Surrender: Rozdział 20 - Surrendered

 Oh, oh, oh!
To rozdział finałowy tego ff i nawet nie wiecie jak mi się nostalgia w duszy kręci.
Prawie trzy lata temu (bo 20 czerwca 2020, a wstawiam rozdział 2/3 czerwca 2023)
rozpoczęłam kontynuację tłumaczenia tego dzieła. 
Po prawdzie coś przy tym fanfiku grzebała lata wcześniej,
ale nie byłam na tyle dobra z angielskiego by dać sobie rady z tak ambitnym
(jak na mnie) projektem. Zajęło mi to więcej czasu niż w rzeczywistości powinno,
ale robiłam to przyznam w głównej mierze dla siebie.
Mimo to chciałabym podziękować garstce ludzi, którzy śledzili to tłumaczenie,
od początku, nawet kiedy okazało się, że już jedno jest opublikowane na wtt!
(Którego nie mogłam wyszukać, bo wtt bardzo lubi mnie sabotować).
Mam nadzieję, że widać jak w trakcie tych lat, mój angielski się poprawił
i rozdziały były coraz lepsze. Pod koniec już łatwo przychodziło mi
ogarnięcie kilku rozdziałów w dwa dni, a  nie jak na początku tygodnie!

Po tym fiku, zamierzam skupić całą swoją uwagę (jeśli chodzi o przekład)
na Shattered Souls, a potem na jego drugiej części Shattered Hearts!

(and can we appreciate, że udało mi się przetłumaczyć i wstawić 5 rozdziałów w 3 dni?)

Zapraszam was w takim razie do ostatniego (i mojego ulubionego)
rozdziału tej powieści. Jest on swego rodzaju epilogiem,
nad którym wylałam łzy lekkiego wzruszenia, ale i śmiechu.
wasza Noemi

Enjoy!


beta: no beta, we end like this fic


___________________________________________


Surrender - Rozdział 20

Surrendered*

Harry popchnął drzwi do gabinetu Dumbledore'e na oścież
- Co na Merlina-?

Stał przez moment w przejściu i gapił się na chaos, który kiedyś był kiedyś biurem dyrektora. Delikatne, srebrne instrumenty leżały potrzaskane, wśród odłamków szkła i poszarpanych książek. Brakowało połowy biurka, najwidoczniej wysadzone przez jakąś klątwą, a papiery, dokumenty i pióra były rozrzucone po całym pomieszczeniu. Myślodsiewnia leżała na boku, a srebrne kłęby wspomnień wyparowywały ze zniszczonych fiolek. Fawkes znalazł schronienie na najwyższej półce obok Tiary Przydziału, który przyczyniał się do ogólnego bałaganu poprzez rzucanie starych, obitych skórą ksiąg w dyrektora. Sama Tiara była obudzona i zdawała się wkurzać ptaka jeszcze bardziej. Niektóre portrety dyrektorów i dyrektorek zakrywały oczy, gdy inne kibicowały obecnym wydarzeniom.

Sam Dumbledore był skulony za w połowie rozbitym biurkiem, otoczony pergaminami i resztkami opasłych tomów od Mrocznych Sztuk oraz pokruszonymi, cytrynowymi dropsami. Jego twarz była biała, a jego półksiężycowe okulary nigdzie do znalezienia. Magiczne liny, którymi uwięził go Tom by w strzępach, ale nadał leżały na podłodze. Jego długie, białe włosy były w nieładzie, a na twarzy pojawił się wyraz, którego Harry nigdy na nim nie widział. Dyrektor wyglądał na... przerażonego.

Grindelwald stał przed Dumbledorem, nadal ubrany w więzienne szmaty. Jego wychudzona twarz była wykrzywiona w złości, a ciemnoniebieskie oczy ciskały gromy.

- Okłamałeś mnie, Albusie! - zapał za przód szat dyrektora i zmusił go by spojrzał mu w twarz - Czemu?

Dumbledore desperacko, próbował unikać jego wzroku.
- To było niezbędne, Gellercie. Do była powinność.- jego głos brzmiał kuriozalnie słabo, niemal błagająco - To by było takie łatwe Ciebie kochać. Merlin wie, że to byłaby najłatwiejsza rzecz w tym świecie. Ale czasami ktoś musi podjąć decyzję między tym co jest łatwe, a tym co dobre.

