Shattered Souls: Rozdział 5

 O Boże, o kurwa jak to mamy 2023?!
Wybaczcie słodkie serduszka za tą przepotężną przerwę, bo prawie roczną. Czy mam coś na swoje wytłumacznie? A no nawet mam! Rok 2022 obfitował u mnie w wiele wielkich wydażeń, które totalnie zawrócily mi w głowie. Wyprowadziłam się, skończyłam szkołę, zaadoptowałam chomika, znowu się przeprowadziłam, znalazłam pracę i rzuciłam pracę. A dodatkowo urodziły mi się dzieci! Nie no, nie moje do końca, przywitałam narodziny ośmiu kociątek, więc jestem szczęśliwą kociąmamą dwóch z nich (reszta się rozeszła jak świeże bułeczki). Także ciut tego było, ale już nie przedłużam zapraszam na rozdział, buziaczki, love ya!

beta? what beta?


Rozdział 5

Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył za chwilę stanie się Chłopcem Który Poślubił Snape'a. To nadal było dla niego tak nierealistyczne, jakby jakiś dziwny sen z którego nie mógł się obudzić.

W salonie Weasley'ów było pięć osób i strzeżone drzwi, przed jakimkolwiek przeszkadzaniem. Ron gorliwie pragnął odkryć czemu jego rodzice i Harry byli tak strasznie skryci, ale żadne nie chciało mu odpowiedź. Molly i Artur byli dwoma potrzebnymi świadkami, mimo, że to małżeństwo miało pozostać sekretem dla całego czarodziejskiego świata, ślub musi mieć świadków by dać chłopcu maksimum magicznej i legalnej ochrony. Snape wyglądał posępnie, w końcu to był jego niechciany obowiązek. Tak przynajmniej Harry przypuszczał. Dumbledore uśmiechnął się do niego i zapytał czy był gotowy.

Jak mógłby być kiedykolwiek gotowy na to? Harry zawsze myślał o Snapie jako wyspie. Wyspie pełnej wyszczerbionych kamieni i otoczona rekinami, które zaatakowały wody. Miał teraz płynąć przez te wody, bez tratwy czy nawet wiosła. Utonie. Jak on niby miał to zrobić? Jak ktokolwiek może od niego tego wymagać?

Harry trząsł się z nerwów. Zaraz weźmie ślub. Zaraz weźmie ślub ze Snapem. Pewnie musi być jakakolwiek inna droga?
- P- P - Przepraszam, ja nie dam rady tego zrobić - chciał ewakuować się z pokoju, ale bariery nie ruszą się z miejsca nim ceremonia nie dobiegnie końca. Uderzył w drzwi pięściami i próbował się nie rozpłakać - Proszę. Wypuście mnie. Nie mogę tego zrobić. 

Usłyszał za sobą śmiech Snape'a, gorzki dźwięk, który posłał dreszcze przez jego kręgosłup. Harry nawet nie próbował się na niego spojrzeć, cały czas wpatrywał się w drzwi licząc, że jeśli będzie się wystarczająco długo w nie wpatrywał, to te otworzą się same.

- Gdzie jest teraz ta sławna gryfońska odwaga, Potter? - zadrwił Snape.

Harry czuł się złapany, tak samo złapany, jak zawsze się czuł od kiedy Voldemort go naznaczył. Przepowiednia podszeptywała, że Hary musi zabić Voldemorta albo on sam umrze. W tym momencie, Potter nie wiedział, którą opcję bardziej preferował.

- Harry, musisz to zrobic - powiedział Dumbledore spokojnie - To jedyna możliwość byś był bezpieczny.

Chłopak odwrócił się i spojrzał na nich wszystkich.
- Nie rozumiecie? Nigdy nie będę bezpieczny! Nie przed Voldemortem! Nie przed moim wujem i nie przed nim! - Harry wpatrywał się w Snape'a który spoglądał na niego z podobną furią w wzroku. Żaden się nie wycofa. To była cicha bitwa ich woli i oboje chcieli być wygranymi.

- Starczy! - zagrzmiał Dumbledore. Harry i Snape mrugnęli w tym samym momencie i chłopiec zastanawiał się czy ten rozkaz był zaklęciem. - Severusie, proszę zapewnij Harry'ego, że nie masz wobec niego, żadnych takich planów. Bo o to się martwisz Harry, prawda? - Potter zarumienił się po sam czubek głowy.

- Tak proszę pana. Po prostu nie chcę by cokolwiek się takiego stało... - "znowu" zostało niewypowiedziane na końcu języka. Nikt nigdy nie musiał wiedzieć, że cokolwiek, kiedykolwiek się stało. Nigdy.

