Surrender: Rozdział 16 - Zagadki
Witajcie,
serduszka, ten rozdzialik wlatuje gładziutko i szybciutko jak po maśle,
muszę was trochę porozpieszczać za taki kawał czekania. Miłego czytanka!
Enjoy!
beta: what beta?
Nota autora: Dziękuję wszystkim za te kochane opinie i komentarze. Kilku czytelników zasugerowało by zmusić Dumbledore'a do wypicia veritaserum - albo po prostu go zdeptać - i mogę szczęśliwie zaraportować, że Snape jest bliski by wykonać obie rzeczy. Ale czy to pomoże mu znaleźć Lily? Zobaczymy...
Surrender - Rozdział 16
Zagadki
Kiedy tylko Harry i Tom postawili stopę na korytarzu, usłyszeli tępy łomot i stłumiony jęk za nim oraz poprzedzający to zaskoczony głos dyrektora:
- Na Merlina co to..? Kto tu jest? Pokaż się! Aała!
Tom obrócił głowę lekko, cień podobny do uśmiechu pokazał się na jego wężej twarzy.
- Ah, Harry, wydaję mi się, że dyrektor właśnie napotkał naszego przyjaciela Severusa. Powinniśmy zobaczyć jak dobrze się dogadują, prawda?
Harry obrócił się. Dumbledore leżał na podłodze swojego gabinetu, okulary wysiały krzywo na jego długim, szczupłym nosie, a z nozdrzy wypływało kilka kropelek krwi, które brudziły śnieżnobiałą brodę. Coś zabłyszczało w powietrzu i Severus pojawił się spod Peleryny Niewidki, a jego twarz była wykrzywiona z wściekłości.
- Zabiłeś go, Severusie? - Tom oparł się o futrynę, obserwując dyrektora uważnie.
- Trupy nie mówią - powiedział krótko Snape. Mała lśniąca fiolka pojawiła się w jego dłoni. Przysiadł przy klatce piersiowej mężczyzny i otworzył mu usta siłą - A ten będzie mówił, więc Boże dopomóż! - mówiąc to wlał połowę zawartości naczynia do gardła Dumbledore'a, a ten zaczął krztusić się słabo.
- Incarcerous! - Mistrze Eliskirów wskazał różdżką na starca i grube liny obwiązały się ściśle wokół jego kończyn. - Enervate!
Dyrektor otworzył oczy powoli, mrugając w chwilowej dezorientacji. Coś zabłyszczało w jego oczach.
- Ah, Severus! Powinien się spodziewać. Zawsze w głębi duszy byłeś zdrajcą; końcowo i tak wybrałeś stronę Lorda Voldemorta.
Snape pchnął różdżkę w twarz Dumbledore'a. Jego dłoń drżała kiedy warczał przez zaciśnięte zęby;
- Mam kilka pytań do Ciebie, dyrektorze.
- Oczywiście, że masz Severusie - powiedział dobrodusznie - I jeśli się nie mylę, właśnie napoiłeś mnie końską dawką veritaserum, by być pewnym, że odpowiem na te pytania prawdą. Nie oczekiwałem niczego innego od Ciebie.
- Co-? Oczekiwałeś..? - Snape patrzył się przez chwilę w dyrektora zdezorientowany, po czym wyszeptał - Potrzebuję odpowiedzi, Albusie. Gdzie jest Lily?
Coś w głosie nauczyciela sprawiło, że Harry zadrżał, ale Dumbledore był nie wzruszony.
- Ah tak. Oczywiście, że byłbyś ciekawy na ten temat. Niestety, Severusie, to jest jedyne pytanie na które nie mogę odpowiedzieć.
- Ale jesteś pod działaniem veritaserum! Musisz odpowiadać na moje pytania! - Snape wpatrywał się w starca na podłodze.
Delikatny chichot uciekł z ust dyrektora.
- Tak Ci się wydaje, co? Mimo to i tak nie powiem Ci gdzie jest Lily. Nie dopóki nie zostaną spełnione moje warunki.
- Ale musisz... - Severus przyłożył buteleczkę do ust dyrektora.
- Zatrzymaj serum, Severusie - powiedział Tom spokojnie - dałeś mu tak duża dawkę, że przekonałaby trolle górskie do mówienia swoich odrażających sekretów. Wychodzi na to, że Profesor Dumbledore znalazł sposób by nie odpowiadać konkretnie na to pytanie. Co ty zrobiłeś Albusie, schowałeś Lily w jakiejś sekretnej lokalizacji i uczyniłeś kogoś Strażnikiem Tajemnicy?