- A niektórzy ludzie - powiedział Grindelwald przez zaciśnięte zęby - dostają wybór między czymś co jest jednocześnie łatwe i dobre albo czymś co było okrutne i boleśnie trudne. I nadal wybierają właśnie coś co było okrutne i trudne w jakimś zboczonym poczuciu obowiązku. Jak zdołałeś przekonać się, że kochanie twoje przyjaciela było złe, Albusie? 

Kopnął przewróconą myślodsiewnie niezadowolony i spojrzał na potrzaskane fiolki z wspomnieniami Dumbledore'a
- Masz raczej pokaźną kolekcję zabutelkowanych wspomnień, Albusie. Czy to jakieś niekomfortowe wspomnienia, których już nie chciałeś dłużej trzymać w głowie. To raczej wielka ulga móc je sobie po prostu zabutelkować, prawda? Czy ja też jestem wśród tych wspomnień, które zdecydowałeś odłożyć gdzieś?

Dumbledore zamknął oczy.
- Jak mogę sprawić byś zrozumiał?

- Zrozumiał co? - uścisk Grindelwalda stężał na szatach dyrektora i potrząsnął nim jak szmacianą lalką, a jego głos urósł do ryku furii - Zrozumieć, że dałeś mi żyć przez wiek w wierze, że jedyną osobę, którą mogę kochać, nie ma do mnie żadnych uczuć? Że mogliśmy być kochankami przez te wszystkie lata, zamiast wrogami?

- Nie rozumiesz, Gellert? - głos Dumbledore'a był skomleniem - Byłeś niebezpiecznym człowiekiem. Wybrałeś ciemną i niebezpieczną drogę, drogę którą ja nie mogłem podążać. Miałem Ci pozwolić byś mnie też poprowadził do mroku? 

Grindelwald patrzył na Dumbledore'a przez dłuższy moment.
- Poprowadził do mroku? Kto wie jaką drogę bym obrał, gdybym nie był sam, Albusie? Może nigdy by nie było Mrocznego Lorda Grindelwalda, jeśli byłbyś ze mną? Kto wie kim bym się stał, gdybym wiedział, że ktoś mnie kocha? - dotknął twarzy dyrektora - I kto wie kim Ty byś się stał, gdyby ktoś kochał Ciebie.

Wzrok Dumbledore'a spotkał jego i Albus natychmiastowo go odwrócił, gorączkowy rumieniec oblał jego policzki.
- Już za późno na to, Gellercie. Staliśmy czym się staliśmy, Ty i ja. Czemu nagle po tylu latach ma to znaczenie?

- Czemu ma to znaczenie?  - głos Grindelwalda drżał - Oboje zapłaciliśmy za twoje kłamstwo życiem przez wiek w nieszczęściu. Ile więcej lat chcesz na to zmarnować? Poddaj się**, Albusie! Choć raz w swoim życiu poddaj się swoim prawdziwym uczuciom. Opuść swój zamek, swoje książki schematy za nimi i chodź ze mną. Wciąż mamy kilka miesięcy lub lat by żyć.

Mały drżący śmiech uciekł z ust Dumbledore'a
- Oszalałeś, Gellert? Iść z Tobą? Dlaczego miałbym coś takiego zrobić?

Grindelwald przysunął się bliżej.
- Bo w sercu mnie nadal kochasz. Nawet teraz, Albusie. I wiem, że gdy w końcu spojrzysz mi w oczy, poddasz się.

- Nigdy się nie poddam - wyszeptał dyrektor - Nie boję się Ciebie - Grindelwald zaśmiał się na te słowa.

- Oczywiście, że się boisz Albusie. Boisz się mnie jak niczego w tym całym świecie - musnął policzek Dumbledore'a - Spójrz na mnie, Albusie. Spójrz na mnie jeśli się odważysz.

I powoli, bardzo powoli, Albus Dumbledore obrócił twarz i ich spojrzenia się spotkały. Nie mówił nic przez chwilę, po czym podniósł swoją ściemniałą rękę i zatopił ją we włosach Grindelwadla. Jego jasnoniebieskie oczy były wypełnione łzami i nagle Harry poczuł się jakby rozpoznał w nich siedemnastoletniego chłopaka. Usta mężczyzny poruszyły się i wyszeptał tak cicho, ze trudno było go usłyszeć.
- Poddaję się...

***

Kiedy Harry wyszedł z gabinety, tłum na zewnątrz był jeszcze większy.