Jeśli Harry myślał, że spojrzenie profesora eliksirów wcześniej było zimne to teraz powienien zamienić się w sopel lodu.

- Potter, ty jesteś dzieckiem! Możesz być spokojne panie Potter, że jedyne co mnie interesuje w tym małżeństwie to możliwość utrzymania ciebie przy życiu, tak długo byś wypełnił swoje przeznaczenie oraz by edukować Cię tak dobrze jak tylko potrafię. Nie mam żadnych planów odnośnie twojego ciała - zadrwił, a Harry wypuścił powietrze z ulgą. Snape go nienawidził, a on nienawidził jego. W tym byli na znanym gruncie. Te rzeczy będą szły jak normalnie.

Taaa, jasne, powiedział mały głosik w jego głowie. Myślałeś o nim jako "całuśnym" kilka godzin temu! Harry zdecydował ignorować ten głos, to było jedyne co mógł zrobić, by powstrzymać chociaż trochę, rumieniec kiełkujący na jego twarzy.
- Dziękuję - powiedział Harry. Snape nie odpowiedział.

- Dobrze, wszystko ustalone? - zapytał Dumbledore, ale nie wyglądał jakby oczekiwał odpowiedzi - Harry, stań proszę na przeciwko Profesora Snape'a i zacznijmy.

Zmagał się z byciem posłusznym. Jego stopy sprawiały wrażenie ołowiu w butach. Kiedy osiągnął wymagany od niego cel, nie mógł spojrzeć na Snape'a. Nie mógłby znieść widoku tych obsydianowych oczu wwiercających się w jego twarz. Dyrektor zaczął wypowiadać słowa rytuału i Harry musiał się mocno skoncentrować by je usłyszeć.

- Czy wy dwoje stajecie przede mną z własnej woli i wolni od jakichkolwiek przeszkód, które miałaby uniemożliwić to połączenie? - nastała długa pauza zanim oboje opowiedzieli pozytywnie w tym samym momencie.

- Severusie Snape czy ty bierzesz sobie tego oto Harry'ego Pottera, by był twój w tym świecie jak i w każdym innym? Czy bierzesz sobie jego i tylko jego? Czy akceptujesz jego magię, jego przeszłość i przyszłość?

- Tak.

Dumbledore odwrócił się do Harry'ego, jego twarz to była pusta maska, gdy intonował słowa rytuału.
- Harry Potterze czy ty bierzesz sobie tego oto Seversua Snape'a, by był twój w tym świecie jak i w każdym innym? Czy bierzesz sobie jego i tylko jego? Czy akceptujesz jego magię, jego przeszłość i przyszłość?

- Tak - powiedział Harry powstrzymując siebie przed głośnym wzdęchnięciem ulgi, kiedy dyrektor przemówił ponownie.
- Masz nóż i linę, Arturze?    

- Tak, profesorze. - powiedział Artur, podając wymienione rzeczy Dumbledore’owi. Głos Harry’ego zaskrzypiały na wspomnienie innej nocy, innego noża i innej liny.

- Spokojnie, Potter - syknął Snape - To tylko część rytuału związania. - zauważył, że był przestraszony? Zauważył i próbował go uspokoić? Harry próbował się zrelaksować, myśląc o Dumbledorze, który nigdy nie próbował go przecież skrzywdzić. Nie specjalnie, przynajmniej.

Dyrektor siegnął po obie rzeczy i podał nóż Harry'emu. To był raczej mały sztylet, bardzo lekki z rubinem w rękojeści. 
- Zrób małe nacięcie na mojej lewej dłoni - powiedział Snape - potem ja zrobię to samo Tobie.

Harry'emu ten gest wydawał się okropnie intymny i nie był zbyt chętny. Mają się pociąć? Ten pomysł nie cieszył się wielkim zainteresowaniem z jego strony, ale był to czarodziejski rytutał , a z tego co Potterowi udało się wyczytać, wiedział, że większość takich "okazji" używa krwi jako ich element.

Przełykając nerwowo ślinę, złapał za lewą dłoń nauczyciela swoją, a w prawej dłoni trzymał sztylet. Obie dłonie trzęsły się niesamowicie, natmiast ręką Snape'a nawet nie drgnęła niczym skała. Chłopak przejechał przez dłoń straszego mężczyzny, z fascynacją jak czerowna linia, śledziła ścieżką jaką wykonał ostrzem. Snape był cicho przez cały ten czas.

Kiedy nauczyciel wyciagnął swoją prawą rekę po nóż, Harry dał mu go nawet bez żadnego zastanowienia. Zdał się sobie sprawę, że tak naprawdę, chce by jego dłoń została przecięta. Chciał tego intymnego dotyku sztyletem, chciał by Snape go naznaczył. Chciał być oznaczony jako jego, tak samo jak Snape był Harry'ego.