- Jesteś inteligentnym człowiekiem, nie Tom? - dyrektor zerknął na niego znad potrzaskanych okularów - Ale nie uczyniłem nikogo Strażnikiem Tajemnicy, sam się nim stałem. Nauczyłem się już by nie ufać nikomu, zwłaszcza, gdy dowiedziałem się - spojrzał na Harry'ego -, że jest mało osób którym mogę zaufać.
- Ty jesteś Strażnikiem Tajemnicy? - wyszeptał Potter - Więc powiedz nam gdzie ona jest!
- Nie - odparł cicho.
- Bardziosprytne - wymamrotał Snape - Strażnik Tajemnicy nie może ujawnić sekretnej lokalizacji dopóki sam nie będzie chciał tego zrobić. Ani veritaserum czy Imprius nie zmusi strażnika by mówił, dopóki sam nie zdradzi tajemnicy.
- Dokładnie - dyrektor uśmiechną się do niego - I jak się domyślacie, Severusie, nie zamierzam ujawniać gdzie Lily się znajduję, jeszcze nie teraz.
- Możliwe, że klątwa Cruciatusa rozwiąże Ci język. - zgorączkowany rumieniec pojawił się na zwykle bladej twarzy Snape'a, gdy ten ściskał różdżkę w dłoni do zbielenia knykci.
- Byłoby to naprawdę zabawne do zobaczenia, Severusie - ale wiesz, tak samo jak ja, że sekret ukryty przez Strażnika Tajemnicy nie może być ujawniony pod przymusem. Nie możemy go zmusić torturami, nie ważne jak przyjemnie ten pomysł brzmi. Ale byłoby to bardzo duże marnotrawco tak dobrego veritaserum bez zdobycia jakichkolwiek innych przydatnych informacji, zwłaszcza kiedy mamy go już prawdomówiącego i związanego. - Riddle pochylił się nad dyrektorem, a jego czerwone oczy skupiły się na jego twarzy - Czy Lily opuściła Hogwart, Albusie?
Nastąpiła krótka chwila ciszy, zanim dyrektor odpowiedział z małym westchnięciem.
- Nie.
- Czy jest w którymś z nieokreślnych pokoi? - zapytał z zapałem Harry.
- Nie - głos Dumbledora był pozbawiony emocji. Harry zamyślił się na chwilę.
- Więc dlaczego, nie mogę jej zobaczyć na mapie?
- Mapie?
- Istnieje magiczna mapa, która pokazuje lokalizacje każdej osoby w zamku.
Lekki uśmieszek wzniósł się na ustach Dumbledore'a.
- To tłumaczy dużo, chłopcze... Zastanawiałem się jak udawało Ci się poruszać po zamku bez alarmowania nikogo z tak dużą dokładnością. Ale czemu nie możesz widzieć Lily na swojej magicznej mapie? To proste, Harry. Nie widzisz jej na mapie, bo jej tu nie ma.
- Co? - Potter patrzył na dyrektora zdziwiony - Nie ma jej tu? Ale mówiłeś wcześniej, że nie opuściła Hogwartu.
- To prawda.
- Więc gdzie ona jest?
Oczy Dumbledore'a zamigotały.
- Nie mogę Ci powiedzieć. To niezła zagadka*, prawda Harry?
- Czy jest ranna? - Snape przybliżył swoją twarz do twarzy dyrektora - Czy zraniłeś Lily?
- Jeszcze nie. - twarz starca pozostała niewzruszona.
- Co jej się stanie? - wyszeptał Severus.
Dumbledore westchnął.
- To zależy od Toma i Harry'ego, nieprawdaż? Jeśli dostanę rzeczy o które poprosiłem, otrzymasz Lily z powrotem. Jeśli nie, zabiję ją. Oczywiście, jest mi strasznie przykro z tego powodu, Severusie, ale to jedyny sposób by...
- Jedyny sposób by co zrobić, Albusie? - głos Toma był zimny.
Dumbledore wpatrywał się przez moment w niego.
- Jedyny sposób by zniszczyć Ciebie, Lordzie Voldemorcie i uratować magiczny świat przed Tobą! Potrzebuję horokruksów i Kamienia Wskrzeszenia też by...
