Surrender: Rozdział 17 - Czarna Różdżka
Jestem po maturach i upiłam się podczas tłumaczenia tego rozdziału. (bardzo)
A tak ogólnie fajny rozdział, lubię go.
Miłego czytania, bawcie się dobrze.
Enjoy
beta: what beta?
___________________________________________
Surrender - Rozdział 17
Czarna Różdżka
- Widziałeś wizję mojej mamy w wodzie? - Harry gapił się na Slughorna - Ale to oznacza, że musisz być zakochany w... - nie mógł się zmusić do dokończenia zdania.
- Możliwe, że nie powinienem mówić o tym. - głos nauczyciela był szeptem, gorączkowy rumieniec zabarwił jego policzki - Rozumiem, że to wyznanie mogło Cię poprowadzić do konkluzji... Oh, teraz mało to ważne. Jakieś stare sentymenty, które nadal sobie marudzą w sercu starego człowieka, mało kogo obchodzą. - Slughorn zatopił się powoli w wielkim, wysiedzianym fotelu z karmazynowego aksamitu. Bladozielone oczy mężczyzny patrzyły gdzieś dziwnie, w dystans - Oczywiście, nie jestem zakochany w twojej matce, Harry; to by było niedorzeczne. Taki staruszek jak ja... - malutki, drżący śmiech uciekł z jego ust. - Nie ma potrzeby by rozwodzić się nad tak absurdalną myślą, drogi chłopcze. Ale pomyślałem, że powinienem wspomnieć o rzuceniu spojrzenia na wodę, w razie, gdyby mogło to jakoś pomóc w szukaniu jej. Ale był to tylko rzut okiem, więc mogę śmiało uznać, że Severus widział ją znacznie wyraźniej... - urwał
- Gdzie była, Horacy, gdzie ją zobaczyłeś? - głos Snape'a był pozbawiony emocji.
- W skrzydle szpitalnym, oczywiście, tak jak powiedziałeś. - Slughorn sięgnął po małą, kryształową szklankę na stoliku obok niego i opróżnił bursztynową zawartość jednym łykiem - Mam więcej brandy, jeśli ktoś z was ma ochotę. Może ty, Severusie?
- Nie. - ciemny wzrok Snape spoczął przez chwilę na twarzy starszego Mistrza Eliksirów - Więc ty też ją zobaczyłeś w skrzydle szpitalnym, Horacy? To dlaczego nie możemy jej znaleźć? Nie ma jej tam... To nie tak, że nie możemy tylko jej zobaczyć; przez chwilę myślałem, że dyrektor użył jakiegoś zaklęcia transmutacyjnego, by przybrała inna formę. - przełknął głośno ślinę - Ale wiedziałbym, gdyby tam była. Wydaję mi się, że nawet, gdyby nie była już w ludzkiej formie. Zawsze czułem, dziwny przepływ magii w żyłach, gdy była blisko, nawet kiedy byłem małym chłopcem... Ale tym razem nic. Nie było jej w skrzydle, nawet jeśli widziałeś to tak samo wyraźnie jak ja - pochylił się bliżej starszego mężczyzny - Opowiedz mi dokładnie jak ją widziałeś, Horacy. Nawet najmniejsza wskazówka będzie pomocna. Może zauważyłeś coś, co ja przeoczyłem.
Pusta szklanka drżała delikatnie w dłoni Slughorna.
- Co ja zauważyłem? Ja tylko widziałem jej twarz, przez bardzo krótki moment, jak mówiłem. Blada z rozsypanymi, płomiennymi włosami na poduszce - zamknął oczy na moment - Ale było coś dziwnego w tej wizji. Nie wiem jak to opisać. Coś z kolorami... jakby światło nie pasowało.
- Światło? - Snape przyjrzał mu się uważnie - Co masz na myśli?
Slughorn przyłożył rękę do oczu, zasłaniając je.
- Światło, które wpadało przez okno za łóżkiem, sprawiało, że jej włosy wyglądały na niemal rozżarzone Musiałeś nie raz widzieć jako światło rozjaśniało jej loki, Severusie? Ale to ze światłem w samym sobie było coś nie tak. Było zbyt, jasne, zbyt białe... Pamiętam jej włosy nawet dobrze, jak słońce sprawiało, że świeciły... - złapał wzrok Harry'ego i dodał szybko - Pamiętam, tylko z powodu ich koloru, był on raczej rzucający się w oczy. Niecodzienny. Mam pamięć do takich małych rzeczy. Jesienne promienie zawsze rzucały cieplejszy blask na jej głowę, sprawiając, że ich ton był głębszy i bardziej złoty. Sam pewnie musisz to pamiętać Severusie, jak jej włosy w jesień miały bardziej kolor oksydowanej miedzi niż w wiosnę? To nie było jesienne światło w wizji Lily którą widziałem, ale jasne, dziewicze, czyste światło wczesnej wiosny, jestem tego pewien. Co jest bardzo dziwne...
