Shattered Souls: Rozdział 11
ten rozdział to był chyba jakiś mój fever dream przysięgam.
beta: nuh-uh
Ostrzeżenia: zaburzenia odżywiania, wspomniana przemoc seksualna.
Zdecydowałam, że nie będę już zaznaczać fragmentów w rozdziale, bo zwyczajnie musiałabym czasami wycinać jakieś losowe fragmenty czy połowę treści. Dopóki nie będą to jakieś mocne momenty, ostrzeżenie będzie się pojawiało tylko u góry rozdziału.
Rozdział 11
Spędzili noc w wielkim łożu z baldachimem, oboje leżąc z daleka od siebie jak było to możliwe. Chłopak chciał wtulić się w ciało obok, chciał być trzymany i zapewniany, że wszystko będzie w porządku, nawet jeśli miały być to tylko puste obietnice. Ale po powrocie ze Skrzydła Szpitalnego nauczyciel był cierpki i chłodny, więc Harry nie był pewny czy chciałby mu to zapewnić. Więc usilnie pozostał po swojej stronie łóżka, a Snape po swojej. To było niesamowite jak samotnie można się czuć nawet w bliskim towarzystwie innej osoby.
Czekał niecierpliwie z Hagridem na stacji, podekscytowany ponownym spotkaniem swoich przyjaciół, ale także smutny, że nie będzie mógł podzielić się z nimi wszystkim co się mu przytrafiło.
Kiedy uczniowie wyszli, podążając za Dumbledorem, Harry pochylił się do Hermiony i wyszeptał do ucha.
- Czemu musieli wyjść?
Było kilka szeptów i mamrotań, ale nikt nie wydawał się być chętny do zadawania pytań, więc zostali wypuszczeni z sali. Harry nie miał ochoty na posiłek. Czuł się jakby gula ołowiu siadła mu na żołądku. Chciał udawać jakby ostatnia godzina się po prostu nie wydarzyła. Dlaczego wszystko zawsze musi się sprowadzać do seksu? Nie obchodziła go moc jaką mógł posiąść przez "połączenie ciał", ale czuł powinno go to obchodzić. W końcu potrzebowałby całego swojego potencjału by pokonać Voldemorta. Potem przypomniał sobie swoje koszmary i nie chciał tego. Nie chciał nic z tego.
- Skąd wiesz, że nie chciałem po prostu skorzystać z toalety?
Z rana Snape sprawił, by Harry zjadł śniadanie w postaci owsianki i jajecznicy z trzech jajek, zanim żołądek chłopaka się zbuntował i Potter musiał pobiec do łazienki wymiotować. Zwrócił śniadanie szybciej niż wcześniej je jadł. Gryfon jęknął i położył głowę na chłodnej porcelanie muszli klozetowej. Nie chciał już nigdy więcej jeść.
- Harry? - Snape zatrzymał się w progu - Czy ty właśnie zwymiotowałeś?
Nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Jak mógł pomyśleć, że przechytrzy Snape'a? Ten człowiek był szpiegiem, wytrenowanym by zwracać uwagę na szczegóły. Wiedzieć każdą najmniejszą rzecz. To była jego praca w końcu.
Spłukał toaletę i zawędrował do umywalki by umyć zęby. Jego nogi drżały i czuł na sobie oczy nauczyciela przez ten cały czas, ten niemiły żar na tyle jego szyi, przypominające mu Vernona.
Zęby umyte, usta wypłukane i w końcu był w stanie spojrzeć na Mistrza Eliksirów. Nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział co ma zamiar powiedzieć, ale jego usta samoistnie się otwarły.
- Proszę, - powiedział - proszę, pomóż mi - opadł na podłogę i ukrył głowę w swoich dłoniach.
Snape uklęknął i objął Harry'ego ramionami, kołysając nim jakby chłopak był małym, kruchym dzieckiem. Harry czuł się kruchy, kruchy jak kawałek szkła, które w każdym momencie mogło pęknąć, roztrzaskując się na tysiące małych odłamków.