- ... Znaleźć sposób na zabicie mnie. - dokończył Tom. Jego głos brzmiał miękko, ale Harry czuł w nim mroczną ostrość.
- Tak.
Tom patrzył na Dumbledore'a przez dłuższy moment.
- Rozumiem, że Harry'ego też zamierzasz zabić? - szepnął.
- Tylko jeśli będzie to konieczne, Tom. A to zależy tylko od Ciebie... Wygląda na to, że bardzo się do niego przywiązałeś. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć jaką decyzję podejmiesz, Tom.
- Chodźmy! - Snape stanął na nogi, uważnie deptając ramię starca i wymuszając jęk bólu. - Nie ma tu nadziei. Musimy znaleźć inny sposób, by zlokalizować Lily.
- Zgaduję, że nie ma sensu pytać byście mnie rozwiązali zanim pójdziecie? - zapytał pokornie.
Snape parsknął i odwrócił się na pięcie.
- Zamknijmy drzwi zaklęciem jak już wyjdziemy. Dyrektor może zostać związany w gabinecie do trzech dni. Nie ma sensu, by się włóczył po zamku. Poinformuję skrzaty, że profesor pracuje i nie należy mu przeszkadzać.
- Nie znajdziecie Lily - głos Dumbledore'a był łagodny - Ale zmęczycie się szukając, jeśli tego pragniecie.
- Więc będziemy tutaj w gabinecie, ty i my portrety przez kilka dni, tak Albusie? - przeciągający głos Fineasa Nigellusa Blacka był słyszalny ze ściany - Co więc wymyślimy by się zabawić? Ah, no tak, masz w sobie tyle veritaserum, że będziesz w stanie mówić prawdę aż do Świąt, nieprawdaż? Czyż to nie cudowne! Zawsze chciałem Cię lepiej poznać. Jest mnóstwo rzeczy, o które umierałem z ciekawości by zapytać, zaczynając od tych kilku incydentów na trzecim roku, kiedy moczyłeś się w nocy. Myślałeś, że nikt o tym nie wie, hm? Chciałbym usłyszeć o wszystkich szczegółach! Będziemy się świetnie bawić razem Albusie.
- Wydaję mi się, że dyrektor lekko zbladł - wyszeptał Tom do ucha Harry'ego, gdy podążając za Snapem, wyszli z gabinetu dyrektora. Riddle odwrócił się i rzucił kilka zaklęć na drzwi - Ale nie jest na tyle blady, jak będzie po tych trzech dniach z Fineasem.
***
Harry oparł się o ścianę na korytarzu. Jego nogi były jak z waty.
- On... On zamierza sprawić bym wybrał, prawda Tom? - jego głos był szeptem - Dumbledore, zmusi mnie bym wybrał między Tobą a moją matką. Jeśli oddamy mu horokruksy i kamień, to na pewno znajdzie sposób by Cię zabić, jeśli nie, zabije moją matkę...
- To się nie stanie, - powiedział Tom delikatnie. Przejechał palcami przez włosy Harry'ego w powolnym, pieszczącym ruchu. - Znajdziemy twoją matkę w ciągu tych trzech dni, Harry. Dyrektor może i być podstępny, moje kochanie, ale wątpię by był wyzwaniem dla mojego geniuszu i twojej odwagi. Nie będziesz musiał wybierać.
- Ale ja muszę wybrać... - chłopak przymknął oczy.
- Nie, Harry-
- Pozwól mu mówić, mój panie - powiedział Snape niskim tonem - Jestem... jestem ciekaw odpowiedzi. Harry, jeśli musiałbyś wybrać, między Lily i... nim, kogo byś wybrał?
Potter zjechał po ścianie na podłogę ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie każ mi tego mówić, profesorze.
- Harry, muszę wiedzieć. - ton głosu Severusa był dziwnie naglący. Gryfon spojrzał w górę, niechętnie.
- Ja... ja nie mam wyboru, profesorze. Jeśli musiałbym wybrać tylko jedno z nich... - borykał się z odnalezieniem głosu w gardle - To powinien być niemożliwy wybór, ale moje serce i dusza już samo wybrało i nie mogę tego zmienić. - Tom usiadł obok niego, obejmując go mocno ramionami.
- Nie musisz nic mówić, Harry. Już od początku wiem, że wybrał byś ją. To jedyna naturalna decyzja, zwłaszcza po tym, jak dużo bólu Ci sprawiłem w przeszłości...