- Wiosna? Ale to nie ma żadnego sensu. Musisz się mylić Horacy. - głos Toma był delikatny.
Ktoś zapukał nagle w drzwi i James przełożył głowę między nie, a framugę.
- Możemy wejść, Profesorze?
- Pan Potter! - Slughorn wyszeptał, pół-podnosząc się z krzesła. Jego wzrok wędrował naprzemiennie z Jamesa na Harry'ego - Więc to prawda? Wy też wróciliście? Oh, tak, tak, wejdź mój drogi chłopcze. I czy to pan Black jest z tobą? I... Profesor Lupin? Ah i panna Granger oraz pan...eee... Weasley, tak? Więc wszyscy się już znacie? Oh matko co za zdumiewająca kolekcja dawnych przyjaciół do mnie dotarła tego wieczora... - zanurzył się w swoim krześle z powrotem, na twarzy wykwitł skołowany wyraz, gdy patrzył z osoby na osobę - Ktoś chętny na Brandy?
- Oczywiście! - Syriusz opróżnił szklankę, którą zaoferował mu Slughorn w jednym łyku - Jeśli kiedyś zamierzasz znowu zniknąć gdzieś i się szwędać Harry, to proszę zostaw nam Mapę Huncwotów. Prawie oszaleliśmy próbując Cię znaleźć. Wiedzieliśmy, że... ee... Tom był z tobą, ale i tak... Sprawdziliśmy oczywiście gabinet dyrektora, ale nikogo tam nie było, oprócz samego Dumbledore'a, skrępowanego jak szprotki w puszce i wyznającego portretom, że to najwyraźniej on jest anonimowym autorem Sekretów Najczarniejszej Magii oraz czterech najpopularniejszych noweli Fifi LaFoelle'a. Wie ktoś z was o co do jasnej cholery chodzi?
- Nie znikaj mi znowu, Harry - wymamrotał James, zarzucił ramię na swojego syna - Nie przeżyłbym, gdybym Cię stracił, nie teraz, gdy w końcu Cię odzyskałem... Czy odkryliście gdzie jest twoja matka?
- Nie wiem, - wyszeptał chłopak - Snape i Slughorn oboje mieli wizję o niej w skrzydle szpitalnym, ale nie wygląda na to by tam była - wprowadził pozostałych do sytuacji. James zmarszczył brwi.
- Jak to możliwe by Lily tam była i nie była w tym samym czasie. To nie ma sensu.
- W tym samym czasie? - Hermiona zagapiła się na niego - Ale.. Ale to jest genialnie proste! Wydaje mi się, że to musi być odpowiedź, panie Potter. Ona jednocześnie tam jest i jej nie ma, bo nie ma jej w tym samym czasie! Oczywiście! To dlatego Profesor Slughorn zauważył, że jest coś nie tak ze światłem.
- Eee... okej? - James wyglądał na tak samo zdezorientowanego jak Harry się czuł.
- W sensie masz namyśli, że była w skrzydle szpitalnym, ale Dumbledore przeniósł ja gdzieś indziej? - Ron zmarszczył swój piegowaty nos w zamyśleniu - To może mieć sens, tak mi się wydaje. Ale jak mógł ją przenieść, kiedy teraz jest związany w swoim gabinecie. Ma jakiegoś wspólnika czy coś? - Hermiona pokręciła głową.
- To nie to miałam na myśli, Ron. Matka Harry'ego nie pojawia się na mapie, bo nie ma jej w Hogwarcie teraz.
- Więc na Merlina, gdzie ona jest? - Snape złapał Hermionę za ramię - Dyrektor powiedział, że nigdy nie opuściła Hogwartu, ale też mówił, że jej tu niema. Proszę, panno Granger, jeśli rozumiesz coś z tego, powiedz mi!