- Harry pomogę Ci poczuć się lepiej, obiecuję,. Nie jesteś pierwszym uczniem który choruje na zaburzenia odżywiania. I prawdopodobnie nie będziesz ostatnim.
- To przez jajka - wymamrotał w koszulę starszego czarodzieja - Vernon zawsze pachniał jak jajka.
- Oh - zaczął Snape - Przepraszam, nie powinienem kazać Ci ich jeść. Ale musisz jeść cokolwiek, Harry. To nie może tak zostać.
- Ja wiem, ale to trudne. Nienawidzę... nienawidzę jeść. Nienawidzę uczucia, gdy przełykam jedzenie, gdy czuję jak trafia do mojego żołądka. Jedzenie sprawia że czuje się brudny. - Jak mógł wytłumaczyć ten horror mężczyźnie przed nim? Co Dursleyowie mu zrobili? Głodzili go dniami, a kiedy w końcu zdecydowali się go nakarmić, zamykali go w schowku i musiał tam siedzieć, we własnym brudzie. Nie było tam nawet wiadra. W wieku dziesięciu lat, Harry zauważył, że jeśli nie będzie jadł, to już nie będzie musiał się brudzić.
- Harry? Czy chodzi o to co Dursley'owie zrobili? Twoje wypadki kiedy byłeś zamknięty w schowku?
Chłopak pokiwał głową, ale nie był w stanie spojrzeć na mężczyznę.
- Jestem taki ohydny. Nie chcę być taki!
- Harry nie jesteś niczym takim. Dzieci od zawsze miały takie wypadki, nawet te z przyzwoitych domów. To nic czego musisz się wstydzić. Nic co twoje ciało robi nie jest powodem do wstydu. To wszystko całkowicie naturalne. Nie chcesz jeść, bo nadal się boisz, tak samo jak ten mały chłopiec z komórki pod schodami. Ale nie jesteś już tam, Harry. Jesteś teraz wolny. Możesz jeść tyle ile tylko chcesz i chodzić do toalety kiedy tylko potrzebujesz. Nikt Ci tego nie zabrania, Harry. Nikt oprócz Ciebie.
- Wiem. Czasami czuję się jakbym nadal tam był, a to wszystko to sen. Że ja tak naprawdę nie rozmawiam tutaj z Tobą, a wszystko sobie wyobrażam.
- I myślisz, że twój umysł wyobraził sobie mnie? - Snape uśmiechnął się do niego.
- Hmm, może nie.
- Harry, nie będzie łatwo by zaczęło być lepiej, ale z właściwą pomocą będziesz w stanie to zrobić. Na początku musimy sprawić byś zaczął jeść, a potem rozmawiać. Mówię o terapii.
- Nie chcę rozmawiać z jakimś nieznajomym! - zaprotestował chłopak.
- A co ze mną? Nie jestem kwalifikowanym terapeutą czy czymś takim, ale wolałbym być porozmawiał z kimkolwiek, nawet ze mną. Nie będę Cię oceniał, ale jestem tutaj by wysłuchać wszystkiego co chciałbyś powiedzieć.
- Zrobiłbyś to dla mnie? - Harry nie myślał, że zasługuje na to wszystko co Snape dla niego robi i czuł wstyd, przypominając sobie jak bardzo myślał, że nienawidzi tego mężczyzny oraz jak przeglądał jego myślodsiewnię.
- Jeśli mi pozwolisz - powiedział - Teraz musimy pomyśleć o tym co możesz jeść. Co mogę innego zrobić Ci na śniadanie?
- Coś lekkiego - odparł. Chciał chociaż spróbować utrzymać jedzenie w żołądku na dłużej. - Płatki kukurydziane?
- Nie kojarzę tego, to mugolskie śniadanie?
- Yhm, tak.