- Nie. - chłopak zakopał twarz w szorstkim materiale czarnej szaty starszego czarodzieja - Jeśli mógłbym uratować tylko jedno z was, to byłbyś ty Tom. Ona jest moją matką, ale ty jesteś moją duszą. Ja... ja nie mam wyboru.
- Co? - było zdziwienie w jego głosie - Jak to byś wybrał mnie? Nie rozumiem...
- Ja tak.
Potter spojrzał do góry na dźwięk głosu Snape'a. Było coś w w ciemnym spojrzeniu Mistrza Eliksirów, coś tak uroczego i samotnego, aż Harry poczuł ukłucie litości w sercu.
- Miłość nie pozostawiła mu wyboru, mój panie - powiedział miękko Snape - Ale musisz zrozumieć, Harry, że mi ta sama miłość również nie dała wyboru. Zrobię wszystko by uratować Lliy, nawet... - jego spojrzenie opadło na twarz Czarnego Pana - nawet jeśli będę musiał mordować.
Tom wpatrywał się w niego przez chwilę.
- Dobrze, wiemy na czym stoimy, Severusie.
- Co na brodę Merlina? - usłyszeli zaskoczony głos za nimi. Horacy Slughorn stał w korytarzu oświetlonym pochodniami, śmiertelnie blady. Stos pożółkłych papierów jakie trzymał wypadły mu z garści i rozsypały się u jego stóp po podłodze. - To... to... to Czarny Pan? Ale tutaj, w Hogwarcie..?
Riddle stanął na nogi z lekkim kiwnięciem głową.
- To przyjemność spotkać Cię znowu, Horacy.
- Ale... ale... - Slughorn gapił się na niego jakby zobaczył ducha - Jesteś tutaj... z Harrym? Nie, to nie tak...
- Tak, profesorze. Jest tutaj ze mną. - Harry sięgnął po dłoń Toma co sprawiło, że oddech Slughorna zaświszczał. Wyglądał jakby miał problemy z oddychaniem. Wykonał ruch jakby chciał sięgnąć po różdżkę, ale jego dłoń po prostu opadła bezwiednie, pusta u jego boku. Slughorn ledwie stał jeszcze przez dłuższą chwilę, niezdecydowany wpatrując się w twarz Riddle'a; jakby czegoś szukał w jego bladym, nieludzkim wyglądzie, po czym wyszeptał:
- To nadal ty Tom. Mogę to zobaczyć w twoich oczach, nawet teraz. Nadal jesteś Tomem.
- Moglibyśmy użyć twojej pomocy, Horacy - Tom położył dłoń na rękawie nauczyciela.
- Mojej pomocy? - jego głos był ochrypły - Oh, proszę, nie proś mnie znowu o pomoc, Tom. Ostatnim razem, nie wyszło to za dobrze. Kiedy powiedziałem Ci o... - urwał kiedy jego wzrok spojrzał na Harry'm błyszcząc w niepewności.
- Wiem o horokruksach, profesorze. - powiedział chłopak szybko - Tutaj, tutaj już nie ma jak pomóc. Ale być może możesz pomóc nam w innej rzeczy. To nie czarna magia tym razem, profesorze, a kwestia ratowania życia niewinnej osoby. Mojej matki...
- Twojej matki? - oczy Slughorna rozszerzyły się - Ale twoja matka jest martwa, Harry... Nie ma magii na ziemi, która by ją ożywiła, drogi chłopcze.
- Ona jest żywa, Horacy - powiedział miękko Tom - Przywróciłem ją do życia potężną, starożytna magią. Ale teraz Lily zaginęła i wierzymy, że jest w niebezpieczeństwie. Profesor Dumbledore ją ukrywa, nie chce zdradzić Harry'emu czy mnie, gdzie ją ukrył... Podejrzewamy, że chce ją skrzywdzić.
- Horacy. - głos Snape'a był naglący - Musimy znaleźć Lily. Napoiłem dyrektora veritaserum, ale nie dało to efektu; zrobił z siebie Strażnika Tajemnicy, miejsca, gdzie Lily jest ukryta. Nie mam pojęcia o żadnym eliksirze, który zmusiłby Dumbledore'a do wyjawienia nam prawdy. Ale ty... Zawsze znałeś się na mrocznych eliksirach i czarnej magii. Powiedz proszę, czy jest jakiś eliksir który zmusi Strażnika Tajemnicy do jej wyjawienia?