- Robisz mi krzywdę, Profesorze. - Hermiona powiedziała delikatnie. Odsunęła się od jego uścisku i pomasowała ramię - Prawdopodobnie, nie możemy zobaczyć pani Potter na mapie, bo nie jest ona w Hogwarcie w tym czasie. Mapa pokazuje zamek w czasie rzeczywistym. Ale co jeśli ona jest tutaj, ale nie w tym czasie, a tam gdzie jest teraz wiosna, a nie jesień?
- Inny czas? - Tom zwrócił uwagę na słowa Granger zainteresowany - Co za zmyślny pomysł, Hermiono. To by dużo tłumaczyło.
- Jak niby może być w innym czasie! Mówisz od rzeczy, Panno Granger. - twarz Snape była biała - Wytłumacz się!
- Zmieniacz czasu, - powiedziała spokojnie - Co jeśli dyrektor użył zmieniacza czasu by zabrać ją gdzieś dawno w przeszłość, albo daleko w przyszłość?
- Zmieniacz czasu? - Harry wpatrywał się w Hermione - Hermiono, co się stało, z twoim zmieniaczem czasu? Tym którego użyliśmy do uratowania Syriusza i Hardodzioba? Oddałaś go McGonagall, tak? - Hermiona zamarła.
- Nie, ja... oh. - zakryła twarz dłońmi
- Co? - Harry potrząsł nią delikatnie - No mów, Hermiono!
- McGonagall powiedziała, że ona też nie powinna go mieć - wymamrotała przez dłonie - Miała go przez długi czas, ale było przeciw regulacją Ministerstwa. Poprosiła mnie bym oddała go dyrektorowi...
- Dyrektor ma zmieniacz czasu? - twarz Snape'a przypomniała teraz ducha - Oh, więc chodźmy mu go odebrać!
- Niestety, boję się, że to nie będzie takie proste, Profesorze. - wyszeptała Hermiona. - Nie mógł, użyć zmieniacza czasu, by ukryć matkę Harry'ego w przeszłości. Używałam go trochę na moim trzecim roku, i mogłam zmienić czas tylko o trzy, cztery godzin, to wszystko... Jeśli byłoby możliwe użyć go tak daleko w przeszłość, Harry odzyskał by rodziców już lata temu.
- Więc ma silniejszy zmieniacz czasu? - głos Severusa był niski i naglący - W Ministerstwie mają takie, prawda? Może dyrektor ma jeden z nich.
- Nie ma takiej rzeczy jak zmieniacz czasu, który pozwala przenieść się dalej niż o kilka godzin - wyszeptała - McGonagall mówiła mi o tym na trzecim roku, kiedy pożyczyła mi swój. Całą resztę zniszczyło Ministerstwo w trakcie ostatniej wojny.
- Oh jeśli potrzebujecie moi drodzy zmieniacza czasu- Slughorn wstał i zaczął grzebać w swoim eleganckim, mahoniowym biurku - Ktoś podarował mi go, lata temu.
- Masz zmieniacz czasu? - Snape odwrócił się gwałtownie.
- Tak, oczywiście. To prezent od mojego dawnego ucznia. Hm, gdzie ja go odłożyłem. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy jak interesująca to była rzecz. Dlaczego ktoś chciałby przeżywać w kółko kilka wcześniejszych godzin. To nie tak, że było to złe by Eldritch Diggory by mi go podarował oczywiście. Bardzo doceniam gest. Wiecie, że był moim uczniem zanim został Ministrem Magii? Udało mi się co nieco zdziałać za kulisami dla niego... Ah, tutaj jest!
Slughorn wyciągnął małe, kasztanowe pudełko z jednej z jego szudlad;
- I nadal mam liścik jaki Elritch wysłał mi. Posłuchajcie: "Dla prawdziwego przyjaciela, w pamięci o dawnych czasach..."
- Zmieniacz czasu, Horacy - Tom wyciągnął rękę.
- Co? Oh, tak, oczywiście. Ale wydaje mi się, że Ci się nie przyda, Tom.
Riddle przytrzymał małe, złote urządzenie do światła i obserwował je z różnych stron.
- Hmm...
- Jeśli dyrektor jakoś to zrobił, to musi być jakiś sposób by zmodyfikować zmieniacz czasu - głos Snape'a był ochrypły - Jesteś świetnym czarodziejem, mój panie. Pewne jest, że twoja moc jest bardziej niż równa mocy Dumbledore'a...
- Oh tak, oczywiście! - coś nagle zamigotało w srebrnych oczach Toma - Żadna zwyczajna magia, nie byłaby w stanie to zrobić, ale najwidoczniej, dyrektor odkrył na tyle potężną magię, która pozwoliła cofnąć się o miesiące, albo nawet lata.
