Surrender: Rozdział 12 - Przysięga Wieczysta
Witajcie,
przedstawiam wam dwunasty rozdział, który przyniósł mi wiele kłopotów, ale jest tutaj. Autorka lubuje się bardzo "ozdobne" pisanie. Jej bogaty język w wersji angielskiej jak najbardziej ma sens, jednak przekładając to na Polski wychodzą takie kwiatki jak "płonący płomień płonął". Pomijając już takie masełka maślane, te ozdobniki sprawiają, że rozumiem czemu tyle osób porzuciło to tłumaczenie. Wiele słów jakich używa wyglądają dobrze w języku angielskim, sprawiają, że tekst jest bogatszy. Mimo, że mają odpowiednik w naszym języku wtedy nie brzmią już tak dobrze i są wtedy zupełnie zbędne, i powiem wam, że to konkret męczy XD. Ale cóż osiem rozdziałów do końca, wow!
Enjoy!
Blogger poprawia mi Voldemorta na Mortadel i nie wiem co mam o tym myśleć XDDDDDD
beta: brak/mój chłop
___________________________________________
Surrender - Rozdział 12
Przysięga Wieczysta
- Nie! - Harry rzucił się przed Toma, by chronić go własnym ciałem przed McGonagall.
- Odsuń się, Harry - wyszeptała McGonagall. Różdżka trzęsła się w jej dłoni - Na miłość boską, odsuń się od niego! Harry, to Sam-Wiesz... znaczy, to Voldemort! Może nie wygląda aktualnie jak on, ale ja wiem kim on jest. Odejdź od niego, Harry.
James, Lily i Syriusz spojrzeli po sobie zdezorientowani.
- O czym... o czym ty mówisz, Minervo? - głos Lily drżał - To nie Voldemort, kochana. To chłopak Harry'ego; Tom. Czemu twierdzisz, że to Voldemort? Może jesteś w szoku widząc nas i to trochę za dużo dla Ciebie? Rozumiem, że widzenie zmarłych z powrotem przy życiu, zwłaszcza w twoim wieku...
- W moim wieku? - Minerva wybuchła - W moim wieku!? Jestem zdrów jak ryba, dziękuję Ci bardzo, Lily. Czekaj, co? Tom jest czym Harry'ego? - zamrugała powoli - Ale to absurd! Czy ty postradałaś zmysły, Lily?! Nie obchodzi mnie jakimi kłamstwami karmił Cię ten potwór. To sam Voldemort! Ale tak, jego imię to Tom, w tym przypadku masz racje; wszędzie poznam młodego Toma Riddle'a! Chodziliśmy razem do szkoły lata temu. Niezbyt się zmienił od kiedy skończył siedemnaście lat. Odsuń się, Harry. Chcę czysto wymierzyć.
- Nie! - Harry spojrzał McGonagall prosto w oczy - Kocham Toma, a on kocham mnie. Nie dam nikomu go zranić.
McGonagall gapiła się na niego przerażona.
- Ko... Kochasz go? Oh, biedne, omamione dziecko... Nie rozumiesz co mówię? To Lord Voldemort, nie ważne jak teraz wygląda, to nadal on!
- Wiem, - wyszeptał Harry - wiem, że to Voldemort. Ale nadal go kocham.
Tom westchnął delikatnie i pocałował Harry'ego w tył szyi.
- Też Cię kocham - wyszeptał
- Harry? - twarz Lily była teraz biała jak śnieg - O co chodzi, kochanie? Czy Tom..? Nie, nie może być nim, prawda?
McGonagall pomasowała swoje czoło i westchnęła głęboko.
- Harry posłuchaj - jej głos był życzliwy, ale miał w sobie jakąś nutę histerii -Wiem, że przeżyłeś wiele rzeczy w swoim tak młodym życiu i... i to naturalne, że wszystkie te sprawy zostawiły jakąś bliznę na twojej psychice, ale to... Harry Potter zakochany w Voldemorcie? Na brodę Godryka, to musi być coś, co Mugole nazywają "Syndromem Sztokholmskim". Chodź, Harry drogi, pójdziemy do św.Mungo znaleźć kogoś kto Ci może pomóc.
- Czekaj - James rzucił okiem na McGonagall w konfuzji - Najpierw mówisz, że Tom to Lord Voldemort, a teraz, że jest Szwedem? - pogłaskał McGonagall po ramieniu - Usiądź z nami i odpocznij Minervo, filiżanka herbaty na pewno oczyści twój umysł.