- Lily? - Slughorn stał w ciszy przez moment wpatrując się w trójkę, po czym wyszeptał - Lily żyje? Myślę, że... tak. Myślę, że wam pomogę... Ale nie ma takiego eliksiru jakiego potrzebujesz, Severusie.
- Więc stwórzmy go - Snape złapał Horacego za ramię - We dwójkę powinniśmy coś wymyśleć?
Slughorn pokręcił głową.
- Myślę, że to nie możliwe, Severusie. Ale być może jest inny sposób - schylił się by pozbierać papier z podłogi - Chodźce za mną, zobaczymy co da się zrobić.
***
- Tak jest o wiele lepiej, Tom - Slughorn rzucił okiem na Riddle'a który właśnie zmienił się z powrotem w czarnowłosego młodzieńca - Wyglądasz teraz znacznie mniej przerażająco. Co nie znaczy, że teraz się Ciebie nie boję, oczywiście... - jego głos drżał nieznacznie - Nawet jeśli masz tą twarz anioła.
Pulchny Mistrz Eliksirów położył płytką srebrną miskę z przeźroczystym płynem na stole.
Snape pochylił się do przodu.
- Co to jest na Merlina, Horacy? Jest bezbarwne i bezwonne, ale to jak odbija świtało mówi mi, że to nie veritaserum.
Slughorn zachichotał lekko.
- Możliwe, że spędziłeś za dużo czasu w swoich ciemnych lochach warząc dziwne mikstury by rozpoznać ten cudowny napar.
- Rozpoznać? - Severus zmarszczył brwi, wpatrując się zdziwiony w przeźroczysty płyn.
- Spróbuj - zasugerował Horacy.
Snape rzucił mu spojrzenie pełne podejrzeń, ale umoczył palec w srebrnej misce, po czym przyłożył go do ust. Zlizał powoli kilka kropel ze swojego palca i westchnął głęboko.
- Woda.
- Dokładnie, Severusie. Woda. - Slughorn wydawał się być rozbawiony - Tak pospolity płyn, że większość zawansowanych twórców eliksirów zapomniało o wszystkich magicznych dobrach jakie może posiadać. Może przywrócić życie człowiekowi umierającemu z pragnienia, może oczyszczać rany czy uzdrawiać...
- Oszczędź mi lektury i przejdź do rzeczy - Snape zabrzmiał jakby był w bólu - Jak miska wody ma pomóc nam znaleźć Lily?
Slughorn uśmiechnął się.
- Jest bardzo stary i bardzo prosty rodzaj magii, o którym tylko kilka czarodziejów wie w tych czasach. Moja babka pokazała mi to kiedy byłem bardzo małym chłopcem. Nigdy nie była jakąś dobrą czarownicą, nie udało jej się opanować bardziej zawansowanych form magii, oprócz prostych domowych zaklęć. Ale dorastała na wsi i widzisz, poznała starą oraz prostą magię, do której nie potrzeba różdżki czy zaklęć.
Włożył do srebrnego świecznika, zwykła, białą świecę i ją zapalił. Migoczący płomień rzucał nikłe, złote światło wodę w naczyniu - Ta magia jest tak stara i prosta, że nigdy nie znajdziecie jej wspomnianej w jakiejkolwiek książce w Hogwarcie. Ale sto lat temu, każda zwykła czarownica ze wsi, wiedziała, że jeśli potrzymasz świecę nad srebrną misą z wodą i wystarczająco długo będziesz się w nią wpatrywać, zobaczysz twarz swojej prawdziwej miłości.
- Próbowałeś tego kiedyś, proszę pana? - zapytał Harry zaciekawiony.
Lekki rumieniec wkradł się na pulchne policzki nauczyciela.
- Czy próbowałem? Ja... Nie, nie mówmy o tym, chłopcze. Było to lata temu i nie jest to już ważne... Ale kiedy Tom powiedział, że nie możecie nigdzie znaleźć twojej matki, pomyślałem, że może uda się ją znaleźć dzięki tej magii - rzucił spojrzeniem na Snape'a - Jeśli pozwolisz mi tak przypuszczać, Severusie, ale chyba najlepiej będzie jeśli to ty spróbujesz. Jak dobrze pamiętam, zawsze byłeś zaślepiony w Lily.
Snape kiwnął głową, biorąc od Horacego świece i pochylił się nad misą wody. Harry obserwował ciemną postać na wdechu. Nieodgadnione, czarne oczy mężczyzny szukały czegoś w wodzie.