- Nie wydaje mi się, by była jakakolwiek magia, która byłaby to w stanie zrobić. - Hermiona pokręciła głową powoli.
- Nie, zwykła magia, nie. - Czarny Pan wpatrywał się rozmarzony w ogień, który trzaskał wesoło w kominku Slughorna. - Ale zauważyłem, że dyrektor ma słabość do starożytnych, magicznych artefaktów. Ma w posiadani myślodsiewnię, Tiarę Przydziału, która zwiera starożytny, potężny miecz i do niedawna, stary pierścień zawierający Kamień Wskrzeszenia. I jeśli dobrze pamiętam, jakoś przekonał Nicolasa Flamela, by zostawił w Hogwarcie Kamień Filozoficzny, pod pretekstem, że jest tu bezpieczniejszy niż w świetnie-strzeżonym Gringottcie. Profesor Dumbledore po krótce jest kolekcjonerem, pradawnych potężnych artefaktów. Co jeśli uda mu się położyć łapska na najpotężniejszym z ich wszystkich?
- Jest taki? - Potter spojrzał na Toma, nieprzekonany - Jest coś potężniejszego niż Kamień Wskrzeszenia?
Spojrzenie Riddle'a spotkało Harry'ego;
- Legendarna Czarna Różdżka, kochanie. Wraz z Kamieniem Wskrzeszenia w mojej kieszeni i Pelerynie Niewidce w twojej tworzą Insygnia Śmierci.
- On ma Czarną Różdżkę? Oh, Merlinie dopomóż! - twarz Snape'a była bielsza niż śmierć.
- Trzy Insygnia? Słyszałem o nich! - Ron rozejrzał się szybko - Były w książce u mnie w domu.
- Ty czytałeś o starożytnych, magicznych artefaktach? - Hermiona wpatrywała się w niego pusto - Ale ty masz... co? Ze cztery książki?
Ron wzruszył ramionami
- To bajka, Hermiono. Z książki dla dzieci.
- To więcej niż bajka, tak mi się wydaję. - Tom wyjął swoją cisową różdżkę z kieszeni i zakręcił ją w palcach w zamyśleniu - Czarna Różdżka wykorzystuje magię o wiele silniej niż jakakolwiek zwykła różdżka, nawet moja własna. Jeśli jakiś potężny czarodziej, jak Dumbledore lub... no cóż, ja... użyje tej różdżki na zmieniacz czasu, może być możliwe by przenieść się gdziekolwiek się chce.
- Więc Lily może być gdziekolwiek? - Snape zatopił się w jednym z miękkich foteli Slughorna z jękiem. - I jak podejrzewam... dyrektor nie zostawił Czarnej Różdżki leżącej gdzieś w jego gabinecie byśmy mogli ją znaleźć. Znając go, serum prawdy nie będzie wystraczające, by zmusić go do odkrycia lokalizacji różdżki, jestem pewien, że znalazł sposób by i to znowu ominąć. Wydaje mi się, że nie zbliżyliśmy się ani trochę do znalezienia Lily... - schował twarz w dłoniach.
Harry wpatrywał się w Snape przez dłuższą chwilę. Ciekawa myśl przeszła przez jego głowę. Wyszeptał:
- Myślisz, ze Dumbledore nie zostawił Czarnej Różdżki leżącej gdzieś w jego gabinecie? Właściwie, wydaje mi się, że nie masz racji, profesorze. Wydaje mi się, ze ukrył ją dokładnie na widoku.
- Co? - Snape gapił się na niego.
- O czym ty mówisz, skarbie? - Tom wysłał Harry'emu zdziwione spojrzenie.
- O Czarnej Różdzce - Potter wyciągnął Mapę Huncwotów z kieszeni i podał ja swojemu ojcu - Zaraz wrócimy, tato. Chodź Tom, pokażę Ci gdzie jest. Widziałem ją już wiele razy, ale nigdy nie wiedziałem czym ona była.
- Widziałeś Czarną Różdżkę w posiadaniu Dumbledore'a? - srebrne oczy Riddle'a rozszerzyły się - Gdzie?
Harry uśmiechnął się
- Zobaczysz Tom.
