Shattered Souls: Rozdział 16
przegrałam w grę i teraz wy też <3
beta: :/
Ostrzeżenia: Wspomnienie przemocy seksualnej
Rozdział 16
Snape po całym wydarzeniu był zmartwiony Harrym, przez chwilę zastanawiał się czy nie powinni wrócić w tamtym momencie do Hogwartu. Jednak założył, że najlepsze teraz dla chłopca będzie zrobienie czegoś normalnego, by mógł rozproszyć jego uwagę od tamtych wspomnień i chociaż na dzisiejszy wieczór jeszcze raz spróbować o nich zapomnieć. No i jeszcze ta prośba o naukę masturbacji, coś czego Severus niespodziewanie nie mógł się doczekać i mentalnie się za to ganił. Chciał mu w tym pomóc, bo była to podniecająca myśl, ale również chciał by Harry mógł w końcu dowiedzieć się jakie jest to uczucie, że może wtedy kontrolować swoje ciało. Że może czuć przyjemność i nie jest w tym nic brudnego czy hańbiącego. Jebać Dursleyów za włożenie chłopakowi do głowy tak odrażających myśli.
Idąc na Leicester Square, tylko kilka przecznic od jego domu, Severus zadziwiał się jak mało światowy ten chłopak był, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak długo mieszkał w Mugolskim świecie. Harry był zafascynowany wszystkim, od latarni miejskich napędzanych prądem do motocykli przejeżdżających tu i ówdzie. Patrzył z zachwytem na ulicznych artystów, a jego oczy zalśniły widząc lodziarnię, która zawstydziłaby samego Floriana Fortescuesa. Snape był zmuszony spojrzeć na świat od nowa oczami chłopaka i teraz wszystko wydawało się o wiele jaśniejsze, gdy Harry był obok niego.
Zjedli we włoskiej restauracji, gdzie Harry dał radę nawet wziąć kilka kęsów deseru zanim stwierdził, że jest już pełny i odsunął od siebie talerz. Severus był z niego niesamowicie dumny i zadowolony, więc obdarował uśmiechem swojego młodego męża.
Gdy zapłacili za posiłek wyszli znowu na chłód londyńskich ulic, wtedy Snape zadeklarował, że wieczór był jeszcze młody, więc mogliby pójść do kina.
- Serio? Nigdy nie byłem w kinie. - przyznał Harry, jego twarz cała się rozjaśniła.
- Nigdy? - Severus nie powinien być zaskoczony, nie bardzo. Nie, gdy w kontekst wchodzą krewni chłopaka.
- Nie, oni nigdy nie zabierali mnie w miejsca, gdzie mógłbym się dobrze bawić. Tylko raz wzięli mnie do zoo, bo nie mogli znaleźć nikogo, by mnie przypilnował. Nie chcieli mnie też zostawić samego w obawie, że rozwalę im dom czy coś.
Snape nie odpowiedział, ale zauważył, że to pierwszy raz, kiedy Harry mówił o swoich krewnych, nie trzęsąc się przy tym. Wiedział, że chłopak nie wydobrzeje od razu, ale ten widok dał mu nadzieję, że Potter był na dobrej drodze.
- Więc Harry? Jaki byś chciał zobaczyć film? - nauczyciel spojrzał na elektroniczną tablice, która wyświetlała różne filmy z ceną i godziną rozpoczęcia.
- Nie mam pojęcia. Ty wybierz.
- Hmm, zobaczmy... Król Artur? - zasugerował Snape. To był jedyny film o którym mógłby mieć jakiekolwiek pojęcie przez to, że uczył się o Merlinie na rozszerzeniu z Historii Magii. Gryfon pokiwał głową, jego uśmiech wydawał się jaśniejszy niż neony dookoła nich. Severus był zdeterminowany był widzieć ten uśmiech częściej.
- Proszę pana, w czym mogę pomóc? - doszedł do nich bezcielesny głos z budki. Oh, dotarli w końcu na początek kolejki.
- Przepraszam, mógłbym prosić dwa bilety na Króla Artura? - Snape podał odliczoną kwotę pieniędzy, zarabiając oceniający wzrok od Harry'ego. Przybliżył się do niego i wyszeptał do ucha chłopaka - Nie wszyscy Ślizgoni są tak niekompetentni w mugolskich sprawach. - Harry zarumienił się i odsunął trochę. Severus przeklął się za swoją głupotę w myślach. Oczywiście, że było to niekomfortowe dla niego, Harry nie był jeszcze gotowy na takie intymne zachowania, jak szeptanie sobie do ucha pośrodku tłumu. Odebrał ich bilety i podał jeden młodszemu czarodziejowi, wchodząc do środka.
-Harry, coś nie tak?
- Nie, proszę pana. - odpowiedział Potter, ale jego wzrok był wbity w podłogę. Snape nie zamierzał naciskać, Harry już miał jedno załamanie dzisiaj.
- Chciałbyś popcornu? Albo jakiś słodyczy? - nie miał pojęcia po co pytał, wiedział, że chłopak nie będzie chciał jedzenia.
- Nie, dziękuję. - nadal nie uniósł głowy. Severus miał wrażenie, że popełnił jakieś straszne faux pas, ale nie miał zielonego pojęcia co dokładnie zrobił.
- A coś do picia? - próbował zmusić swój mózg przed zadawaniem tak głupich pytań, ale jego usta zadawały się nie słuchać.
- Okej, Sprite'a proszę.