- Dobrze, będę musiał iść na zakupy. Musisz mi zrobić listę tego co lubisz jeść, Harry, a ja zapewnię by to wszystko było dostępne w naszej kuchni. Posiłki w Wielkiej Sali nie powinny być problemem, tam będziesz sobie nakładał co Ci się podoba. tak?
- Tak, proszę pana.
- Tak, proszę pana.
- Zrób tą listę, Harry a potem lepiej przejdź się do Hagrida. Weź ze sobą jakiegoś tosta i bez wymiotowania tym razem, dobrze?
- Do Hagrida?
- Tak, nie chcesz się spotkać z przyjaciółmi na stacji, gdy przyjedzie pociąg? To całkiem niezły spacer, nawet przy takiej pogodzie.
- Tak, proszę pana, dziękuję proszę pana.
Harry skończył swoją listę zakupów i zostawił ją na biurku w gabinecie nauczyciela. Zajęło to dłużej niż przypuszczał, teraz kiedy dostał możliwość wyboru rzeczy, które rzeczywiście lubił jeść. Jedzenie było jego wrogiem tak długo, że nie był pewny czy będzie kiedykolwiek w stanie swobodnie jeść wszystko. Na liście nie było żadnych jajek.
Zjadł jednego tosta z hojną pomocą masła, zapitego szklanką wody. Chciał zwymiotować, czuł to pragnienie, ale Snape obserwował go tymi swoimi paciorkowatymi oczami, którym nic nie umknie. To pragnienie trochę osłabło, ale wiedział, że gdyby Severus go tak dokładnie obserwował to zamiast do chatki Hagrida, kierowałby się raczej do łazienki.
Hagrid próbował mu wcisnąć herbatę i twarde ciastka, ale Harry uprzejmie odmówił, mówiąc, że miał duże śniadanie.
- Fajno Cię Snape traktuje, Harry?
- Tak - odparł z pełną powagą. Zadziwiające jak wiele można dowiedzieć się o kimś będąc z nim w małżeństwie. - Podoba mi się u niego - te słowa zdziwiły samego Harry'ego. Hagrid, jako pracownik Hogwartu, wiedział, że Snape był teraz jego opiekunem, ale nic więcej. Uczniowie nie będą o tym nic wiedzieć, zwłaszcza Ślizgoni.
- Tak żem myśloł. Mało żech Cię widzioł tego lata.
- Oh, Hagrid. Przepraszam. Rzeczy dzieją się tak szybko. Postaram widzieć się z Tobą więcej w tym semestrze. Obiecuję.
- Raczej ni bedziosz mioł czasa by mnie odwiedzać w tym roku, Harry. Nie z wszystkim co bedzie się działo w szkole.
- Nie mów, że następny Turniej Trójmagiczny? - sapnął, jeden wystarczył mu na całe życie.
- Nie, musisz poczekać i zobaczysz. - Hagrid spojrzał na wielki zegar na gzymsie kominka i wziął swoją latarnie. - Czas byśmy poszli na stacje, Harry.
Na stacje szli w ciszy, przeprawa trwała kilka dobrych godzin mimo wielkich kroków Hagrida. Większość czasu Harry musiał biegnąć pół truchtem tylko by za nim nadążyć.
Czekał niecierpliwie z Hagridem na stacji, podekscytowany ponownym spotkaniem swoich przyjaciół, ale także smutny, że nie będzie mógł podzielić się z nimi wszystkim co się mu przytrafiło.
- Nadjeżdża - powiedział, klepiąc Harry'ego po ramieniu, prawie przewracając go płasko na ziemie. Chłopak wyszczerzył się widząc jak światła były coraz bliżej i bliżej, aż pociąg zatrzymał wzdłuż peronu. Drzwi trzasnęły otwierając się i uczniowie wylali się wagonów targając swoje kufry i klatki ze zwierzętami.