- Co się dzieje? - Ginny przepchała się przez tłum uczniów - Wszystko w porządku, Harry? Co się dzieje z dyrektorem?

- Ze mną porządku - Harry znalazł Toma w tłumie i ścisnął jego dłoń - I możliwe, że z dyrektorem też będzie, w końcu. Wierzę, że właśnie postanowił przejść na emeryturę i spędzić trochę czasu z jego starym przyjacielem.

- Czy to prawda, że nie zostało mu dużo czasu? - brązowe oczy Ginny były pełne zmartwienia.

- Cóż jego ręka... - zaczął Potter, ale Tom mu przerwał

- Jego ręka będzie w porządku jak w końcu pozwoli się nią zająć kompetentnemu czarodziejowi z odpowiednią różdżką. Bez obrazy, Severusie.

Snape który stał odrobinę z dala o tłumu, obejmując Lily nawet się nie odwrócił.
- Oh kogo to obchodzi? - wymamrotał we włosy kobiety.

Ginny wpatrywała się przystojną, bladą twarz Toma i jego ciemne loki.
- Kim ty do cholery jesteś? Wyglądasz prawie jak... jak Tom Riddle, ten chłopak z dziennika, ale nie możesz nim być...? - spojrzała na rękę mężczyzny, która gładziła dłoń Harry'ego 

Riddle wzruszył ramionami i objął Gryfona ramieniem.
- To bardzo długa historia.

- I mocno skomplikowana - Syriusz, Remus i James przepchali się łokciami w ich kierunku. Odpuścili sobie ich szkolny kamuflaż i Harry uśmiechnął się widząc trzy znajome twarze.

- Profesor Lupin - oczy Ginny rozszerzyły się - znowu w Hogwarcie? I... i... Syriusz Black? - zbladła - Ale ty nie żyjesz. Wpadłeś za Zasłonę w Ministerstwie.

- Ja mówiłem to skomplikowana historia, Ginny. - James wyszczerzył się do niej.

- Ha- Harry? - rudowłosa gapiła się na Jamesa w oszołomieniu - Ale... - patrzyła się na przemian to na Harry'ego to na Jamesa. Starszy mężczyzna zaśmiał się.

- Nie, nie jestem Harrym, jestem jego ojcem. Spotkaliśmy się wcześniej pamiętasz? Zagraliśmy razem w Qudditcha, a potem chciałem Cię zaprosić na randkę, ale odmówiłaś... Oh, no tak, nie możesz mnie znać, bo wtedy używałem Eliksiru Wielosokowego. Syriusz, Lily i ja nie mogliśmy przyjść do Hogwartu jako my, bo wszyscy myśleli, ze nadal jesteśmy martwi, więc musieliśmy udawać innych ludzi. Ja przedstawiłem się jako Jim Prongs, Lily użyła imienia Calla, a Remus i Syriusz to byli Lionel i Cyngus.

- Ty jesteś Jimem Prongs? I jesteś martwym ojcem Harry'ego? - głos Weasley był szeptem.

- Wszystko w porządku, Ginny. - Ron pojawił się obok niej i poklepał ją lekko po ramieniu - Hermiona i ja też myśleliśmy, że to dziwne na początku. Ale Voldemort zmienił się w Toma Riddle'a i zdecydował się wrócić do Hogwartu i umawiać się Harrym, więc stał się Draco Malfoy'em i przywrócił rodziców Harry;ego ze zmarłych ale jego Mama zniknęła i okazało się, że została uwięziona w młodości Dumbledore'a i...

- Co?

- Może ja powinnam to wyjaśnić Ginny, Ron? - usłyszeli głos Hermiony z niedaleka, ale Ron mówił dalej.

- I Grindelwald był sam w wieży, ale Syriusz zmienił się w psa na miotle i zabił feniksa, a chłopiec, który był wypalony na tapecie w domu Syriusza, powiedział im, że Pani śpi, ale Dumbledore sam na siebie rzucił Imperiusa, a potem...

- Ron - Ginny ukryła twarz w dłoniach - przestań, okej? Zaczyna boleć mnie głowa.

