniem. Malfoy zauważył Gryfona i jego uśmieszek stał się jeszcze szerszy.
- Potter! Co ty tu robisz? - zapytał głosem żądającym odpowiedzi. Tonem jakby jego prawem i obowiązkiem było wiedzieć o wszystkim co się działo w lochach Mistrza Eliksirów. Co w ogóle Malfoy tutaj robił?
- Pan Potter ma szlaban, panie Malfoy. A teraz proszę, wróć do swojego dormitorium. Wcześnie Panie Potter, nie spodziewałem się pana wcześniej niż szósta. - Harry nie wiele mógł wywnioskować z ekspresji Snape'a oprócz tego, że był na coś zły i próbował utrzymać swój temperament na wodzy. Jego twarz rzadko kiedy zdradzała emocje, ale ręce mężczyzny to było miejsce które Harry zawsze obserwował. Jego dłonie zaciskały się na szatach, drżąc i szarpiąc się spazmatycznie, jakby myślał o uduszeniu kogoś, ale na szczęście tylko jego ubrania były ofiarą.
- Do gabinetu, Potter! Już! - warknął i Harry nie marnował czasu od razu spełniając rozkaz. Minęło już trochę czasu od kiedy słyszał taki ton ze strony profesora, ale wiedział, że czekają go nieciekawe konsekwencje. Snape wymamrotał coś do Malfoy'a, coś czego Gryfon nie mógł usłyszeć, a potem wszedł za nim do gabinetu.
Nauczyciel trzasnął drzwiami z taką siłą, że kilka szklanych słojów na półkach zatrzęsło się. Spojrzał się na chłopaka, który instynktownie cofnął się o kilka kroków, zatrzymując się dopiero, gdy w jego tył zaczęła wbijać się krawędź biurka. Snape wyglądał na wściekłego, na tak złego jak wtedy, gdy Harry zobaczył myślodsiewnię mężczyzny. Nie było dobrze.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś! - prychnął profesor, chodząc w kółko po pomieszczeniu.
- Zrobiłem co? - zapytał Gryfon drżącym głosem. Nie miał pojęcia o co chodzi.
- Pan Malfoy właśnie opowiadał mi o swojej wycieczce do Hogsmeade dzisiejszego ranka. Wycieczce na której widział Ciebie! Nie dawałem Ci pozwolenia na wyjście do Hogsemaede, Harry! Nigdy nie podpisałbym tej zgody! - Snape w tym momencie już praktycznie krzyczał - Jak się tam dostałeś? Ta przeklęta peleryna, zgadza się?
- Tak - odparł, ale nie będzie przepraszał. Snape był wściekły, bo się wykradł z zamku bez jego pozwolenia? - Byłem z Ronem i Hermioną. Nic wielkiego.
- Nic wielkiego? Nic wielkiego?! - wrzasnął i Harry miał nadzieję, że pomieszczenia miały nałożone odpowiednie zaklęcia wyciszające. Snape wyglądał jakby miał sam siebie przyprawić o atak serca. - W HOGSMEADE NIE MA BARIER!!! - ryknął, a zaraz potem przeszedł w kilku krokach przez pokój, łapiąc Pottera w gwałtowny uścisk.
- Czy ty w ogóle wiesz co mogło się stać? Byłeś bez żadnej ochrony, Harry. O Boże, Harry. Mogłem Ciebie stracić.
Snape drżał, przyciskając go ciasno do siebie i wtedy, gdy Gryfon poczuł wilgoć na szyi zrozumiał, że nauczyciel tak naprawdę łkał na jego ramieniu. Płakał w obawie co mogło się Harry'emu stać.
- Przepraszam, profesorze. - powiedział miękko, nie będąc pewien jak uspokoić mężczyznę w jego ramionach.
- Severus - wyszeptał ochryple - Mam na imię Severus.