- Harry! - Ron i Hermiona wrzasnęli, gdy oboje wybiegli z pociągu. Zarzucili swoje ramiona wokół Harry'ego we wspólnym uścisku. Nigdy nie czuł się tak dobrze będąc przez kogoś przytulanym. Potter trzymał ich ochoczo, nie chcąc nigdy puszczać. Rozejrzał się dookoła i pomachał do Hagrida, który tylko mrugnął, prowadząc grupę przerażonych pierwszorocznych do łodzi.
Harry'emu, Ronowi i Hermionie udało się złapać powóz cały dla nich, ale nie odezwali się do siebie dopóki nie wrócili do szkoły i zasiedli przed rozpalonym kominkiem w pokoju wspólnym. Uczta za niedługo się zaczynała, ale Harry nie był nią zainteresowany. Snape już go ostrzegł, że będzie obserwował jak je. Ta myśl, była dziwnie niepokojąca dla chłopaka.
- Stary, - zaczął Ron, rzucając Hermionie spojrzenie, która wpatrywała się w rudzielca. - Powiedz mi, że to nie prawda. Cały czas dręczyłem mamę by powiedziała mi czemu Snape był Cię odwiedzić i w końcu mi zdradziła, że on został twoim nowym opiekunem?
- Cicho, - zasyczała dziewczyna - Nikt nie powinien o tym wiedzieć Ron, to twoja matka też mówiła.
- To nie prawda, nie?
- Ale to jest prawda, Ron.
- Ale Snape? Ten Snape! Jak to wytrzymujesz, Harry?
- Właściwie to traktuje mnie lepiej niż Dursley'owie kiedykolwiek. Nie znęca się nad mną, Ron. Czasami się na mnie wkurza, ale zazwyczaj sobie na to sam zapracowuje. Nie jest święty, ale nigdy mnie nie uderzył ani zamknął w schowku.
- Schowku? - Hermiona sapnęła - Więc to była prawda? Naprawdę to robili?
- Tak. Robili to i wiele więcej. Ale bardzo nie chcę o tym rozmawiać.
- Nie przejmuj się. Rozumiemy. - Hermiona szturchnęła Rona w żebra łokciem.
- Co? Ah, tak. Rozumiemy to, stary. Perfekcyjnie.
Harry w to mocno wątpił, ale był wdzięczny, że i tak to powiedzieli. Jak on tęsknił za swoimi przyjaciółmi. Dzwonek zadzwonił donośnie, wzywając ich na Ucztę.
- Nie jestem zbytnio głodny - powiedział Potter - Idźcie bez mnie.
- Harry Potterze! - krzyknęła Hermiona co wydawało się być bardzo dobrym uosobieniem Molly Weasley. Miała nawet tą samą pozę z ręką na biodrze. - Nie ruszymy się bez Ciebie. No chodź. - złapała go za rękę i wyrwała bruneta z fotela; była silniejsza niż wyglądała.
- No okej, okej - poddał się Harry, gdy trio przeszło przez dziurę zza portretem.
- Dobrze, - rozpromienił się Ron - nie chcesz tego ominąć. Nie zdarzyło się to od kiedy Charlie się uczył w Hogwarcie, ale opowiedział mi.
- Opowiedział o czym, Ron? - zapytał Potter podążając za dwójką. Z opóźnieniem zauważył, że nie idą w stronę Wielkiej Sali - Gdzie idziemy?
- Nie czytałeś swojego listu z Hogwartu, Harry? Szóstoroczni najpierw mają pójść do klasy Transfiguracyjnej. - odparła Hermiona.
- Nie, nie dostałem swojego. Twój tata ma moje rzeczy, tak Ron?
- Racja. Musiał zapomnieć oddać Ci ich tamtej nocy.
Nic dziwnego, pomyślał Harry, w końcu "tamta noc" była nocą kiedy poślubił Snape'a.
- Więc co ominęło mnie w liście?