- Oh na Merlin, James! - McGonagal rzuciła Jamesowi zirytowane spojrzenie - Właśnie mówię Ci, że człowiek w którym twój syn jest zakochany jest mordercą; twoim mordercą, tak właściwie; i twoim rozwiązaniem jest filiżanka herbaty?! Jestem strasznie szczęśliwa, że Cię widzę, to oczywiste, ale powrót ze zmarłych niczego Ci raczej nie nauczył. - zmarszczyła brwi patrząc na Harry'ego - Czekaj, myślałam, że umawiasz się z Draco Malfoy'em, Harry? Ta plotka obiegła całą szkołę w zeszłym tygodniu. Myślałam, że tamto, było już niemożliwie strzane. Ale teraz, umawiasz się z samym Lordem Voldemortem? Słodki Merlinie, dzieje się coraz gorzej, moje biedne dziecko!
- Draco Malfoy? Czy to nie jest przypadkiem syn Lucjusza i Narcyzy? - James wpatrywał się McGonagall - To niedorzeczne! Harry, jako twój ojciec absolutnie Ci tego zabraniam! Randkowanie z Malfoy'em!? - parsknął
Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Masz rację, Tato. Nie umawiam się z Draco Malfoy'em.
- Świetnie! - James od razu rozjaśnił się - Po prostu głupie plotki, hm? Merlinie, co ci ludzie nie wymyślą!
- Tak właściwie to był Tom, Tato. Wszyscy myśleli, że to był Draco.Wiesz, kiedy Tom się we mnie zakochał, chciał być również ze mną w szkole, by być pewien, że jestem bezpieczny. Więc przybył do Hogwartu jako Draco.
- Co? - McGonagall prawie upuściła różdżkę - Na brodę Merlina! Draco Malfoy... to Lord Voldemort we własnej osobie?! Cóż, to wyjaśnia trochę o tym dziecku. Nigdy w sumie nie ufałam do końca temu chłopcu, ale nigdy nawet sobie nie wyobrażałam... Harry, o czym ty mówisz?
- Ale... - James wyglądał na kompletnie zbitego z tropu - Czyli Voldemort to syn Lucjusza Malfoya? To nie może być prawda, Harry! Słyszałem jakieś dzikie konspiracje i teorie, ale to jest niemożliwe. Nawet Xeno Lovegood nie wyskoczył nigdy z czymś tak szalonym! Lucjusz jest w moim wieku; jak do cholery miałby spłodzić Voldemorta? Użył zmieniacza czasu czy coś takiego?
Lily schowała twarz w dłoniach i zaburczała;
- Oh, na litość Merlina, James!
- Mam sugestię - wciął się Remus - Po prostu usiądźmy i wysłuchajmy co Harry ma do powiedzenia, dobrze?
- Świetny pomysł, kochany - zaćwierkał Syriusz i potargał jego włosy z uczuciem, a McGonagall westchnęła głęboko.
- Usiąść i posłuchać? To brzmi świetnie Remusie; ale ten chłopak to Voldemort, na Merlina! On chce zabić Harry'ego, nas z resztą też, jeśli będzie miał tylko szanse. Najpierw musimy go rozbroić.
- Jasne - Harry włożył dłoń do kieszeni Toma i wyjął z niej jego różdżkę. Położył ją na środku stołu. - Proszę, oto rozbrojony Czarny Pan. - pocałował go delikatnie w usta - To był spektakularny pojedynek! Możemy teraz porozmawiać?
Minerva łypała na Toma ostrożnie.
- Może mieć gdzieś indziej schowaną jeszcze jedną różdżkę, lepiej to sprawdź Harry.
- Z przyjemnością... - przesunął dłońmi po ciele Toma, Syriusz zaburczał;
- Może kiedy indziej chłopcy, co?!
- Nie wydaje mi się by chciał kogoś zabić, Minervo - powiedziała delikatnie Lily, przyglądając się uważnie twarzy Toma - To on przywrócił mnie, James'a i Syriusza z martwych. Po co miałby to zrobić, by zaatakować nas ponownie? - podniosła różdżkę ze stołu, jej zielone oczy się rozszerzyły - To naprawdę jest różdżka Voldemorta, prawda? Pamiętam ją dobrze; to ostatnia rzecz jaką widziałam zanim... - jej głos odpłynął, utkwiła wzrok w Tomie - Ty naprawdę jesteś Voldemortem, więc, Tom? Czarny Panie?