Ofiarowanie mu swojego imienia sprawiło, że pierś ścisnęła się i przytulił Sna- nie, Severusa jeszcze mocniej, czując jak jego własne łzy zaczęły spływać. Nie wiedział jak długo tak stali, płacząc nawzajem w swoje ramiona. To było dziwne i pocieszające w tym samym czasie. Przylgnęli do siebie na dłużej, żadne z nich nie chcąc się ruszyć, nawet, gdy łzy przestały płynąć, nie chętni by puścić. Snape odsunął się pierwszy.
Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Harry był zszokowany. Wiedział, że Snape go pragnie, pragnie jego ciała, pożądał go. Ale zmartwienie o bezpieczeństwo chłopaka sięgało dalej niż pragnienie czy pożądanie, dalej niż bycie tylko opiekunem. Harry nie wiedział tego i wątpił, by Severus mu to kiedykolwiek powiedział, ale pomyślał, że mężczyzna mógł darzyć go głębszymi uczuciami. Możliwe, że go nawet kochał. Jego serce przyśpieszyło na tą myśl.
- Severus - wyszeptał przerywając ciszę. Imię brzmiało obco na jego języku. Nawet w myślach mężczyzna nadal tylko przypominał Snape'a. Nauczyciel zerknął na niego, ale jego oczy były puste, jakby patrzył, ale tak naprawdę niczego nie widział. Zamrugał i potrząsnął głową.
- Harry, wybacz mi proszę. Zazwyczaj nie jestem taki emocjonalny. Wczoraj... wczoraj w nocy było spotkanie, było... intensywne.
Potter nie pytał go co się działo na spotkaniach śmierciożerców, nie chciał wiedzieć. Wiedział wystarczająco dużo, by zauważyć, że zostawiało to Snape'a wyczerpanego i zgryźliwego, ale nie chciał się dalej wtrącać.
- Nie masz za co przepraszać, Severusie. Proszę, nie przepraszaj mnie, że okazujesz mi emocje. To ja nie powinien wybrać się Hogsmeade - powiedział - Przepraszam.
- Obiecaj, że nie będziesz tam chodził, chyba, że będę Ci towarzyszył.
- Poszedł byś ze mną? - Harry zapytał, nadzieja rozpaliła się w jego piersi.
- Oczywiście, nie jestem jakimś potworem. - Snape wyszczerzył się na to - Chociaż podejrzewam, że mogłeś mieć takie myśli na twoich pierwszych latach w Hogwarcie?
Harry zaśmiał się, tęga atmosfera w pokoju zaczęła się rozrzedzać, jakby nigdy wcześniej jej nie było.
- Nie chcę zabraniać ci wycieczek do Hogsmeade, Harry, ale po za Hogwartem nie jesteś niczym chroniony, dopóki nie jestem z Tobą. To główny powód całego naszego połączenia. Jaki jest sens, gdy i tak idziesz sam? A teraz, daj mi pięć minut, przyszykuję się na naszą randkę. - mężczyzna przerwał, gdy stanął przed drzwiami do ich prywatnych komnat - To jest... jeśli nadal chcesz?
- Oczywiście - Harry uśmiechnął się - Cały dzień się niecierpliwiłem.
Snape kiwnął głową w zamian, ale nie uśmiechnął się i znikł za drzwiami komnat by się przebrać.
Kiedy wrócił, Harry zdziwił sam siebie, że udało mu się kontrolować reakcje jego ciała. Jego szczęka opadła do podłogi, a jeansy stały się niekomfortowo ciasne. Severus nosił czarne spodnie. Czarne, skórzane spodnie, które idealnie przylegały do kształtu jego nóg i miejsca między nimi też. Leśno zielona koszula błyszczała w świetle, Potter zastanawiał się czy też była z jedwabiu. Falbany pośrodku zakrywały guziki koszuli, palce go swędziały, chcąc je rozpiąć. Chciał sięgnąć i dotknąć koszuli, poczuć skórę Snape'a przez jej materiał. Wiedział, że się gapi, ale nie mógł się powstrzymać. Mężczyzna lekko zaczesał swoje włosy do tyłu i związał czarną wstążką przy szyi w luźnego kucyka. Wyglądał jak pirat, a Harry tak bardzo chciał być przez niego splądrowany.** Zarumienił się. Czy on naprawdę właśnie o tym pomyślał? Zrobił to i po raz pierwszy poczuł gorąc pożądania bez zazwyczaj towarzyszącemu uczuciu strachu lub wstydu.