***
- Nie zwracaj na nas uwagi, dyrektorze. Nie będziemy Ci przeszkadzać zbyt długo. Jesteśmy tylko by wziąć sobie Czarną Różdżkę. Oh, jeju, zdeptałem Cię? Proszę kontynuuj swoją fascynująca konwersację z Phineasem. Coś o morderstwach, tak? - Tom kiwnął głową uprzejmie do dyrektora, który wyrywał się niecierpliwie przeciwko magicznych lin, które wiązały go wokół żeber. - Oh, proszę dyrektorze Dumbledore; język! Harry ma tylko szesnaście lat; nie powinieneś mówić takich słów w jego obecności. Jeszcze zdeprawujesz tego chłopca! A teraz, gdzie mówiłeś Harry, że różdżka jest? - Riddle rzucił spojrzeniem na ściany w gabinecie pokryte książkami - Schowana w jakiejś książce od Czarnej Magii?
- Nie - chłopak przeszedł przez pokój, mając dokładną świadomość, że wzrok dyrektora go śledzi. Nie spojrzał ani razu na twarz Dumbledore'a, ale był przekonany, że w jego niebieskich oczach nie ma żadnej zwyczajowej iskierki - Czarna Różdżka jest właśnie tutaj, Tom, tam gdzie zawsze była - Harry otworzył małe drzwiczki ptasiej klatki w kącie pomieszczenia, Fawkes zaćwierkał delikatnie - Chodź, Fawkes. Przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale muszę rozejrzeć się przez chwilę po twojej klatce. - wyją szkarłatnego ptaka z klatki na jego ręce. Fawkes pisnął w proteście, ale po chwili usiadł spokojny, na głowie Harry'ego.
Gryfon sięgnął do złotej klatki
- Profesor Dumbledore, dał ci naprawdę śliczną żerdź do siedzenia, nieprawdaż Fawkes? - wyszeptał. Fawkes w odpowiedzi pociągnął delikatnie jego włosy. Harry poluzował starą, powykrzywianą żerdź na której feniks siedział w swojej klatce - Pradawna gałąź, patrząc na jej wygląd. Gałązka z bardzo starego drzewa... - machnął drewnianym patykiem lekko - Zobaczmy co potrafi zrobić... Expecto Patronum!
Olśniewające srebrne światło wypełniło pomieszczenie, Harry wpatrywał się w istotę przed nim w zdumieniu.
- Ale, to nie jest... to nie jest mój patronus... - mimo, że to mówił, czuł, że jest w błędzie. To był jego patronus oraz ten znajomy, świetlisty jeleń, który widział już tyle razy jako zwykły blady cień też. Możliwe, że ta olśniewająca istota również była tym jeleniem, trudno powiedzieć. Chłopak wiedział, jak się wpatrywał w oczy zwierzęcia, że to była dzika, magiczna kreatura z samego brzasku świata, z czasów kiedy magia była młoda, i to było jego, jego magia, jego dusza, jego stróż...
Harry poczuł machnięcie skrzydeł nad nim i Fawkes zaczął krążyć wokół jego patronusa, śpiewając jakby rozpoznał w nim dawnego przyjaciela. I wtedy światło wyblakło, Faweks zanurkował na biurko dyrektora z melancholijnym śpiewem.
- Nie martw się Fawkes - pogłaskał głowę feniksa delikatnie - Przyzwę go kiedyś jeszcze raz byś mógł się z nim pobawić.
Tom stał cicho, oniemiały z wrażenia, sięgnął po Czarną Różdżkę.
- To był naprawdę imponujący patronus, kochanie. Hm, zobaczmy co jeszcze ta różdżka potrafi zrobić... - wskazał nią na mężczyznę leżącego na ziemi - Imperio!
To była wyobraźnia Harry'ego czy Dumbledore wywrócił oczami z politowaniem?!
- Dyrektorze - Tom zaczął uprzejmie - może będziesz tak miły powiesz nam gdzie i kiedy ukryłeś Lily?
- Nie, nie wydaje mi się, Tom - głos dyrektora był tak samo uprzejmy - I jestem pewien, że jesteś na tyle inteligentny by wiedzieć dlaczego.
Tom westchnął
- Użyłeś Czarnej Różdżki by rzucić czar Fideliusa, prawda?
- Oczywiście
- Meh, było warto spróbować.
Kiedy wychodzili z gabinetu dyrektora, Harry mógł usłyszeć za nimi głos Phineasa Nigellusa Blacka:
- Ta dwójka, co za imponujący czarodzieje! A ten niższy nawet nie jest ze Slytherinu, patrząc na jego szaty! A teraz, gdzie my byliśmy Albusie, oh tak. Mówiłeś, że rzucono dwie klątwy i mała Ariana upadła martwa na podłogę. Co dokładnie się stało, Albusie? Pewnie podejrzewasz, kogo klątwy doprowadziły do śmierci tej biednej dziewczyny?