- Widzę ją - wyszeptał - Widzę Lily! Śpi. Jej oczy są zamknięte, ale widać, że oddycha... Jej włosy są rozrzucone na białej poduszce, jest za nią wysokie okno z łukiem.
Wyprostował się nagle.
- Ale to nie ma sensu... Rozpoznaję to okno. Wygląda na to jakby była w skrzydle szpitalnym..
Harry szybko wyciągnął mapę z jego kieszeni i przeskanował ją wzrokiem. Jego serce waliło jak młot.
- W skrzydle szpitalnym? Nie, nie ma jej tam, profesorze. Widzę Madam Pomfrey na mapie jak chodzi w kółko i Victorie Frobisher oraz Owena Cauldwella, obydwoje w swoich łóżkach. Wiem, że Cauldwell ma grypę, a Vicky Frobisher spadła z miotły tydzień temu i skręciła nadgarstek. Nie ma śladu po mojej matce.
- Ale widziałem ją tam! - Snape wziął mapę z rąk Pottera i wskazał w punkt pod szpitalnym oknem - Dokładnie tutaj... Chodźmy, szybko!
***
- Nie rozumiem - Snape rozkładał się bezradnie po skrzydle szpitalnym.
- Profesorze, pan Cauldwell musi odpoczywać! - Madam Pomfrey rzuciła Severusowi srogie spojrzenie - Możliwe, że jeśli powiedzielibyście mi czego szukacie...
- Osoby - Snape znowu potrząsnął ciężkimi, czerwonymi, aksamitnymi zasłonami, ale nic prócz małej chmurki kurzu się nie pojawiło - Powinna być właśnie tutaj - przejechał ręką po gładkiej pościeli, która przykrywała puste łóżko pod oknem. Słońce zachodziło za krwawy horyzont, a ostatnie promienie dziennego światła rzuciły czerwoną poświatę na nietkniętą poduszkę przypominając Harry'emu o włosach jego matki.
- Nikogo od dawna nie było w tym łóżku, profesorze. Niema tu nikogo, oprócz dwóch moich pacjentów, którym już wystarczająco poprzeszkadzaliście. A teraz naprawdę nalegam, byście dali im odrobinę snu. - Madam Pomfrey wskazała niechętnemu Snape'owi stanowczo drzwi.
- Nie rozumiem - wyszeptał Severus, gdy tylko opuścili skrzydło - Twoja mapa musi się mylić, Harry.
Potter pokręcił głową powoli.
- Mapa nigdy wcześniej się nie myliła Severusie. I widzieliśmy na własne oczy, że mojej mamy nie było w skrzydle szpitalnym.
- Czy jesteście pewni, że... ktoś kto został przewrócony do życia, będzie się pokazywał na twojej mapie, Harry? - zapytał Slughorn delikatnie - Może... Może nie jest już takim samym człowiek jakim była. Może nie jest dla nas widoczna...
- Jest człowiekiem - Snape wyrwał Harry'emu mapę - Jest widzialna; widziałem ją na własne oczy. I powinna się pokazywać na mapie. Spójrz tutaj, Horacy, w pokoju wspólnym Gryffindoru. Syriusz Black i James Potter niedawno przywróceni do życia, rozmawiają z panną Granger i panem Weasley.
- Co? Syriusz Black i James Potter? - oczy Slughorna rozszerzyły się - Oni też żyją? Słodki Merlinie... To jest... To jest trochę za dużo dla starszego człowieka do przetworzenia w jeden wieczór. - otarł pot z czoła, delikatnie liliową chusteczką.
- Może się pomyliłeś z tym co zobaczyłeś w wodzie, profesorze Snape? - zasugerował Harry.
Ale Snape potrząsnął głową pewnie.
- Nie sądzę, Harry. Widziałem ją bardzo wyraźnie. - był dziwny błysk w jego ciemnych oczach, jakby miał zaraz się popłakać.
- Severus na pewno się nie pomylił, Harry - powiedział Slughorn, a jego pulchne policzki znowu nabierały koloru - Widzisz, ja.. Cóż, tak się zdarzyło, że spojrzałem w wodę, zaraz po profesorze Snapie i... Też ją zobaczyłem...
___________________________________________
Poprzedni Rozdział | Następny Rozdział
* ang. riddle. No wiecie, "niezła zagadka" hehe "niezły Riddle"
4 chapters to go! wow!
Komentarze
Prześlij komentarz