Snape przeglądał dolne półki w jego szafka, gdy Harry w końcu doszedł do siebie.
- Ah, mam cię. - powiedział mężczyzna do siebie - Wiedziałem, że jeszcze trochę miałem.
Potterowi udało się oderwać wzrok od nauczyciela i spojrzał na słoik z szarym proszkiem, który Severus trzymał w ręce. Proszek Fiuu.
- Masz może jakieś eliksiry na chorobę lokomocyjną? - zapytał chłopak. Nienawidził podróżować przez sieć Fiuu, zawsze po tym kręciło mu się głowie i czuł mdłości - Nie jestem zbyt dobry z Fiuu.
- Cóż nie możemy się aportować z Hogwartu, po za tym nie masz jeszcze licencji, więc obawiam się, że musimy użyć Fiuu. - Snape wpatrywał się w Harry'ego przez dłuższy moment, jakby myślał o czymś. Obrócił się do swojego biurka i otworzył jedną z szuflad. Kiedy uniósł dłoń z powrotem, trzymał coś owiniętego w plastikowe opakowanie, podejrzanie podobnie wyglądające jak mugolskie herbatniki.
- Skonfiskowałem to jakimś Puchonom wczoraj. - wytłumaczył podając jego Gryfonowi. Harry wziął je nie rozumiejąc w sumie dlaczego.
- No dalej, - ponaglił go starszy czarodziej - Zjedz jednego.
Potter spojrzał na herbatniki, a potem z powrotem na Severusa.
- Są z imbirem. Dobre by łagodzić mdłości - wytłumaczył jakby mówił do pięciolatka.
- Ah, okej - powiedział Harry nieobecnie i ugryzł jednego. Był zwietrzały i zastanawiał się czy ma to znaczenie. Snape wpatrywał się w niego intensywnie i chwilę mu zajęło by zrozumieć co chodziło nauczycielowi po głowie. Zastanawiał się czy chłopak będzie musiał zwymiotować. Teraz nie miał takiej potrzeby, ale w przypadku wycieczki za pomocą Fiuu, Harry nie mógł niczego obiecywać. Kiedy skończył ciastko, Snape zaproponował mu wody na co potrząsnął twierdząco głową. Nauczyciel wyszedł na moment i wrócił ze szklanką dla Pottera. Gdy wypił oboje poszli do salonu i zatrzymali się przed kominkiem.
- Ty pierwszy, Harry, - powiedział Snape podając mu proszek Fiuu - adres to Melton Place 50.
Gryfon wziął szczyptę szarego proszku i wszedł do kominka. Ostrożnie i wyraźnie wypowiedział każde słowo, pamiętając zbyt dobrze jak trafił na Ulicę Śmiertelnego Nokturnu zamiast na Pokątną. Niemal od razu został wciągnięty przez sieć, jego głowa i żołądek skręcały się dziko.
Został dość gwałtownie wypluty na plecy przez kominek i spojrzał się na pokój dokoła niego. Wyglądał jak biblioteka. Regały na książki sięgały od podłogi po sam sufit. W pomieszczeniu znajdowały się wielopoziomowe platformy z metalowymi drabinami w różnych odstępach prowadzących do nich. Harry nigdy wcześniej nie widział tak wielu książek, nawet w Hogwarcie. Hermiona byłaby w niebie.
- Oh tak. Ty jesteś najbardziej nieznośnym bachorem z nich wszystkich. - Snape nie uśmiechnął się, jego twarz właściwie się nie zmieniła, ale chłopak umiał wyłapać ten inny błysk w oczach profesora, który zdradzał, że ten żartował. Nauczył się rozczytywać te małe niuanse ciała mężczyzny przez te kilka miesięcy. Zastanawiał się czy Snape również to potrafił w jego przypadku.