Tom zarumienił się
- Tak, to jestem ja, Pani Potter. Wiem, że to może być trudne do uwierzenia, ale... Żałuję - zaczął się wiercić pod niekomfortowym wzrokiem Lily.
- Żałujesz? Tom Riddle żałuje? To jest trudne do uwierzenia, Tom? Nagła zyskałeś serce, co?
- Cóż, ożywił moich rodziców - Harry złapał go za rękę - I Cedrica Driggory.
- Driggory? - oczy McGonagall wyglądały jakby miały wylecieć z orbit - Tego biednego chłopca, którego zabiłeś? Cedric Driggoty też teraz żyje?
Tom pokiwał głową
- Jest teraz u swoich rodziców. Razem z Harrym zdecydowaliśmy, by nie wracał do Hogwartu, gdyż nie jesteśmy pewni jak się czuję Dumbledore z przywracaniem ludzi ze zmarłych. Jest strasznie wybrednych w tych sprawach.
Lekkie parsknięcie, duszonego śmiechu, uciekło z ust Minervy. Jej usta drżały w kącikach.
- Raczej będzie, jak o tym wspomniałeś.
- Tom, - zapytała delikatnie Lily - naprawdę kochasz Harry'ego?
- Całą moją duszą i sercem - tchnął Tom i ścisnął dłoń chłopca.
- Jaaasne - Minerva znowu parsnęła, ale Harry'emu wydawało się, że spojrzenie jakie posłała Riddle'owi straciło trochę na pewności. Czyżby powoli miękła?
- Udowodnij to, w takim razie! - Lily zrobiła krok w stronę Toma i Harry'ego - Jesteś gotowy złożyć Przysięgę Wieczystą?
- Jaki rodzaj przysięgi? - wyszeptał Harry, ale Tom szybko kiwnął głową.
- Wszystko co zechcesz Pani Potter, no prawie wszystko. Nie poddam się, Harry, nie ważne co. Ale obiecuję, że będę go kochał, dbał i chronił całą wieczność. Co prawdę mówiąc i tak zamierzałem robić.
- Zatem! - oczy Lily zamigotały - Minerwo, będziesz naszym Gwarantem?
McGonagall studiowała twarz Toma przez dłuższy moment, jej usta zacisnęły się w cienką linie. Wtedy westchnęła;
- Tak, Lily, wygląda na to, że będę waszym Gwarantem. Ale, tylko jeśli Tom obiecuje, że będąc pod przysięgą nikogo nie zabije ani nie torturuje. Ani nikomu nie poleci tego zrobić. Ani nawet nie zasugeruje, werbalnie, niewerbalnie, kodem, pisząc czy telepatycznie, ani w żaden inny sposób...
- Nie jest zbyt ufna, hm? - zamruczał Tom do Harry'ego - Byłaby wspaniałym śmierciożercą, musi jakoś zmienić strony. Jest o wiele sprytniejsza od Glizdogona!
Minerva rzuciła piorunujące spojrzenie na Riddle'a
- Słyszałam to, Tom! Choć, złącz dłonie z Lily.
Tom szybko rzucił okiem w stronę Lily i złapał ją za rękę.
- Okej... Tom czy przysięgasz Lily, że będziesz kochał, dbał i chronił jej syna Harry'ego?
Tom spotkał wzrok Lily.
- Obiecuję. Na zawsze. Nigdy nie dam nikomu go skrzywdzić, dam mu wszystko czego zechce. Zrobię wszystko by był szczęśliwy.
- Czy już nigdy nie będziesz kogoś torturował, zabijał i nie robił innych złych spraw w przyszłości? - McGonagall patrzyła się na Toma surowo.
- Cóż - zawahał się przez moment - Dopóki nikt naprawdę na to nie zasłuży...
- Tom! - Lily zgromiła go wzrokiem. Tom westchnął.
- Oh, no tak. Ale co z Dumbledorem? Nie możemy tu zrobić jakiegoś wyjątku? Przecież on chciał żebym ja z Harrym pozabijali się nawzajem, wiesz?
- On ma trochę racji, Lily... - zaczęła McGonagall, ale pani Potter potrząsnęła mocno głową.
