Ereri - drugs! [1]

drugs!

Parring: Eren Yeager/Levi Ackermann + more
Rating: M+
Autor: tym razem ja!
Ostrzeżenia: Nie lubię dawać ostrzeżeń, spodziewajcie się niespodziewanego!
OpisNawet w najpiękniejszych bajkach jest ten zły, którego protagonista pokonuje i wszyscy żyją długo i szczęśliwie, a nikomu nic się nie stało. Życie Erena jednak wystarczająco mocno udowodniło mu, że zdecydowanie nie jest bajką, a główny bohater nie przyjdzie mu na pomoc, o ile sam się nim nie stanie. Śmierć jego rodziców była ostatecznym bodźcem, która zalała jego serce nienawiścią do używek, a 21 letni Eren postanawia uczyć się na Uniwersytecie Nauk Ścisłych.



***** ***

Perspektywa Erena

***** ***

- Przysięgam - zazgrzytałem zębami - zniszczę Cię kiedyś nie żartuje - wysyczałem do budzika stojącego na szafce nocnej. Wstawanie rano nie było moją mocną stroną, w przeciwieństwie do Armina który zapewne od kilkudziesięciu minut krzątał się po pokoju.

- Tak, to jedna z nie wielu rzeczy jaką się z Tobą zgadzam, Eren - przyznał zachrypniętym głosem mój drugi współlokator, Jean zwlekł się z łóżka i szturchnął je porządnie by obudzić mojego trzeciego kompana - Oi, wstawaj Marco! - krzyknął, a z górnego piętra łóżka wyłoniła się czarna czupryna. Śpiące oczy rozejrzały się po pokoju.
- Dzieee-eeń dobry - przywitał nas ziewnie piegowaty i zeskoczył z łóżka. Ociągającymi ruchami zaczął szukać rzeczy w szafie.

- Dzisiaj proponuję się pośpieszyć chłopaki. Przypominam, że za godzinę ogłaszają kto dostał się na staż do WoF! - zaświergotał Armin, a ja niemal od razu się rozbudziłem. Laboratorium WoF to jedyny powód dla którego tutaj jestem, na Uniwersytecie Nauk Ścisłych w Stohess. Opuściłem Shingashinę by żyć i studiować tutaj, a to tylko po to by mieć minimalną szansę na prace, albo chociaż staż w największym Centrum Naukowym w Paradis, ja nie na kontynencie. Szybko zgarnąłem ciuchy, ręcznik oraz przybory toaletowe i pobiegłem do łazienki.


- O ty chuju! Falstart! - usłyszałem jak koński ryj krzyczy za mną i w popłochu zbiera swoje rzeczy. Nie pozwolę by on czy ktokolwiek inny popsuł mi dzisiejszy dzień.

***** ***

zmiana perspektywy [Levi]

***** ***

- Dziękuję Erwinie za podwózkę - podziękowałem wychodząc z białego audi. Teczkę którą miałem w ręce zacząłem trzymać nad głową. Dzisiaj było pochmurno i lekka mżawka spadła z nieba od rana.

- Jakże nie mógłbym podwieźć jednego z moich najlepszych pracowników potrzebie - odparł zamykając pośpiesznie samochód. Spojrzał jeszcze z dezaprobatą na świeżo umyte auto, po dniach takich jak te, po myjni nie będzie śladu.
- Tch - mruknąłem, że też dzisiaj musiał mi się kluczyk rozładować. Weszliśmy po schodach do dużego budynku odbijając karty przy wejściu.
- Nie zakładaj fartucha, nie będziemy tu długo - przypomniał mi Erwni, widząc jak z automatu zaczynam zdejmować marynarkę. Dzisiaj znowu przyjmują gówniarzernię na staż. W tym roku i tak zmniejszyli ilość miejsc do zaledwie kilku osób. I tak do końca stażu dociera jedna, może dwie osoby, które i tak nie otrzymują tu roboty, więc to nie było dla nich szczególną sprawą.