Severus pokazał mu gdzie jest łazienka by mógł się odświeżyć i Harry poczuł nagły przypływ zaufania, gdy starszy czarodziej nie poszedł za nim. Chłopak umył twarz i dłonie, a potem próbował wygładzić włosy. Lustro prychnęło i Potter pokazał mu język.
- Co za tupet! - zaskrzypiało lustro i zamazało się.
- Umm, chyba zdenerwowałem twoje lustro, Severusie. - powiedział, gdy wyszedł z łazienki.
- Nic dziwnego skoro musiał patrzeć na taką paskudę.
I nagle Harry poczuł jakby stalowe łańcuchy związały się wokół jego gardła i klatki piersiowej. Nie mógł oddychać. Stracił całkowicie powietrze i próbował sapnąć kilka razy, by złapać je w płuca, bezskutecznie. Jego ramiona i nogi drętwiały, a język puchnął w ustach. Nie mógł oddychać ani mówić. Nie mógł zrobić niczego, oprócz osunięcia się na ziemię i liczyć, że szybko zemdleje. Świat wirując, oddalał się od niego, czuł się słabo i nieswojo. Nie wiedział co najpierw jego ciało chciało zrobić. Zemdleć czy zwymiotować.
- O kurwa, Harry! Przepraszam.
Dłonie na nim próbowały podciągnąć go do siadu, ale odepchnął je od siebie. Chłodny płyn został wlany do jego gardła, ale większość z tego spłynęła po jego brodzie. Kaszlał i pluł, ale w końcu przełknął trochę. Woda. Odświeżyła go, sprawiła, że nie chciało mu się już tak wymiotować.
- Harry? Słyszysz mnie?
Nie. Nie chciał. Chciał zostać w ciemnościach.
Ty paskudny, głupi chłopcze! Pożałujesz tego! Weź to! Weź to do mordy!
- Harry? Proszę. Powiedz coś.
- N-nie dobrze mi. Oh Boże!
- Harry?
- To nie był pierwszy raz. - powiedział cicho. Najwyraźniej było wiele rzeczy, które jego umysł przed nim ukrywał, a słowa Snape'a to wszystko przypomniały. Właśnie skończył dwanaście lat, lato po jego pierwszym roku w Hogwarcie. Były urodziny Dudley'a, ale Harry'emu, oczywiście, zakazano brać w nich udziału. Został odesłany do jego nowego pokoju, drugiej sypialni Dudley'a, gdy wuj przyszedł dać mu kawałek tortu. Był zbyt głodny i zdziwiony by odmówić jedzenia, Harry przyjął ciasto, niezauważając w jaki sposób Vernon obserwował go, gdy jadł tort. Ten wzrok był równie głodny.
- Zmusił mnie bym go ssał, gdy miałem nadal tort w ustach. Nie mogłem oddychać, myślałem, że się udławię i uduszę. Nie pamiętałem tego do teraz. Myślałem, że... że tamta noc była jedynym razem, gdy coś takiego zrobił. Gdy doszedł, nazwał mnie paskudnym, głupim chłopcem.
- Oh, Harry... Tak strasznie przepraszam. Nie powinien nigdy tego do Ciebie powiedzieć. Ja tylko żartowałem, ale nadal nie powinien tego mówić. Mogłem się domyślić, że coś takiego mogło się stać. - Snape przerwał na chwilę i uklęknął by przytulić Harry'ego. - Nie jesteś paskudny, Harry. Nigdy tak nie myśl. Jesteś piękny. - wyszeptał w ucho chłopaka. Potter zadrżał i oparł głowę o ramię Severusa.
- Naprawdę tak uważasz? - wymamrotał w koszulę mężczyzny. Snape obrócił głowę Gryfona, tak by patrzył w jego oczu.
- Naprawdę, Harry. Jesteś najpiękniejszym chłopcem jakiego widziałem.