- Nawet nie Dumbledore'a, Tom. Znajdziemy inny sposób by sobie z nim poradzić. Możesz mi to zostawić.
- No dobrze... - Tom zabrzmiał trochę niechętnie - Skoro nalegasz. Ale jestem o wiele bardziej utalentowany jeśli chodzi o klątwy typu Cruciatus, wybacz Pani Potter.
- Nalegam. - powiedziała szorstko - Coś jeszcze? - rzuciła okiem na Jamesa, Syriusza i Remusa. Powoli zaprzeczyli głową.
- Dobrze więc! - McGonagall uniosła różdżkę i wymruczała inkantacje. Złoty płomień oplótł ich dłonie i zawinął się okół ich rąk jak płonąca lina. Harry wstrzymał oddech obserwując niesamowicie jasny płomień, żarzący się w nieskazitelnej kuchni Petunii Dursley.
***
- Czy musisz wyglądać jak dziecko Malfoy'ów?- James rzucił Tomowi skośne spojrzenie, kiedy stali w bramie Hogwartu o zmierzchu.
- Pozostanie w ukryciu jest lepszą opcją, Panie Potter. Jeśli taka była reakcja Minervy, to znaczy, że ludzie nadal pamiętają twarz Toma Riddle'a. Co jeśli spotkałby mnie Horacy Slughorn lub Profesor Binns?
- Binns? Jeśli by cokolwiek zauważył. - wymamrotał James - Powiedz mi Harry, używałeś może tej interesującej mapy, tej którą ja, Remus i Syriusz mieliśmy? Ma ona wiele imion na sobie. Jestem bardziej niż ciekawy, czy mapa nadal nas rozpoznaje. Po tym jak Vernon nazwał nas pieprzonym zombie, jest trochę zestresowany.
- Chodzi Ci o Mapę Huncwotów? - Harry uśmiechnął się do ojca - Mhm, mam ją, jest w mojej kieszeni. Przez te wszystkie lata była bardzo przydatna... Spójrz.. mapa nadal was rozpoznaje! - wskazał na zlepek kropek widniejący na pergaminie - O tu jesteśmy! James Potter, Harry Potter, Minerva McGonagall, Syriusz Black, Remus Lupin i Lily... Evans?
- Merlinie, ta mapa jest szybka w ogarnianiu takich rzeczy - wymamrotał James - Wraz z Lily stwierdziliśmy, że nasze małżeństwo średnio działało, ale Mapa już wie o tym najwidoczniej... Zastanawiam się jak nazywa Toma. Jak nazywa skruczonego Czarnego Pana, który aktualnie udaje Malfoy'a? Jestem - Pewien - Że - Nie - Wiesz - Kto - To? - pochylił się nad mapą - Oh. Po prostu "Tom Riddle".
- Tom Riddle? - Harry z zapałem zaczął przyglądać się mapie - Tak, tak masz racje. Tom Riddle. Już nie Voldemort. Ciekawe kiedy jego imię zmieniło się na mapie.
- Nie jestem już Voldemortem? - wziął mapę do rąk. Jego szare oczy rozszerzyły się - Macie rację... Tylko "Tom Riddle". To prawdopodobnie twoja sprawka, kochanie. Sposób w jaki mówisz imię "Tom" to czysta magia. Jak mógłbym nie stać się Tomem, gdy wymawiasz moje imię w tak doprowadzający mnie do szaleństwa sposób. - pocałował Harry'ego delikatnie w czoło.
Minerva McGonagall uśmiechnęła się i potrząsnęła lekko głową
- Hmhm... Więc Tom jest gotowy by wejść do Hogwartu jako uczeń, ale co z wami? Planujecie by tańcząc walca wpaść do Wielkiej Sali i przyprawić profesorów od zawał?
James i Syriusz wymienili delikatne uśmiechy, a Lily zaprzeczyła głową
- Oczywiście, że nie Minervo. Jako, że jesteśmy ponownie w Londynie, musimy się dostać do Ollivander'a po nowe różdżki. Pozwoliłam sobie przywłaszczyć włosy, kilku nastolatków którzy gdzieś przechodzili. - wyciągnęła parę kosmyków różnych włosów - Tom przygotował dla nas Eliksir Wielosokowy i kilka szat. Powinny pasować. - Lily wyglądała na zmartwioną przez moment - Mam nadzieję, że pan Ollivander dobrze się czuje. Wyglądał na trochę roztrzęsionego, nawet po tym, gdy Tom wymazał mu pamięć. Biedny człowiek...