- Oi! Witajcie! - na końcu korytarza zobaczyliśmy Hanji które biegło, albo raczej ślizgało się po płytkach w naszą stronę. Okularnik niestety nie wyhamował i wpadł na Erwina.
- No hej... - przywitało się mrużąc oczy o uśmiechając się niewinnie - Mój nowy wynalazek! Skarpetki ślizgające pozwalające rozpędzić się na dużą prędkość na gładkiej powierzchni. Jeszcze nie wiem jak na nich hamować, ale o tym się jeszcze pomyśli. - Posłałem znudzone spojrzenie, a ono odpowiedziało promiennym uśmiechem.

- Jak widzę, Levi nie możesz się doczekać, by przeczytać listę naszych nowych stażystów. - wyciągnęło z kieszeni fartucha listę i podało ją nam.
- Znajome nazwiska, co? - prychnąłem patrząc na zmarszczone brwi Erwina - To już oficjalne? - wolałem się upewnić. Odpowiedziało mi energiczne kiwanie głową. Spojrzałem ponownie na Erwina, nie potrafiłem odczytać jego wyrazu twarzy.

- Za ile się zbieramy? - zapytałem.
- Za godzinę mamy umówione z uniwerkiem ogłoszenie wyników, więc jakoś za czterdzieści minut to powinno być w porządku - powiedziało Hanji patrząc na notatki w telefonie.
Kiwnąłem głową i jeszcze raz spojrzałem na listę przyglądając się nazwiskom. Mam wrażenie, że będzie w tym roku nieco inaczej niż w poprzednich latach. Przystąpiłem z nogi na nogę i zacząłem masować obolałą szyję, tak zdecydowanie coś będzie inaczej, czuję to w kościach. Projekty w tym roku były naprawdę odmienne i ambitniejsze niż w poprzednich latach, ale one nie wzbudziły mojej uwagi tak bardzo jak nazwiska. Spojrzałem na Erwina który z pozornym spokojem przyglądał się liście. Czyli gramy na zimno co Smith, zwłaszcza gdy widzi się nazwisko trupa, huh?

***

Smród jeszcze młodzieńczych feromonów chwilowo przytkał mój nos, prawie przyprawiając mnie o mdłości, z domu wychodzę głównie do pracy, w której jest utrzymywany chirurgiczny porządek i jak najmniejsza liczba osób. Uroki uniwerków. Na auli Hanji wraz samorządem przygotowywali już miejsce na ostatnią prezentację projektów oraz ogłoszenie wyników. Łatwo można było poznać uczniów którzy aplikowali ze swoim projektem. Co chwila zerkali nerwowo w stronę auli, a kiedy już zobaczyli przypinkę przy moich spodniach, która informuje gdzie pracuję kłaniali się witając drżącym głosem i uciekali.

- Nosz kurwa, poczekaj idioto! - usłyszałem od strony schodów krzyki i odgłosy biegu. Zobaczyłem przed sobą biegnącego szatyna patrzącego za siebie i krzyczącego:
- Nie ma opcji Jeaaa...! -nie zdążyłem się uchylić i gówniarz wpadł we mnie. Już myślałem, że mój zad wyląduje na brudnej podłodze, jednak miło się zdziwiłem. Winowajca zdarzenia złapał mnie za rękę i przyciągnął do momentu, kiedy mogłem sam ustać. Spojrzałem w górę w złote oczy taksujące moją twarz.

- Sorka, nie zauważyłem Cię - zmarszczyłem brwi podirytowany - Musisz być nowy, bo niezbyt... - nie dokończył, bo jego blond kolega pociągnął go za ucho. Przynajmniej on jest bystrzejszy.

- Najmocniej przepraszamy...

***** ***

zmiana perspektywy [Eren]

***** ***

Armin odciągnął mnie gwałtownie i bardzo boleśnie, a zaraz potem skierował moją głowę ku dołu w geście przeprosin.
- Najmocniej przepraszamy... - zaczął przepraszać żarliwie - mój kolega jest dziś bardzo podekscytowany i robi głupie rzeczy, prawda Eren? - wycedził moje imię przez zęby. Dopiero z tej perspektywy zobaczyłem identyfikator przy spodniach mężczyzny i zalał mnie zimny pot. Levi Ackermann, jeden z najlepszych naukowców w WoF'ie.
- T-tak, b-bardzo przepraszam, j-ja biorę u-udział w konkursie i... - znowu nie dane mi było dokończyć.