- Nie czuję się piękny - załkał i spuścił znowu głowę - Jak możesz być w stanie wytrzymać przy mnie. Musisz być mną obrzydzony. Przez rzeczy jakie pozwoliłem by mi zrobił. - Harry płakał w jego ramię, zastanawiając się czy kiedyś będzie potrafił przestać. Czasami czuł się tak okropnie i nie wyglądało na to by cokolwiek mogło mu w tym pomóc. Nic, oprócz ramion tego człowieka.
- Harry, na nic mu nie pozwoliłeś. Byłeś dzieckiem, a on dorosłym mężczyzną, który Cię molestował. Dziecko nigdy nie jest winne w tej sytuacji. To nie twoja wina.
- Jest moja. Musi być, dlaczego miałby to robić? Musiałem go jakoś sprowokować, uwieść czy coś. Jestem brudny. - powiedział do bardziej do siebie - Mam złe myśli.
- Harry? Co masz na myśli? - Snape próbował znowu spojrzeć w jego oczy, ale Harry odmówił uniesienia wzorku. Próbował wyrwać się z objęć, ale mężczyzna nie pozwalał mu nigdzie odejść - Harry, mów do mnie. O czym mówisz, mówiąc "złe myśli"?
- J-ja czasami myślę o rzeczach o których nie powinienem myśleć.
- Jak co?
- O rzeczach, które chciałbym byś ze mną zrobił. Przepraszam.
- Masz na myśli seksualne fantazję? - Severus zapytał spokojnym tonem.
- Tak - odparł - Ale jeśli myślę o takich rzeczach to znaczy, że to moja wina? Że chciałem by mi zrobił te rzeczy? - Harry czknął, gdy próbował rozwiązać supeł jaki związał jego mózg wokół jego rozwijającej się seksualności. Był zdezorientowany i nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić.
- Oh, Harry - mężczyzna powiedział w jego włosy - To Ciebie martwiło? Że posiadanie seksualnych myśli i odczuć było winą tego co się zdarzyło?
- Tak.
- Harry, posiadanie fantazji jest normalne w twoim wieku i nie oznacza, że chciałeś być molestowany. Uprawianie miłości, a gwałt to zupełnie co innego. Nie ma też nic złego w czuciu się seksownie.
- To wydaje się złe - nalegał Harry - Nie powinien mieć takich uczuć ani myśli po tym co mi zrobił. Już nigdy nie powinienem chcieć czegokolwiek podobnego.
- A chcesz?
- Czasami - przyznał - Ale nie wiem co robić. Nauczyłbyś mnie?
- Nauczyć Cię czego, Harry?
Potter zarumienił się, ale spojrzał na twarz swojego męża i profesora by zadać mu to pytanie. Przynajmniej to był temu człowiekowi winien.
- Nauczysz mnie jak się masturbować? - Snape gapił się na niego mrugając kilka razy - Yy, nie teraz - dodał pośpiesznie - Kiedyś, mam na myśli.
- Ty nigdy...? - zapytał Severus, brzmiąc na szczerze zaciekawionego.
- Nie. Próbowałem pod prysznicem, ale nie miałem pojęcia co robię. Więc? Nauczysz mnie?
- Jestem daleki od utrudniania pańskiej edukacji, panie Potter, ale sądzę, że nie można tego uznać za całkowicie stosowną lekcję. Jednak daj mi to przemyśleć i zobaczymy.
- Dziękuję, - powiedział Harry, odsuwając się i wstając z podłogi. Zachichotał.
- Coś się bawi, Harry?
- Tak. Dlaczego wszystkie nasze poważne rozmowy, muszą się dziać z nami obojga na podłodze?
- Grawitacja. - powiedział Snape sucho i ponaglił chłopaka do drzwi wyjściowych i na ich randkę.
CDN...
*zaklęcie wymyslone przez autorkę
** coś we mnie umarło gdy to czytałam
Komentarze
Prześlij komentarz