- Niech Cię diabli wezmą, Phineas...
- No dalej Albusie. Ty wiesz, prawda? Kogo była klątwa która ją zabiła?
I wtedy Dumbledore wypowiedział jedno słowo, wypełnione tak wielkim żalem, że aż Harry mógł poczuć jak w jego sercu coś pęka.
- Moja...
***
- Czarna Różdżka? - głos Snape'a wyszedł z jego ust jako szept - Ja... Ja nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale nie doceniłem Cię, Harry.
Hermiona wpatrywała się w starożytną Czarną Różdżkę z fascynacją.
- Ale... Ale nawet jeśli możemy użyć różdżki na zmieniaczu czasu by podróżować w czasie, skąd mamy wiedzieć jak daleko mamy się cofnąć, Harry? Twoja mama może być wszędzie.
- Nie do końca wszędzie - Tom wskazał różdżką eksperymentalnie na mały, delikatny zegarek w centrum zmieniacza czasu - Jeśli jest w skrzydle szpitalnym, możemy wyeliminować okres zanim zostało wybudowane. Jeśli dobrze pamiętam było to około 1600 roku.
- 1596 - poprawiła Hermiona automatycznie - Ale to nie skraca przedziału aż tak.
Snape pomyślał przez chwil
- Możliwe, że są inne wskazówki. Kiedy zobaczyłem Lily śpiącą w szpitalnym łóżku, były one takie same, albo bardzo podobne jak te teraz. Jej głowa była na białej, lnianej poduszce. Nie wydaje mi się by mieli takie w 1596. I łóżko, które widziałem nie mogło być starsze niż kilkaset lat.
Gryfonka pokręciła głową powoli.
- To nie pomaga za dużo, profesorze. I tak nie możemy cofnąć się do każdego momentu powiedzmy od 1700 roku do teraz. Oraz z tego co wiemy, może być tak samo w przyszłości jak i we przeszłości.
- Zastanawiam się... - Tom wydawał się zgubiony we własnych myślach - Kiedy ja chowałem swoje horkruksy, wybierałam dla nich miejsca, które miały dla mnie personalne znaczenie. Zastanawiam się czy nie zrobiono by tego samego, gdyby ktoś miał schować kogoś albo coś ale w czasie. Harry, skarbie, gdybyś mógł wybrać jakiekolwiek miejsce w czasie, gdzie byś się udał?
Harry zamyślił się na moment.
- Do naszego pierwszego pocałunku? Albo do dnia kiedy spotkałem Cię w deszczu w Little Whinging. Albo może do czasu kiedy moi rodzice byli uczniami w Hogwarcie...
- Dokładnie - Riddle ucałował go lekko w głowę - Wybrałbyś te momenty w czasie, bo mają znaczenie dla Ciebie. Więc musielibyśmy tylko odkryć ważne okresy z życiu Dumbledore'a! Wydaje mi się, że ukryłby Lily w przeszłości niż w przyszłości, zwyczajnie zna przeszłość lepiej. Łatwiej coś ukryć w miejscu, które dobrze znasz.
- Ale jak zamierzcie odkryć najważniejsze momenty w życiu profesora Dumbledore'a? - Hermiona spojrzała na Toma z wątpieniem - Wiemy, że nie odkryje lokalizacji pani Potter, nawet pod działaniem serum prawdy, ale gdybyśmy zadali mu pytanie w niebezpośredni sposób...?
- Możliwe - oczy Toma lśniły - Ale mam lepszy pomysł. Panie Black, z tego co mi wiadomo, ma pan doświadczenie w ucieczkach z więzienia, tak?
Syriusz uniósł brew do góry.
- Uciekłem z Azkabanu, tak.
- Czy byłbyś tak samo dobry, ale we włamaniu?
Syriusz wpatrywał się w niego.
- Chcesz się włamać do Azkabanu? - jego twarz zbladła - Ale czemu...?
- Nie do Azkabanu, panie Black. - powiedział Riddle - Nurmengard.
Reszta wpatrywała się w niego w zdumionej ciszy.
- Nurmengard? - wyszeptał Harry, a drugi czarodziej pokiwał głową.
- Dokładnie, kochanie. Czas byśmy znaleźli Grindelwalda.
Komentarze
Prześlij komentarz