Snape pokiwał głową, nie będąc nawet pewien czy Harry to zauważył i poszedł do jednej z lodówek ze szklanymi drzwiami. Uśmiechnął się do siebie patrząc na mugolskie nazwy ich produktów. Sprite! Mugole pewnie by się posikali, gdyby spotkali prawdziwego.*
Kiedy zapłacił za lemoniady, wrócił do Pottera i razem poszli na salę by znaleźć swoje miejsca. Byli na środku raczej wyżej na sali. Severus nigdy nie był w tak dużym kinie wcześniej. Usiadł po prawej Harry'ego i włożył butelkę Sprite'a do uchwytu na kubek, na końcu podłokietnika.
- Harry, przepraszam jeśli sprawiłem, że poczułeś się niekomfortowo. - Severus wyszeptał. Było coś w kinach, że rozmawianie na głos wydawało mu się nie na miejscu.
- Uhm - Potter wymamrotał i ruszyć się trochę w swoim fotelu. Snape spojrzał na chłopaka z góry do dołu i teraz zauważył, że jego jeansy na zamku były trochę bardziej wypukłe. Oh. Realizacja spadła na jego barki. Szeptanie i stanie za blisko, podnieciło Harry'ego, nic dziwnego, że czuł się niekomfortowo! To nie było intencją Severusa na dzisiaj. Harry spojrzał w końcu do góry i zauważył, że nauczyciel się na niego patrzył. Od razu zasłonił się dłońmi.
- Wszystko w porządku, Harry. To się czasami zdarza. Nie przejmuj się.
Gryfon pokiwał głową, ale odmówił by się spojrzeć na Snape'a i odsunął się na swoim siedzeniu najdalej jak tylko mógł. Nie był zaskoczony, że chłopak czuł się w ten sposób, ale był niezadowolony sobą, że to spowodował. Powinien wiedzieć lepiej. Sam nie był taki przez kilka miesięcy? Drżący przez każdy, nawet najmniejszy, niewinny dotyk? Zajęło to Dumbledore'owi i Madam Pomfrey niezły kawał roku by pomóc mu przejść przez to co się stało. Nigdy nie doszedł do siebie, nie do końca, ale znalazł gdzieś siłę by móc dalej żyć niż tylko egzystować. Żywił nadzieję, że Harry będzie w stanie osiągnąć to samo.
Usiadł wygodnie w fotelu, gotowy na film i starał się ignorować tą swędząca potrzebę by złapać chłopaka za rękę.
Harry zasnął gdzieś na ostatnie półgodziny filmu, jego głowa szukała ramienia Snape'a z nieomylną precyzją. Severus pozwolił mu spać i rozkoszował się tą bliskością. Musiało minąć dużo czasu od kiedy chłopak się wyspał. Cienie i worki pod oczami doskonale o tym świadczyły.
Nie obudził się, gdy światło się zaświeciło i reszta widowni opuściła salę. Nie ruszył się nawet, gdy pracownicy kina przyszli umyć podłogę z popcornu i rozlanych napojów.
- Harry? - powiedział Snape cicho i pogłaskał wierzchem dłoni policzek młodszego czarodzieja. Bez odpowiedzi. Powiedział imię chłopaka jeszcze kilka razy, ale Harry nawet nie drgnął. Zajęło mu to chwilę, by zdać sobie sprawę, że Potter nie oddycha.
- HARRY! - krzyknął, a jedna z pracowniczek posłała mu zaskoczone spojrzenie. Snape nie zwracał na nią szczególnej uwagi, zbyt zajęty potrząsaniem chłopakiem za ramiona, próbami wtłaczania w niego odrobiny życia. Być może rzeczywiście trząsł Harrym trochę mocniej, niż zamierzał, ale nie myślał trzeźwo. Był cholernie przerażony, że Chłopiec-Który-Przeżył znikąd umarł w środku mugolskiego kina.
W końcu, Harry zaskomlał i próbował się wyrwać z uścisku Snape'a, ale ten nie był w stanie go teraz puścić.
- Nie! Proszę, wujku Vernonie! Będę dobry, obiecuję! Proszę, nie zmuszaj mnie! - wtedy chłopak otworzył oczy, zeszklone i zamglone, wpatrujące się w nauczyciela, ale jakby go nie widząc. Harry wyglądał na przerażonego i ponownie próbował się wyrwać z uścisku. Snape go puścił i poczuł jakby ktoś go kopnął w żołądek, a ten upadł do samych stóp. Harry był przerażony. Przerażony nim. Jego umysł próbował mu przypomnieć, że Gryfona ogarnął koszmar i tak naprawdę to nie jego się bał. Ale co jeśli jednak tak było?
- Harry? W porządku?
- Tak, proszę pana. Tylko koszmar.
- Nie oddychałeś. - powiedział Snape.
- Mam bezdech senny. Czasami przestaję oddychać, gdy śpię. Miałem to od kiedy byłem dzieckiem.
- Nie byłeś na to leczony?
- Nie ma to lekarstwa, nie?
- Może nie ma mugolskiego. Wydaje mi się, że to czas bym zabrał Cię do Świętego Mungo, na pełne badania, panie Potter. Pańskie zdrowie, wygląda na to, było raczej mało ważnym aspektem dla twoich krewnych.
- Wolałbym nie, proszę pana. - chłopak spojrzał na niego wyzywająco i Snape prawie się roześmiał. Harry wydawał się na dobrej drodze do przemiany w miniaturową wersję samego siebie. Lepiej wyrzucić tą myśl. Świat nie potrzebował ich dwóch.
CDN...
Komentarze
Prześlij komentarz