- Tylko to, że szóstoroczni mają spotkanie z McGonagall i Dumbledorem przed Ucztą.
- Po co?
- Zobaczycie - odpowiedział rudzielec drapiąc się po boku nosa.
- Serio Ron. Nie wiesz wiele więcej niż ja.
- Wiem, więcej Hermiono! Charlie mi wszystko opowiedział, czemu miałby kłamać?
- Wiem, więcej Hermiono! Charlie mi wszystko opowiedział, czemu miałby kłamać?
- Cóż, to co Ci mówił jest absurdalnie naciągane. Składanie ofiar z dziewic, naprawdę? To brzmi jak coś ze średniowiecza.
- Ofiarowanie dziewic? - zaskrzeczał Harry, spoglądając to z jednego przyjaciela na drugiego, czując się jak widz jakiegoś dziwnego meczu tenisa. - O czym wy w ogóle mówicie?
Jednak żadne z nich nie odpowiedziało pokonując drogę do klasy i siadając w wolnych ławkach. Reszta rówieśników rozmawiała między sobą, ale ucichli, gdy zobaczyli Pottera.
Jednak żadne z nich nie odpowiedziało pokonując drogę do klasy i siadając w wolnych ławkach. Reszta rówieśników rozmawiała między sobą, ale ucichli, gdy zobaczyli Pottera.
- Ciekawe kogo wybierze? - usłyszał kogoś szept, który zdezorientował go jeszcze bardziej. Dumbledore i McGonagall byli już na miejscu i kiedy wszystkie miejsca w klasie zostały zajęte, profesorka klasnęła w dłonie uciszając rozmowy.
- Witam was z powrotem, szóstoroczni. Jak wiecie nadeszły mroczne czasy dla nas wszystkich i potrzebujemy wszelkiej przewagi, jaką możemy uzyskać w walce przeciwko ciemności. Potrzebujemy, abyście wszyscy wykorzystali swój potencjał jak najlepiej, z tego powodu w tym roku szkolnym przywrócimy Wiosenne Obrzędy.
Szepty i sapnięcia przeszły fala przez grupę uczniów. Harry nie miał pojęcia czym Obrzędy były, ale Hermiona wyglądała na oszołomioną, a Ron szczerzył zęby do nich, jakby chciał powiedzieć "A nie mówiłem?".
- Jednak są wśród was tacy, którzy nie będą w stanie złożyć takiego poświęcenia dla Hogwartu, więc kiedy was wyczytam, wyjdziecie z profesorem Dumbledorem i wrócicie na Ucztę. Tym z Was, którzy pozostaną, wyjaśnię Obrzędy i wymagania wobec tych, którzy wyrażą chęć. - McGonagall wyczytała listę nazwisk, głównie Ślizgonów, choć nie Draco Malfoya, który wyglądał na tak zdezorientowanego jak Harry się czuł. Z ich własnego Domu, wezwano Seamusa, Deana i Neville'a oraz kilka dziewcząt, których nie znał. Wypuszczono także czterech Puchonów i trzech Krukonów.
Kiedy uczniowie wyszli, podążając za Dumbledorem, Harry pochylił się do Hermiony i wyszeptał do ucha.
- Czemu musieli wyjść?
- Bo nie są już dziewicami czy prawiczkami. - odszeptała.
- Co? - zapytał, głośniej niż miał zamiar. Czy to była prawda? Składnie dziewic w ofiarach?
- Panie Potter? Chciałby się pan podzielić czymś z klasą?
- Nie pani profesor, przepraszam.
- Dobrze więc. Zaczynajmy od tego, że Wiosenne Obrzędy są bardzo stare i stanowią powitanie wiosny, podczas której witano nową krew w krainach. Ze wsi wybierano dziewice i składano ją w ofierze, aby dać ziemi nowe życie, a jej krew zrodziła wiosnę.
- Ofiara z człowieka? - zapytała przerażona Gryfonka.