Spojrzała na Jamesa i studiowała jego oraz twarz Harry'ego przez dłuższą chwilę.
- Nie rozumiem nic z tego, ale... Ale naprawdę wyglądasz jak Harry, James, no może bez oczu. Ah i blizna, ty nie masz blizny, oczywiście... Ale nawet twoje włosy stoją z tyłu w ten sam sposób i macie ten sam uśmiech - wyszeptała - Ty jesteś Harrym, oprócz tego, że trochę starszym. I nawet patrzysz na mnie jak zawsze marzyłam, że on na mnie kiedyś tak spojrzy... Ale jak możesz być jego ojcem skoro wyglądasz na może dziesięć lat starszego.

- Oh, nie starzałem się, bo byłem martwy przez ostatnie piętnaście lat. - James uśmiechnął się, ale kiedy zobaczył jej minę dodał szybko - Ale nie jestem duchem czy czymś takim. Jestem po prostu sobą. Wytłumaczę to wszystko później.

- Jesteś już żonaty z matką Harry'ego? Ona naprawdę poślubi Profesora Snape'a?

James skrzywił się.
- Obawiam się. To strasznie dziwna rzecz dla kogokolwiek by to zrobił, ale oczywiście, wygląda na to, że z jakiegoś powodu go lubi.

Ginny uważnie obserwowała Jamesa i finalnie powiedziała
- Może... Może moglibyśmy kiedyś zagrać w Quidditcha, James?

Jego twarz przeciął szeroki uśmiech.
- Quidditch? Z Toba? Tak, bardzo chętnie. I może moglibyśmy pomyśleć razem nad kilkoma żartami by wkurzyć Severusa?

Ginny uśmiechnęła się niego niego.
- Tak, tak możemy to zrobić. Powinieneś wpaść do nas do domu na przerwę świąteczną poznać moich starczych braci, James. Myślę. że się dogadacie.

***

1 września, 1997

- Tęskniłem za tym łożkiem! - Tom rzucił się na łóżko z baldachimem w kwaterach Prefekta Naczelnego - Jest takie miękkie jakie zapamiętałem. Chodź, musisz sam spróbować. - pociągnął prefekta naczelnego Hogwartu obok niego na łóżko i objął go ciasno ramionami.

Prefekt zaśmiał się.
- Myślę, że musimy być trochę bardziej dyskretni, Tom, teraz kiedy jesteś profesorem w Hogwarcie.

- Oh, no dobrze - Riddle pociągnął za karmazynowe, aksamitne kotary wokół łóżka - I tak drzwi są zamknięte i nikt nie byłby w stanie zobaczyć nas przez okno. No, może oprócz Irytka, ale nie odważyłby się nas podglądać. Kiedy spotkałem go wcześniej na schodach krzyknął i uciekł jak przerażony zając.

Harry zaśmiał się i zakopał twarz w szyi starszego czarodzieja.
- Nie o to mi chodziło. Mam na myśli, że nie jest to odpowiednie by nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią był w łóżka prefekta naczelnego już pierwszego dnia szkoły.

- Oh, nonsens! - piekący pocałunek spotkał usta Pottera - Wszystko już wyjaśniłem z nowym dyrektorem. Severus, to bardzo otwarty człowiek, kiedy już spełnisz kilka małych przysług jak przywracanie do życia zmarłych. Zgodził się, że nasza relacja jest perfekcyjnie akceptowalna dopóki nie będziemy się mizdrzyć na lekcjach. I tak nie myślę byś potrzebował więcej edukacji w stronę Obrony przed Czarną Magią, kochanie, zwłaszcza kiedy już potrafisz zostawić mrocznych czarodziejów całkowicie bezbronnych... Nawet zniszczyłem moje horkruksy, bo tak ładnie poprosiłeś. Cóż, oprócz tego, który zawsze będzie żył w Tobie, oczywiście. I wydaje mi się, że teraz jesteś mi winien nowe zwierzątko w zamian za Nagini. Może na naszą rocznicę...- pocałunki Toma zeszły w dół jego szyi - Severus był zaskakująco mało konfliktowy kiedy z nim rozmawiałem, możliwe, że jego żona ma na niego taki dobry wpływ. Albo może zmiękł przez nadchodzące narodziny ich dziecka. Nawet się zgodził by wilkołaczy przyjaciel twojej matki został ojciec chrzestnym, z tego co mi mówił. Oh i czekaj aż to usłyszysz: Severus nawet obiecał mi wziąć Cię pod uwagę jakoprofesora od nauki latania, na następny rok, kiedy Madam Hoock przejdzie na emeryturę.

- Serio? - Harry podniósł się do siadu - Snape chce mnie zatrudnić? Jako profesor w Hogwarcie?