Mężczyzna złapał za rękę Pottera w swoją prawą i bez żadnego ostrzeżenia, przjechełach ostrzem, przez dłoń chłopca. Sztylet był ostry i dopiero po chwili poczuł kujący ból nacięcia. Sapnął patrząc na spływającą krew. Nie spodzieał się, że będzie to tak bolesne albo - albo - podniecające. Miał głęboką nadzieję, że szaty dały radę zasłonić ten fakt. Zastanwiał się, czy nauczyciel poczuł to samo, ale nie miał odwagi by spojrzeć.

Dumbledore ponownie stanał między nimi i użył liny by związać ręcę jeszcze-nie-małżonków, by ich krew się zmieszała. Ręka Harry'ego zdrętwiała, gdy dotknęła dłoni drugiego mężczyzny, zwłaszcza w okolicach i przecięcia. Mętnie, jakby miał watę w uszach, słyszał intonowanie dyrektora.

- Krew was złączyła. I tylko krew może was rozłączyć. - ręka chłopaka, zdrętwaiała z dziesięciokrotnie, tak samo mocno jak jego penis zaczął drżeć, jakby było to ze sobą jakoś połączone. Dodatkowo ból rozpościerał się po całym ramieniu, które gdyby nie lina, wyrwałby z uścisku. Jedyne co to wpatrywał się w ich dłonie, nie mogąc oderwać wzroku.

Ich dłonie jarzyły się jak aureola, nie było słowa by to opisać. Ich złączone ręce świeciły, migotały niebieskim i złotym promieniem, jakby tańczyły wokół czubków palców. Ciało Harry'ego zaczęło mrowić. Czuł jak krew płynie w jego żyłach, każde uderzenie serca, które ją pompowało, każdy oddech powietrza jaki odwiedzał jego płuca. Nigdy wcześniej nie czuł się tak żywy, tak świadomy co to znaczy być żywym. Czuł się komplenty. Cały. Ta część jego, której nawet nie wiedział, że brakuje, nagle się odnalazła. Czuł całym ciałem. Tą ochronę. Opiękę. Teraz będzie bezpieczny. Wiedział to.

- Cholera, Albusie! - przerwał Snape, a cała ta świtlista łuna wokół ich dłoni zniknęła, tak samo jak to niesamowite poczucie bezpieczeństwa. Harry zamrugał i rozejrzał się po pomieszczeniu. Słońce zaczęło właśnie zachodzić, a Weasley'owie wyglądali na wykończonych. Jak długo on i Snape byli w tym transie? Dumbledore zachichotał i rozwiązał ich dłonie. Przecięcie było zaleczone i pozstała tylko mała srebrna blizna. Chłopak potarł ją w zastanowieniu. Nadal był nieco rozkojarzony, ale chociaż podniecenie zniknęło.

- Cholera, Albusie! - powiedział znowu, rzucając się na dyrektora - Nie mówiełeś, że to będzie pełny rytuał! Małżeństwo z rozsądku, mówiłeś!

- I takie będzie Serverusie, - Dumbledore uśmiechnął się - to niczego nie zmienia.

- "Nieczego nie zmienia." Nie, po za faktem, że ani ja ani Harry... - urwał widząc ostrzegające spojrzenie starca.  Harry zastanawiał się co znowu próbuja przed nim zataić, ale był zbyt zmęczony by się tym teraz przejmować.

- Wiesz co trzeba zrobić by zakończyć rytuał? 

- Oczywiście, - wymruczał Snape - Nie wiedziałem, że w ogóle zamierzamy.

- No więc. Gratulacje. Dla was. -  Albus ścisnął Harry'emu ramię i poklępał Severusa po plecach.

- Idziemy Potter - zasyczał, wściekły Ślizgon.

- Gdzie? 

- Do Hogwartu, idioto - warknął - Teraz jestem twoim oficjalnym opiekunem, więc zostaniesz ze mną do rozpoczęcia semsetru. Od teraz Hogwart będzie twoim domem.

Harry nie mógł przestać się uśmiechać. Zawsze myślał o Hogwarcie jako swoim domu, ale teraz, kiedy poślubił Snape'a był jego domem oficjalnie. Jego banan na wtarzy poszerzył się jeszcze bardziej i dołączył do nauczyciela w pdoróży przez kominek.

Wracał do domu. 

CDN...

Poprzedni Rozdział | Następny Rozdział

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shattered Souls: Rozdział 12

Shattered Souls: Rozdział 14

Surrender: Rozdziały 1 - 10