- Zadziwia mnie pani, panno Granger. Nie, dziewczyna poświęca krew swojego dziewictwa, swoje dziewictwo, a nie swoje życie. Dziewice mają w swoich ciała ogromną magiczną energię, co jest jednym z powodów, dla których tak bardzo przyciągają do nich jednorożce. Potrafią wyczuć tą energię. Ale ta moc jest bezużyteczna. Jest tam, ale nie można do niego uzyskać dostępu. Jedynym sposobem uzyskania dostępu do tej magii jest połączenie dwóch ciał. Kiedy dar dziewictwa zostanie dany dobrowolnie, a nie odebrany, obie osoby będą dzielić się magią drugiej strony, dając im obojgu, więcej mocy i energii, niż kiedykolwiek posiadali samodzielnie. Połączenie dwóch kochających się ciał jest jedną z najpotężniejszych magii, jakie istnieją. Jednakże, dla czarodzieja odebranie komuś dziewictwa siła jest w naszym świecie okrutną zbrodnią. Magiczna energia ofiary zostaje z niej wyrwana i wchłonięta przez oprawcę. Ale energia zwrotna nigdy nie nadejdzie, a ofiara nigdy nie będzie tak silna magicznie jak mogłaby być.
- Dla tych którzy są gotowi, prosimy was byście ofiarowali swoje dziewictwo tej samej nocy, w Beltane*. Po tym, staniecie się potężniejsi niż kiedykolwiek myśleliście, że możecie być. Staniecie się niebezpiecznymi przeciwnikami.
Po słowach czarownicy zapadła kompletna cisza. Umysł Harry'ego kłębił się w myślach. Armia młodych czarodziejów, potężniejsza tylko dzięki temu, że uprawiali seks. Niemal domyślał się, że tego raczej nie uczyli w mugolskich szkołach. Czy to dlatego Śmierciożercy dopuszczali się gwałtu jako jednej ze swoich broni? Ukraść magię, zanim ktoś będzie w stanie ją wykorzystać? Seks mógł sprawić, że było się potężniejszym magicznie? Seks za obopólną zgodą, jego mózg mu przypomniał.
- Ma pani na myśli orgie? - zapytał Krukon którego Harry nie znał.
- Nie, panie Stephens, - McGonagall poprawiła okulary - Nie wiem skąd młodzież bierze te swoje pomysły. Wszystko będzie bardzo dyskretne. Jedynym powodem, dla którego w ogóle chcemy by było to tego samego wieczoru, jest to, że uwolni się znacznie więcej energii z powodu... eee... wzmożonej energii seksualnej związanej z grupą. Jeśli ktoś z Was chciałby wziąć udział i znajdzie chętnego partnera, wtedy prywatnie odwiedzi głowę swojego Domu i wyrazi mu chęć wzięcia udziału w Obrzędach. Będziecie musieli również podać imię swojego partnera, więc najlepiej będzie jeśli wcześniej między sobą to przedyskutujecie. Będziemy sprawdzać czy została wydana zgoda drugiej strony. Żadnego przymusu, zaklęć miłośnych, o czym przypominam, że te są nielegalne. Zaklęcie Confundus również w tym przypadku jest zakazane. - McGonagall uśmiechnęła się do nich, zaciskając swoje dłonie ze sobą.
- Będzie Bal Beltane trzydziestego kwietnia. Oraz...
- Profesorze - przerwał jej Malfoy - Kogo możemy poprosić jako swojego partnera?
- Bardzo dobre pytanie, panie Malfoy. Waszym partnerem może być każda chętna osoba z szóstego roku lub wyżej, jeśli tylko oboje skończyliście szesnaście lat. Zazwyczaj sugeruje się by wybrać osobę, która jest bardziej doświadczona. Ale nie jest to wymagane, to wasza decyzja. W przeszłości proszono nauczycieli i choć nie jest to zakazane per se, zdecydowanie tego odradzam. Byłoby to niekomfortowe dla wszystkich zainteresowanych. Jakieś pytania?