- Tch... Nie obchodzi mnie to - przerwał mi zimny głos - Lepiej uważaj co robisz szczeniaku.

Uniosłem głowę i jeszcze przez chwilę obserwował mnie z czymś nieodgadnionym w kobaltowych oczach po czym obrócił się na pięcie i poszedł do auli. Patrzyłem jeszcze chwilę jak odchodzi, a z nim prawdopodobnie moja szansa na staż.


- Pfff, no to już wiemy kto się nie dostał - zaśmiał się Jean, a ja miałem ochotę w tym momencie go rozszarpać, odwróciłem się gwałtownie widząc, że on też już jest gotowy do walki. W tym momencie miedzy nami wbiła się Mikasa.


- Eren, bijąc się na pewno nie poprawisz swojej sytuacji - spojrzała na mnie z mimo wszystko współczującym wzrokiem. Poczułem się przez to jakby... upokorzony. Koń znowu zachichotał wyraźnie rozbawiony - A tobie Jean inicjowanie bójki również może zaszkodzić. Dobrze wiesz jak Erenowi zależy by się tam dostać. - teraz to on dostał naganę od mojej przyrodniej siostrzyczki. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy zarumieniony opuścił gardę i odwrócił wzrok. Jego uczucia do Mikasa są świetnym hakiem na niego.

- Powinniśmy już iść do auli rozłożyć nasze projekty - zauważył Armin, kiwnąłem głową i poszliśmy w stronę sali. Nasze rzeczy czekały już na nas w składziku. Pomysł Marco, by je wczoraj tu zostawić był świetny. Nie wyobrażam sobie Armina który miałby teraz w tym całym poruszeniu nosić swoją planszę, albo Mikasę pchającą przez cały korytarz automat. Na hali zostały już wytyczone miejsca na każdy projekt, więc pozostało nam je tylko tam przenieść.

- Spróbujmy najpierw z automatem Mikasy - zaproponował Marco. To był zdecydowanie dobry pomysł. Przesunięcie tego potwora potrzebowało kilku osób, nie wiem jak Mikasa dała radę w ogóle sama to zbudować i przetransportować na uniwersytet. Wszyscy razem się zaparliśmy i przepchaliśmy projekt na jej miejsce, mieliśmy szczęście, że miała dosyć blisko drzwi od składziku. Następnym trudnym zawodnikiem była praca Armina, ale noszenie tego w kilka osób poszło sprawnie i zaraz potem każdy zajął się własnym projektem.


Niedługo potem w sali zaczęły się zbierać inne osoby, uczestnicy jak i organizatorzy. Ja w tym czasie zdążyłem już rozłożyć swój projekt. Rozejrzałem się ciekawie po sali i zobaczyłem masę świetnych prac.
- Ten twój sprejek słabo wygląda w porównaniu do reszty, huh? - odezwała się moja alfa, byłem lekko zdziwiony, rzadko kiedy moja alfa cokolwiek od tak komentuje, zazwyczaj jest to w momencie kiedy biorę prysznic i no...
- Twoja omega pewnie nie będzie zbytnio zachwycona, gdy zobaczy twoje dzieło fiuhuhu~~ - zachichotał wrednie. Moja omega? Jest tutaj? W sumie jest tu tyle uczniów, że gdzieś się może tu pojawiła. Ale ja nawet nie wiem kto to, prawdopodobnie dziewczyna z innej klasy... Musiałem jej wcześniej nie spotkać. Zaciągnąłem nosem i spróbowałem wywęszyć jakiś zapach, który mógłby mnie nakierować. Poczułem lekką słodycz, jakby zapach jabłek i jakiś kwiatów. Spojrzałem w stronę zapachu i stała tam niska blondynka, w sumie wyglądająca jak omega. Historia Reiss, nigdy z nią osobiście nie rozmawiałem. Jest z klasy niżej, przyszła tu chyba oglądać. Poruszyłem się nie spokojnie, to ona? Chyba, nie wiem, może? Moja alfa akurat teraz stwierdziła, że nie będzie się odzywać...