Tom sięgnął do kieszeni w swoich szatach i wyciągnął fiolki z błyszczącym płynem. Lily dodała po włosie, do każdej z fiolek, a potem podała je Remusowi, Syriuszowi i Jamesowi. Duszkiem wypili zawartość fiolek, krzywiąc się trochę. Lily dodatkowo się trochę zakrztusiła.
Chwilę potem czwórka nieznanych nastolatków stanęła w bramie Hogwartu.
Harry uśmiechnął się, kiedy przyjrzał się po kolei, każdemu z nich. Lily dobrze wybrała; James nadal był chłopcem z niesamowicie roztrzepanymi, ciemnymi włosami, ale jego twarz zmieniła się trochę. Syriusz nadal posiadał czarne włosy, ale były nieco krótsze i uczesane "na jeża". Remus miał jasnobrązowe włosy i błękitne oczy. Lily natomiast miała kręcone, ale nadal rude włosy, sięgające jej do ramion.
- Wybrałam włosy osób, które były do nas podobnie, by nadal czuć się sobą - wyjaśniła Lily - jest wystarczająco byśmy mogli się rozpoznać, ale nikt inny nie będzie w stanie.
Szybko zarzucili na siebie szaty - wszystkie z Gryffindoru - i Minerva machnęła różdżką w stronę wielkich, żelaznych bram. Odrzwia* zaskrzypiały zanim stanęły otworem.
- Mamo, Tato, Witajcie ponownie w Hogwarcie - wszeptał Harry - i wy też Syriuszu i Remusie. Nawet nie wiecie jak często wyobrażałam sobie, że będziecie tu ze mną.
McGonagall przyglądała się uważnie nowym Gryfonom z uśmiechem.
- Wiem, że macie parę spraw do załatwienia w Hogwarcie i może się zdarzyć, że pozostaniecie tu trochę dłużej. Ale, od kiedy jestem opiekunem magicznych archiwów tej szkoły to łatwo mogę wpisać was na listę uczniów. Będziecie musieli być przydzieleni ponownie, ale podejrzewam, że Tiara Przydziału uzna to za zabawne. I mam dwie osobiste prośby do was. Pierwsza, proszę nie wahajcie się przyprawić dyrektora o największe zaskoczenie jego życia. Zasługuje na to. Druga... cóż. Jutro jest pierwszy mecz Qudditcha Gryffindoru przeciwko Slitherynowi. Harry jest kapitanem drużyny Gryffindoru, ale ostatnio raczej miał mało czasu by zebrać drużynę. Ale powróciliście panie Potter, Black i Lupin, i mimo wad, byliście świetnymi zawodnikami w tamtych czasach; sporo lepsi niż, w zasadzie, Ci wszyscy żałośni Gryfoni, aktualnie grający w tym szlachetnym sporcie. To byłoby hańbą, nie skorzystać z takiej szansy, Harry. Jeśli Tiara Przydziału ponownie przydzieli ich do Gryffinfotu, nie ma nic w szkolnych zasadach co zakazywało im gry.
Twarze Syriusza i Jamesa rozjaśniły się w szerokim uśmiechu, a na twarzy Remusa również zawitał tęskny uśmiech.
- Czyli mówisz, o meczu Qudditcha, hm? - wymamrotał James.
- Przeciwko Slitherynowi? - wyszeptał Syriusz - Oh, to powinno być świetne!
Harry rzucił ciekawskim okiem na McGonagall. Czy ona... szczerzyła się?
Minerva machnęła różdżką i cztery kawałki pergaminu przypłynęły przez powietrze tego ciemniejącego wieczoru.
- Oto wasze harmonogramy.
Lily sięgnęła po swój kawałek pergaminu i szybko przeleciała go wzrokiem.
- Oh spójrz! - zachłysnęła się powietrzem - Pierwsza lekcja z rana to Obrona Przed Czarną Magią, z Severusem.
- Moje ulubione zajęcia - przyznał Tom, a James z Syriuszem zachichotali. Oczy Jamesa dziwnie migotały;
- Wiesz co Tom? Jestem pewien, że to będą również moje ulubione zajęcia.
___________________________________________
*Odrzwia - duże, zabytkowe, ozdobne drzwi.
Komentarze
Prześlij komentarz