- Jak ma to być dyskretne jeśli będzie bal? - zapytał Ron - Wszyscy będą wiedzieć!
- Panie Weasley, bal będzie dla wszystkich. Wszyscy oprócz Twojego partnera będą wiedzieć tylko tyle, że byleś na balu. O północy Ci, którzy się zgodzili zostaną teleportowani w wybrane przez siebie miejsce na... uhm... dopełnienie.
- Co? Każde miejsce? Ma pani na myśli, że mogę wybrać, nie wiem, Disneyworld?
- Nie jestem pewna gdzie to jest, panie Weasley. Ale tak, każde miejsce jakie Ty i twój partner sobie wybierzecie. W tym samym czasie Ci którzy nie biorą udziału w Obrzędach zostaną teleportowani do swoich łóżek i uśpieni czarem. Nikt prócz waszego partnera i głowy Domu nie będzie wiedział, że bierzecie w tym udział. Wiec, panie Stephens, jak pan widzi, nie ma to nic wspólnego z orgią. Jeśli nie macie żadnych pytań, możecie wrócić na Ucztę.
Było kilka szeptów i mamrotań, ale nikt nie wydawał się być chętny do zadawania pytań, więc zostali wypuszczeni z sali. Harry nie miał ochoty na posiłek. Czuł się jakby gula ołowiu siadła mu na żołądku. Chciał udawać jakby ostatnia godzina się po prostu nie wydarzyła. Dlaczego wszystko zawsze musi się sprowadzać do seksu? Nie obchodziła go moc jaką mógł posiąść przez "połączenie ciał", ale czuł powinno go to obchodzić. W końcu potrzebowałby całego swojego potencjału by pokonać Voldemorta. Potem przypomniał sobie swoje koszmary i nie chciał tego. Nie chciał nic z tego.
Usiadł przy stole Gryffindoru i włożył twarz w dłonie. Drżał, czując naraz zimno i ciepło, jego mięśnie zdawały się słabe i obolałe. Może się przeziębił. Wmawiał sobie, że to nie był strach, że się nie boi, ale w głębi jego duszy jego ciało nie wierzyło w to kłamstwo. Był przerażony. Przebłyski przemocy ze strony wuja i koszmary o Voldemorcie szalały za jego powiekami, jakby był na prywatnym seansie horrorów. Chciał by to wszystko się po prostu skończyło.
Zaryzykował spojrzeniem w stronę stołu nauczycieli, Snape już go obserwował, celowo dźgając widelcem jedzenie na talerzu. Harry odwzajemnił spojrzenie i udało mu się zjeść trochę pieczonej wołowiny oraz dwie inne mniejsze rzeczy, zanim zrobiło mu się niedobrze. Ostatnio wydawało mu się, że jest to stan ciągły i zastanawiał się czy kiedyś poczuje się normalnie. Czy on w ogóle kiedykolwiek czuł się normalnie? Nie był tego do końca pewny.
Jedzenie osiadło w jego żołądku jak kamień i już wiedział, że nie będzie w stanie zasnąć dopóki nie zwymiotuje, ale byś świadom oczu Snape'a, które obserwowały każdy jego ruch. Jak miałby się wydostać do łazienki bez wzniecania podejrzeń mężczyzny? Poczeka do końca Uczty, kiedy wszyscy uczniowie będą wracać do dormitoriów. Snape nie mógł upilnować przecież wszystkiego i będzie dzisiaj w lochach, a Harry w Wieży Gryffindoru. Może poczekać, wmawiał sobie, tylko jeszcze przez chwilę.
- Harry - Ron potrząsnął nim trochę mocniej, jakby robił to już dłuższy czas bez reakcji Pottera - Uczta się już skończyła. Ale Ciebie chyba na niej nie było.