- Witajcie drodzy studenci na kolejnej edycji projektów - moje myśli przerwały słowa dyrektora Shadisa który zaczął otwierać wydarzenie - Jak co roku mamy to szczęście i możemy współpracować z Laboratorium Naukowym Wings of Freedom. W tym roku wasze projekty zobaczą i ostatecznie ocenią: doktor Erwin Smith; inżynier i dyrektor, doktor Hanji Zoe, naczelny wynalazca oraz - tutaj moje serce niespokojnie zadrżało - Levi Ackermann; jeden z najlepszych chemików, twórcy tak niesamowitych wynalazków jak policja i monitoring dronowy, rakiety kosmiczne z mechanizmem bezpiecznego lądowania, czy odnawialne paliwo odrzutowe. Teraz przekazuję głos panu Smithowi. - dyrektor oddał mikrofon wysokiemu mężczyźnie, a ja wpatrywałem się w całą trójkę jak w obrazek, pierwszy raz takie osobistości pojawiły się na konkursie naukowym... A ja tak straciłem swoją szanse, przez tego końskiego idiotę. Rozbrzmiały oklaski wybudzając mnie ze swoich myśli. Dołączyłem do brawa, zauważając, że doktor Erwin wpatruje się prosto we mnie, miałem wrażenie, że wraz ze swoimi brwiami przewiercają moją duszę, a ja nawet nie byłem w stanie oderwać wzroku. Jego niebieskie oczy w końcu przerwały spojrzenie, a ja odetchnąłem z ulgą, mimo, że teraz zacznie się najgorsze.