Riddle zaśmiał się.
- Czemu jesteś taki zaskoczony, kochanie? Zawsze byłeś świetny na miotle, a teraz kiedy osiągnąłeś mistrzostwo  w sztuce latania bez niej, uważam, że robi to z ciebie niesamowitego nauczyciela latania. Myślę, że ten dyrektor robi o wiele lepsze decyzje w zatrudnianiu nowych profesorów, nie poprzedni. Nowa nauczycielka eliksirów jest świetna, nawet znalazła sposób by przedłuż życie Dumbledore'a o wiele, wiele lat... Ale zawsze będzie dla mnie zagadką czemu twoja matka chciała to zrobić. Twoja dziwna miękkość serca musi być w genach. Mam nadzieję, ze twój mały braciszek lub siostrzyczka też tego nie odziedziczą.

- Zadbam by jednak to się stało.

Tom wyszczerzył się.
- No i Severus w końcu zatrudnił jedynego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, który był w stanie zdjąć klątwę, która była rzucona na tą pozycję lata temu.

Harry pocałował go w usta.
- To była twoja klątwa, Tom.

- Dokładnie. Dlatego to miało najwięcej sensu, by w końcu mnie zatrudnić, zwłaszcza ze względu na moje obłędne kwalifikacje. Ale nie mogę sobie wyobrazić na ilu ludzi w Ministerstwie musiał Severus rzucić Imperiusa by to przeszło. Niemniej, uważam, że Hogwart rozkwitnie dzięki nowemu dyrektorowi i dobrze wykształconemu gronu pedagogicznemu. Nowa profesor Wróżbiarstwa również wyraźnie się poprawiła, chociaż nie jestem pewien czy to poprawne, by odwoływać się do niej jako nowy profesor. Najwidoczniej nauczała tu przez ostatnie siedemdziesiąt pięć lat.

Potter uśmiechnął się i potrząsnął głową.
- Nadal trudno mi zrozumieć tą część, Tom. Tylko Ty, ja i Profesor Snape pamiętamy, że Sybilla Trelawney uczyła Wróżbiarstwa w Howgarcie.

- Mhmmm. - ręce Toma znalazły się pod ubraniami Harry'ego - Wspomniałem to McGonagall na jej imprezie z okazji przejścia na emeryturę. Śmiała się tak mocno, że szampan poszedł jej nosem. Pamięta dokładnie Sybille z zajęć Wróżbiarstwa, które obie oblały na szóstym roku. Pomysł, że Sybilla Trelawney ucząca Wróżbiarstwa była dla niej strasznie śmieszna. Najwidoczniej wróciliśmy do świata, gdzie Sybilla pracuje jako doradca w Ministerstwie Magii od lat, co tłumaczy aktualny dobry stan ekonomii.

Harry odsunął rękę Toma
- Lubię lekcje Wróżbiarstwa z Madam Dumbledore. Jest może trochę dziwna, ale bardzo miła i jej wizje brzmią na bardzo realne. Ale najciekawsze jest to, że nawet sam Dumbledore uważa, że jego siostra uczy w Hogwarcie od dekad. W ogóle zdaje sobie nie przypominać o jej śmierci.

Tom pocałował go głęboko.
- Możliwe, że siedemnastoletni Albus Dumbledore jednak posłuchał tego co mówiłeś, Harry. Może nie był w stanie się zmienić, ale przynajmniej uratował swoją siostrę.

Riddle zaczął rozpinać koszulę chłopaka.

- Tom nie możesz... 

Położył palec na ustach Pottera. W jego srebrnych oczach iskrzył śmiech.
- Oczywiście, że mogę, kochanie.

- Ale-

- Ale co?

- Zaraz się zacznie uczta powitalna.

- Więc będziemy spóźnieni w dobrym stylu.

- Ale jestem prefektem naczelnym! Powinienem być teraz odpowiedzialny.

- Harry - wymamrotał Tom w jego usta, kiedy jego dłonie przemierzały nagą skórę Gryfona - Poddaj się...**

I Harry to zrobił.

FIN***


___________________________________________

*tytuł nawiązuje do tytułu ff, więc zdecydowałam się go nie tłumaczyć
** nawiązanie do tytułu ff
***tak popłakałam się

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Shattered Souls: Rozdział 12

Shattered Souls: Rozdział 14

Surrender: Rozdziały 1 - 10