- Wybacz, Ron. Zamyśliłem się.
- I chyba wiem o czym, he? - Ron dźgnął go łokciem w żebra i Harry spojrzał na niego zaskoczony. Wątpił by ktokolwiek wiedział o czym w tamtej chwili myślał.
- Serio, Ron! Czy seks to wszystko co masz w głowie?
- Serio, Ron! Czy seks to wszystko co masz w głowie?
- Nie, Hermiono, czasami jeszcze myślę o Quidditchu. Czasami myślę o seksie i o Quidditchu. Jeszcze jednak nie wymyśliłem jak w trakcie pozostać na miotle.
- Ron! - Hermiona zachichotała i oparła się o ramię chłopaka. To było nowością dla Harry'ego. Ta dwójką mogła rozmawiać, dyskutować o seksie, a nawet śmiać się z tego jakby nie było to nic upokarzającego czy brudnego. Jakby to było coś zupełnie normalnego. Jakby nie było czego się bać. Nie trzeba się nawet zakładać, by odgadnąć, że razem będą obchodzić Wiosenne Obrzędy. Zdziwiłby się, gdyby połowa szkoły o tym nie wiedziała.
Nawet jeśli chciałby skorzystać z Obrzędów, nie było nikogo komu by na tyle ufał. I będąc w małżeństwie ze Snape'em też to komplikowało. Potter pamiętał zbyt dobrze treść ich przysięgi. Byli związani tylko sobie i Harry był pewny, że stałoby się coś okropnego, gdyby był niewierny.
Kiedy Ron i Hermiona wspinali się po schodach do ich dormitorium, Harry zmienił ścieżkę na tą prowadzącą to męskich łazienek. Nawet nie był zaskoczony, gdy zobaczył tam Snape'a już na niego czekającego.
- Śledzisz mnie?
- Tak, - odparł, zakładając ręce na piersi - jeśli będziesz specjalnie zmuszał się do wymiotów, nie będziesz nigdy w stanie wyzdrowieć.
- Skąd wiesz, że nie chciałem po prostu skorzystać z toalety?
Snape uniósł wymownie brew, która powiedziała więcej niż jakiekolwiek słowa. Harry był przekonany, że mężczyzna umiał czytać w myślach i nie potrzebował do tego Leglimencji. Wydawałoby się jakby znał intencje chłopaka zbyt dobrze.
- Możesz ze mną zostać trochę? - zapytał w zamian - Dopóki mi nie przejdzie?
- Możesz ze mną zostać trochę? - zapytał w zamian - Dopóki mi nie przejdzie?
- Potrzebujesz odwrócenia uwagi?
- Proszę. Może jeśli wytrzymam przez następną godzinę to w mi przejdzie.
- I jakie odwrócenie uwagi można znaleźć w łazience, Potter?
- Accio karty. - powiedział chłopak wyjmując i machając różdżką.
Kilka minut później, on i Profesor Snape siedzieli na podłodze i grali w eksplodującego durnia.
Kilka minut później, on i Profesor Snape siedzieli na podłodze i grali w eksplodującego durnia.
- Nie oczekuj, że pozwolę Ci wygrać, bo czujesz się słabo, Potter. - ostrzegł surowo.
- Możesz być spokojny, profesorze. Jestem czempionem Gryffindoru w tej grze.
- Może jeśli włożysz w naukę tyle samo wysiłku co w tą głupią grę, to uda Ci się mi wmówić, że pod tym niesfornym mopem, kryje się mózg.
Harry podniósł wzrok, ale nie padła z jego strony żadna riposta. Siedząc na podłodze i grając w durnia, jakimś cudem ciernie nauczyciela nie kuły go tak mocno jak kiedyś.
CDN...
*Baltane - święto celtyckie z okazji zakończenia wiosny/nadejścia lata. Obchodzone w nocy z 30 kwietna na 1 maja.
Komentarze
Prześlij komentarz