- Czyli pierwszą mamy Sashe Braus, tak? - spojrzałem w stronę stołu szatynki - w przedstawieniu projektu online, pokazałaś nam dziennik zaszczepienia komórki białka zwierzęcego w roślinie oraz to jak udało Ci się wyhodować pierwszą mięsną roślinę - słysząc słowa doktor Hanji, kopara mi odpadła i uderzyła z trzaskiem o podłogę. Jak mój głupi aerozol ma z tym w ogóle konkurować. Spojrzałem na mięsny krzak Sashki z którego ta odcięła listka i zaczyna gotować przy okazji wyjaśniając jak udało jej się to stworzyć. Wyjęła listek z wody i podała go na malutki talerzyk. Patrzyłem uważnie jak Levi Ackermann bierze to do ust, a ja wraz z jego przełknięciem przełknąłem ślinę cały w nerwach.
- Zgaduję, że pobrałaś komórkę z kury, liść smakuję zupełnie jak szynka z kurczaka - powiedział zapisując coś w swoim notesie. Braus kiwnęła głową.
- Tak dodatkowo komórkę udało mi się pobrać bez zabijania czy okaleczania zwierzęcia... - nie mogłem słuchać dalej, stres chciał mnie pożreć w całości, ale patrząc po innych uczestnikach, nie tylko mnie. Wziąłem kilka głębokich oddechów ignorując pochwałę Smitha. Następny był Armin, którego projekt znałem i był również niesamowity. Samolewitująca makieta układu słonecznego wraz z gwiazdami, a to wszystko poruszało się w czasie rzeczywistym w oparciu o dane jakie udostępniało NASA. Coś magicznego. Projekt Marco był bardzo praktyczny i z nim miałbym szanse konkurować.
- Aplikacja medyczna, pomagająca w niegroźnych przypadkach oraz w razie zagrożenia wysyła powiadomienia do najbliższego lekarza lub ratownika medycznego - przedstawił, a później zaczął wyjaśniać poszczególne tryby. Ale to Mikasa z jej automatem była dla mnie najbardziej z zadziwiająca.
- Przedstawiam Jedzeniomat - zaczęła pokazując wielką maszynę w wyglądzie przypominającą paczkomat - Jedzeniomat ma za zadanie zniwelować ilość marnowanego jedzenia. Każdemu się zdarzyło kupić czegoś za dużo lub coś czego nie lubimy. Jedzeniomat pozwala nam się tego pozbyć w bardzo ekologiczny sposób. Skanujemy kod niechcianego jedzenia i wkładamy je do skrytki. Wtedy na ekranie i w aplikacji pojawia się jedzenie, które zostało oddane. By zostawić lub zakupić takie jedzenie należy zapłacić, ale nie pieniędzmi, a plastikowymi butelkami lub opakowaniami, takimi jak po jogurtach. Plastik w naszych czasach jest ogromnym problemem i za niedługo w oceanach będzie więcej plastikowych śmieci niż ryb. Jedzeniomat przeznaczy opakowania na recykling, a my za to możemy uratować jedzenie. Natomiast żywność którą nikt nie weźmie będzie przeznaczana jako darmowy kompost dla gospodarstw domowych i rolników. - po jej przemowie zapadła cisza na sali, każdy był zadziwiony pomysłem który rozwiązuje tyle problemów.
- Niesamowity projekt Mikaso, naprawdę świetny - powiedziało Hanji zapisując coś w notesiku, a potem robiąc zdjęcie Mikasy wraz z jej jedzeniomatem. Cieszyłem się za siostrę, ale to wzbudziło we mnie jeszcze większą niepewność. Nadeszła kolej Jeana, który przedstawił system... śmietników? Kilka osób słysząc to zaczęło chichotać, a to wprawiło go w zakłopotanie. Krischtein próbował jeszcze opowiedzieć o czujniku zapełnienia oraz o mapie śmietników i śmieciarek, ale chichoty zbyt go zapeszyły by był w stanie kontynuować. Doktor Erwin wyglądał na zawiedzionego. Nie byłem pewny czy powinien być szczęśliwy za porażkę Jeana czy mu współczuć, nie miałem jednak czasu na zastanowienie.
- Eren Yeager... I ekologiczny aerozol przeciwko narkotykom - przeczytało Hanji poprawiając okulary. Przełknąłem ślinę i z niemrawym uśmiechem zacząłem przedstawiać swój projekt.
- Uhm... To jest prototyp aerozolu wykrywającego jak na razie substancje psychoaktywne. Aerozol przylepia się do rzeczy i ludzi którzy mieli kontakt z tymi substancjami. Bardzo łatwo ułatwiałby przeszukiwanie bagaży na przykład na lotniskach czy podczas opuszczania granic danego państwa. Na razie jest to jeszcze bardzo wczesny prototyp, więc oprócz narkotyków może wykryć takie rzeczy jak napoje energetyczne czy leki psychotropy. Jego skład jest zaprezentowany tutaj na planszy - pokazałem dłonią na skład, a potem pokazałem próbki różnych narkotyków które udostępniła mi uczelnia, oraz jakieś zwykle rzeczy, które nie miały nic wspólnego z używkami. Psiknąłem nad próbkami. Próbki gdzie były narkotyki obkleiła substancja z aerozolu i zaczęła zmieniać barwę na jaskraworóżową. Natomiast z jajka czy długopisu ciecz spłynęła nie zmieniając koloru. Zauważyłem, że kilka kropel opadło na płaszcz Levi'a Ackermanna i moje serce stanęło widząc jak zmienia kolor. Czyżbym coś zepsuł? Zacząłem dukać jakieś słowa, próbując wyjaśnić co mogło się stać. Przecież to nie powinno tak działać...
- Spokojnie - powiedział widząc jak się miotam przy stanowisku, pokazał dłonią, że wszystko jest w porządku - jestem chemikiem, mam kontakt na co dzień różnymi substancjami. Możliwe, że coś zostało na płaszczu - moje serce się uspokoiło, ale nadal czułem zimny pot spływający mi po plecach - Lepiej powiedz mi jak to zmyć - zażądał, a ja podałem mu waciki i płyn do demakijażu, który najskuteczniej zmywał aerozol. Doktor Erwin uśmiechnął się do mnie, co odrobinę mnie uspokoiło.
- Bardzo dobry projekt Eren - powiedział spokojnym głosem pan Ackermann, a moja alfa zamerdała dumnie ogonem.

***** ***

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shattered Souls: Rozdział 12

Shattered Souls: Rozdział 14

Surrender: Rozdziały 1 - 10